Nieplanowane spotkanie: prawda, która otworzyła oczy
Dziś opowiem wam historię, która zmieniła moje życie. Wszystko zaczęło się, gdy moja żona, Jadwiga, wyjechała w delegację do Poznania. Zamieszkała w hotelu, od razu rzuciła się w wir pracy — spotkania, negocjacje, zadania. Pewnego wieczoru, ledwo trzymając się na nogach ze zmęczenia, napisała do mnie wiadomość:
„Wszystko w porządku. Strasznie zmęczona. Idę spać.”
Odpisałem natychmiast:
„Ja też. U rodziców to istny koszmar, remont to nie żarty.”
Po kąpieli Jadzia położyła się do łóżka i zasnęła. Następnego ranka, wychodząc z pokoju, stanęła twarzą w twarz z kimś, kogo najmniej się spodziewała zobaczyć.
„Krzysiek?!” — wykrzyknęła z niedowierzaniem. „Co ty tu robisz?”
„Niespodzianka!” — uśmiechnął się niepewnie. „Postanowiłem cię zaskoczyć…”
Nie zdążył dokończyć. Drzwi jej pokoju otworzyły się i na progu stanął Bartek — jej kolega z pracy, z którym łączyło ją coś więcej niż tylko zawodowe relacje.
Jadzia nie wierzyła własnym oczom. Nigdy nie sądziła, iż zdradzi męża, ale nie potrafiła oprzeć się czułemu, uważnemu Bartkowi. Ja — wiecznie zajęty, zimny i obojętny. Nasz nastoletni syn, Tomek, dawno się od nas oddalił. Jadzia czuła się samotna i niepotrzebna.
A tu nagle — młodość, zainteresowanie, uwaga. Bartek był młodszy, nieżonaty. Jego szczere komplementy i pełne zachwytu spojrzenie podnosiły jej samoocenę. Na delegację pojechali razem, choć ja choćby nie spytałem, dokąd i po co jedzie. Sam wybierałem się do rodziców — „pomóc przy remoncie”.
Tego wieczoru zameldowali się w hotelu, spacerowali, jedli kolację, czuli się wolni. Noc spędziła u Bartka. Mnie napisała, iż idzie spać. A rano…
…na korytarzu zderzyli się — ja wychodziłem z sąsiedniego pokoju, a obok mnie stała efektowna blondynka, może dwudziestosiedmioletnia.
„Co się dzieje?!” — wybuchnęliśmy oboje.
„Miałeś być u rodziców!” — zawołała Jadzia.
„A ty u kolegi?!” — wrzasnąłem. „Dlaczego nazywa cię ‚kochanie’? Spałaś u niego?”
„A ty? Kim jest ta Ola?”
„Mieszka tu. Do niej przyjechałem. A teraz — pakuj się! Wracamy.”
W tym momencie Jadzia dostała wiadomość od Bartka:
„Wyjeżdżam. Awantury to nie moja bajka. Powodzenia.”
Z drżącymi dłońmi spakowała rzeczy. Droga powrotna była udręką. Bez przerwy wytykałem jej błędy:
„Nie sądziłem, iż się na to porwiesz. Jesteś matką, żoną! To podłość…”
„Podłość? A ty? Oboje jesteśmy winni, Krzysiu. I szczerze mówiąc, nie jestem pewna, czy warto ratować ten związek.”
„Nie chciałem rozwodu. Po prostu… zatęskniłem za czymś nowym. Ale jestem gotów o tym zapomnieć. Dla rodziny. Dla Tomka.”
Jadzia milczała. Rozumiała — miłość odeszła. Gdyby była, nie doszłoby ani do jej romansu z Bartkiem, ani do mojego z Olą.
„Już się nie kochamy” — powiedziała w końcu. „To nie jest już rodzina. Podwójna zdrada to koniec. Rozstaniemy się w zgodzie. Mieszkanie podzielimy. Tomek zrozumie.”
Westchnąłem ciężko:
„Jak to… Nie spodziewałem się, iż tak łatwo się zgodzisz. Myślałem… będziesz walczyć. Płakać, błagać. A ty…”
„To już przeszłość, Krzysiu. Nie mam do ciebie żalu. Po prostu nie jesteśmy już tymi samymi ludźmi.”
„Dobrze. Niech mieszkanie zostanie dla was z Tomkiem. Wynajmę coś, potem kupię. Nie ma tragedii.”
Jadzia była zaskoczona. Moja hojność to rzadkość.
„Dziękuję, Krzysiu.”
Minął rok.
Jadzia wracała z pracy. Jesień, opadłe liście, lekki wiatr. Uwielbiała tę porę roku.
„Jadzia! Cześć!” — usłyszała znajomy głos.
„Krzysiek? Witaj. Co ty tu robisz?”
„Byłem w okolicy, pomyślałem, iż się przejdę. Jak leci? Jak Tomek?”
„Wszystko dobrze. Ma dziewczynę z fioletowymi włosami… Musi być moda. Czasem do nas przychodzą. A ty?”
„Samotnie. Pracuję, zbieram na kredyt. Często o tobie myślę… Pamiętasz, jak zgubiliśmy się nad morzem, a potem piliśmy szampana na plaży?”
„Pamiętam… Wszystko pamiętam, Krzysiu.”
Długo spacerowali alejkami. Nagle wszystkie urazy odeszły w niepamięć. Zostali tylko on i ona. Bez pretensji. Bez bólu.
„Jadzia, tęskniłem… Ale bałem się to powiedzieć. Myślałem, iż mnie odtrącisz.”
„Ja też tęskniłam, Krzysiu. Choć sądziłam, iż to wolność. A w rzeczywistości… czułam pustkę.”
„Wrócimy do domu?” — zapytałem cicho.
„Wróćmy, kochanie. Spróbujmy od nowa. Może razem będziemy niańczyć wnuki… choćby te związane z dziewczyną o fioletowych włosach.”
Jadzia roześmiała się i podała mi dłoń.
Zacząć od nowa… Czasem właśnie tego potrzeba.