Piotr wrócił z pracy w wyśmienitym humorze. choćby nie zdjął kurtki jak zwykle, tylko od progu krzyknął:
— Kochanie, jestem!
Ale cisza w odpowiedzi ostudziła jego zapał. Zajrzał do kuchni — i od razu się zaniepokoił. Kinga siedziała przy oknie, podpierając brodę dłońmi. Jej twarz była przygnębiona, oczy zaczerwienione.
— Kinguś… Co się stało? — podszedł i delikatnie przysiadł obok.
— Mama była… — powiedziała z goryczą. — Znowu pretensje, znowu pieniądze. Mówi, iż żyjemy „jak w norze”, iż bałagan… A ty czemu taki rozpromieniony?
Piotr zawahał się na chwilę, po czym uśmiechnął się szeroko:
— Boże, no… Bo mam dla ciebie niespodziankę! Sama musisz to zobaczyć. Poczekaj chwilę!
Wyszedł i po chwili wrócił z dużą sportową torbą.
— Co to jest?
— Otwórz. Zobacz sama.
Kinga niechętnie rozsunęła zamek — i oniemiała. Torba była wypchana po brzegi gotówką.
— Skąd… Skąd to się wzięło?!
— Dziadek dziś przyjechał. Wprost do pracy. Powiedział, iż chce nam dać start — wszystkie swoje oszczędności, żebyśmy mieli własne mieszkanie. Najpierw odmawiałem, ale postawił na swoim. Powiedział, iż jestem jedynym wnukiem.
Kinga nagle rozpłakała się.
— Jestem taka zmęczona… A ty z takim czymś… Dziękuję ci. Dziękuję dziadkowi.
Przytulili się mocno. Wieczorem, leżąc na kanapie, planowali, które mieszkanie wybrać, gdzie kupić meble i jak wszystko urządzić. Szczęście było na wyciągnięcie ręki.
Nowe lokum urządzili skromnie, ale z sercem. Przyszli krewni, w tym matka Kingi. Jak zawsze, nie zawiodła — od progu skrytykowała remont, oznajmiła, iż kuchnia „nieszczególna”, i od razu wręczyła „prezent” — ich stary komplet mebli.
— My wam meble oddamy. Prawie jak nowe. Do sypialni i salonu — oznajmiła z dumą.
Kinga ledwo powstrzymała westchnienie:
— Mamo… My już zamówiliśmy nowe.
— No to mogliście uprzedzić! Gdzie my teraz nasze podziejemy? Jak zwykle, wszystko musisz zepsuć! Nawiasem mówiąc, pamiętasz o płaszczu?
— Prezent już jest. Ale nie płaszcz.
Urażona, matka wyszła bez pożegnania.
Nowy Rok postanowili powitać we dwoje. A adekwatnie w troje. Kilka dni przed świętami Kinga dowiedziała się, iż jest w ciąży. Jako pierwsi powiedzieli dziadkowi.
Staruszek, usłyszawszy, iż zostanie pradziadkiem, nagle się wzruszył:
— Myślałem, iż nie doczekam… Dziękuję wam, dzieci. To najlepszy prezent.
I w tej chwili, w głębi zimowej ciszy, wśród zapachu choinki i mandarynek, z wilgotnymi oczami starego człowieka, z ciepłem i nadzieją w sercu, Piotr zrozumiał — żadne cudze pretensje, żadne odziedziczone meble ani rodzicielskie wykłady nie mają znaczenia. Bo obok jest jego rodzina. Jego dom. Jego szczęście.