**Prezent nie na miarę**
Wróciłem dziś z pracy w wyśmienitym humorze. choćby nie zdjąłem kurtki, jak zwykle, tylko od progu zawołałem:
— Kochanie, jestem w domu!
Ale cisza w odpowiedzi ostudziła mój zapał. Zajrzałem do kuchni — i od razu się zaniepokoiłem. Kinga siedziała przy oknie, podpierając broń dłońmi. Jej twarz była zmartwiona, oczy zaczerwienione.
— Kinguś… Co się stało? — podszedłem i delikatnie usiadłem obok.
— Mama była… — powiedziała z goryczą. — Znowu pretensje, znowu pieniądze. Mówi, iż jestem nieporządna, iż żyjemy „jak w piwnicy”… A ty czemu taki wesoły?
Zawahałem się na chwilę, ale potem się uśmiechnąłem:
— Bo mam dla ciebie niespodziankę! Musisz to zobaczyć na własne oczy. Zaczekaj!
Wyszedłem i niedługo wróciłem z dużą sportową torbą.
— Co to?
— Otwórz. Zobacz sama.
Kinga niechętnie rozsunęła zamek — i oniemiała. Torba była wypchana po brzegi gotówką.
— To… Skąd to?!
— Dziś przyjechał dziadek. Wprost do pracy. Powiedział, iż chce nam dać start — wszystkie swoje oszczędności, żebyśmy mieli własny dom. Na początku odmawiałem, ale nalegał. Stwierdził, iż jestem jedynym wnukiem.
Kinga nagle rozpłakała się.
— Tak się zmęczyłam… A ty z tym… Dziękuję ci. Dziękuję dziadkowi.
Przytuliliśmy się. Wieczorem, leżąc na kanapie, rozmawialiśmy o tym, jakie mieszkanie wybrać, gdzie kupić meble i jak to wszystko urządzić. Szczęście było na wyciągnięcie ręki.
Nowe mieszkanie urządziliśmy skromnie, ale z sercem. Przyszli bliscy, w tym mama Kingi. Była w swoim stylu: od progu oceniła remont, stwierdziła, iż kuchnia „nie powala”, i od razu wręczyła „prezent” — ich stary garnitur meblowy.
— Damy wam meble. Prawie jak nowe. Do sypialni i salonu — oznajmiła dumna.
Kinga ledwo się powstrzymała:
— Mamo… My już zamówiliśmy nowe.
— No to mogliście chociaż uprzedzić! A teraz co my zrobimy z naszymi? Zawsze musisz wszystko zepsuć! A tak w ogóle, pamiętasz o płaszczu?
— Prezent już przygotowany. Ale nie płaszcz.
Urażona, mama wyszła bez pożegnania.
Nowy Rok postanowiliśmy powitać we dwoje. A adekwatnie — w troje. Kilka dni przed świętami Kinga dowiedziała się, iż jest w ciąży. Jako pierwsi powiedzieliśmy dziadkowi.
Staruszek, usłyszawszy, iż niedługo zostanie pradziadkiem, nagle się wzruszył:
— Już myślałem, iż nie doczekam… Dziękuję wam, dzieci. To najlepszy prezent.
I w tej chwili, wśród zimowej ciszy, z zapachem choinki i mandarynek w powietrzu, ze łzami w oczach starszego człowieka, z ciepłem i nadzieją w sercu, zrozumiałem — żadne cudze pretensje, żadne odziedziczone szafy ani rodzicielskie morały nie mają znaczenia. Bo obok jest moja rodzina. Mój dom. Moje szczęście.