Niemiecki dziennik sprawdził ceny w polskich kurortach i nie kryje zaskoczenia. Lodowa porcja za 9 złotych, obiad rodzinny za 200 złotych, a za luksusowy gofr trzeba zapłacić niemal 10 euro. Polskie wybrzeże przestaje być europejską okazją.

Fot. Pixabay
Redaktorzy prestiżowego niemieckiego dziennika „Nordkurier” postanowili na własnej skórze sprawdzić, ile kosztuje wypoczynek nad polską częścią Bałtyku. Rezultaty ich śledztwa cenowego wywołały niemałe poruszenie za naszą zachodnią granicą. „Szok cenowy nad Bałtykiem” – alarmuje niemiecka prasa, opisując drastyczne podwyżki w popularnych polskich kurortach.
Niemieccy dziennikarze skupili się szczególnie na Gdyni, analizując ceny w restauracjach, kawiarniach i punktach gastronomicznych. To, co odkryli, zaskoczyło reporterów.
Lody i gofry biją rekordy cenowe
Największe zaskoczenie wywołały ceny wakacyjnych przysmaków. Zwykła porcja lodów, która jeszcze rok temu kosztowała 8 złotych, w tej chwili to wydatek 9 złotych, czyli około 2,10 euro. Niemieccy reporterzy wyliczyli, iż czteroosobowa rodzina, w której każdy zamówi po dwie gałki, zapłaci łącznie 72 złote – prawie 17 euro.
Jeszcze większym szokiem okazały się ceny gofrów. Zwykły gofr bez dodatków to koszt 11 złotych, ale z owocami i bitą śmietaną cena wzrasta do 26 złotych. W centrum Gdyni niemiecka ekipa natknęła się na zaskoczenie cenowe – luksusowe gofry sprzedawane za 42 złote, co stanowi niemal 10 euro za jedną porcję.
Niemiecka prasa porównuje, iż podobny gofr w niemieckich kurortach nadmorskich kosztuje zwykle 6-8 euro, co oznacza, iż polskie ceny dorównują, a czasem przewyższają niemieckie standardy.
Rodzinne obiady przekraczają 200 złotych
Znaczące podwyżki dotknęły również głównych posiłków. Standardowe danie obiadowe, które w 2024 roku można było zamówić za około 36 złotych, w tej chwili kosztuje 39 złotych – około 9 euro. To wzrost o ponad 8 procent w ciągu zaledwie roku.
Miłośnicy świeżych ryb muszą sięgnąć jeszcze głębiej do portfela. Flądra z frytkami i sałatką, która wcześniej kosztowała 49 złotych, w tej chwili to wydatek 55 złotych. Niemieccy reporterzy wyliczyli, iż rodzinny obiad składający się z dań z dorszem lub łososiem może kosztować ponad 200 złotych, czyli około 47 euro.
Ta kwota w przeliczeniu na euro dorównuje cenom w niemieckich restauracjach nadmorskich, co całkowicie zmienia postrzeganie Polski jako taniego kierunku wakacyjnego.
Koniec ery okazji nad Bałtykiem
Portal polenjournal.de, komentujący ustalenia „Nordkurier”, zwrócił uwagę na fundamentalną zmianę charakteru polskiego wybrzeża. „Urlop w Polsce przez cały czas bywa tańszy niż nad niektórymi europejskimi morzami, to z pewnością nie jest już okazją” – stwierdzili niemieccy analitycy.
Jeszcze kilka lat temu różnica cenowa między polskimi a niemieckimi kurortami była na tyle znacząca, iż przyciągała rzesze turystów zza Odry. w tej chwili ta przewaga systematycznie się kurczy, a w niektórych kategoriach produktów praktycznie znika.
Analiza niemieckiej prasy pokazuje, iż polskie wybrzeże przestaje być „tanim” kierunkiem w europejskim kontekście. Ceny zbliżają się do standardów zachodnioeuropejskich, co stawia polskie kurorty w bezpośredniej konkurencji z miejscowościami nad Morzem Północnym czy Adriatykiem.
Niemieccy dziennikarze podkreślają, iż wzrost cen nad polskim wybrzeżem nie jest zjawiskiem izolowanym. Podobne tendencje obserwują w innych krajach regionu, ale skala podwyżek w Polsce szczególnie przykuwa uwagę.
Wybór Gdyni jako głównego obiektu analizy nie był przypadkowy. Miasto to uznawane jest za jeden z najbardziej dynamicznie rozwijających się kurortów polskiego wybrzeża, przyciągający zarówno turystów krajowych, jak i zagranicznych.
Niemieccy reporterzy zwrócili uwagę na rosnącą popularność Gdyni wśród turystów z państw niemieckojęzycznych, co może częściowo tłumaczyć wzrost cen. Zwiększony popyt, szczególnie ze strony gości o wyższej sile nabywczej, naturalnie prowadzi do podwyżek w sektorze gastronomicznym.
Jednocześnie miasto inwestuje w infrastrukturę turystyczną i promocję, co również przekłada się na koszty, które ostatecznie ponoszą turyści.