Niewybaczalny przypadkowy grzech

newsempire24.com 1 dzień temu

Przypadkowy grzech, którego nie wybaczono

— Kasia, co się stało?! — krzyknęła Martyna, widząc, jak przyjaciółka blednie, wpatrzona w ekran telefonu.

— Ewa nie żyje… — wyszeptała Katarzyna.

— Ewa? Miałaś siostrę? Nigdy mi nie mówiłaś. To kuzynka?

— Nie… rodzoną. Po prostu nie widziałyśmy się od dwudziestu lat. Nie… nie mogłam.

— Boże… Ile miała lat?

— O dziewięć więcej niż ja. Pięćdziesiąt osiem…

— Chorowała?

— Nie wiem, Martynko… Nic nie wiem… — Kasia wybuchnęła płaczem, upuszczając telefon na podłogę.

Gdy Kasia miała zaledwie trzy lata, jej starsza siostra Ewa opiekowała się nią jak własnym dzieckiem. Rodzice pracowali od świtu do nocy, więc cała troska spadła na Ewę. Były nierozłączne — Ewa dorastała, a Kasia uczyła się życia u jej boku.

Kiedy Ewa skończyła osiemnaście lat, wyszła za mąż za Wojtka. Wszyscy go uwielbiali. Zwłaszcza Kasia. Była w nim zakochana. Mówiła poważnie, iż wyjdzie tylko za kogoś takiego jak on.

Rodzina żyła w zgodzie, a więź między siostrami była tak silna, iż niemal zlewały się w jedną duszę. Gdy Ewa z mężem przeprowadzili się do Wrocławia przez pracę, Kasia regularnie przyjeżdżała do nich na weekendy.

Godzinami siedziały razem w kuchni, wspominając, dzieląc się myślami. Wojtek nie przeszkadzał — wiedział, jak ważne to było dla nich obu.

Kasia też wyszła za mąż. Niefortunnie. Mąż okazał się skrytym alkoholikiem. Trzymał się przez jakiś czas po terapii, ale w końcu znów zaczął pić. Kasia złożyła pozew o rozwód. I wtedy stało się to, co zrujnowało ich życie.

Wojtek przyjechał do rodzinnego miasta w delegację. Ewa poprosiła go, by odwiedził siostrę:

— Jesteś dla niej jak brat. Porozmawiaj. Jest teraz bardzo samotna. Powiedz, iż nie jest sama…

— Jasne — skinął. — Pamiętam, jaka jest wrażliwa w środku.

Kupił owoce, wino, ulubione cukierki Kasi. Zadzwonił do drzwi. Nikt długo nie otwierał. Miał już odejść.

Gdy drzwi się w końcu otworzyły, stała w nich — wyczerpana, z opuchniętymi od łez oczami.

— Dobrze, iż przyszedłeś… — ledwo wyszeptała.

Usiedli przy stole. Kasia milczała, a Wojtek starał się ją rozweselić, opowiadał o pracy, o synach.

Słuchała, aż nagle wybuchnęła:

— Nie wytrzymałam, Wojtek. Pił, upadał… Jak zwierzę… Myślałam, iż jest taki jak ty. Dlatego za niego wyszłam. A on… wcale nie był tobą.

— Nie mów tak, Kasiu… — powiedział łagodnie. — Zasługujesz na coś lepszego.

Podeszła do okna. Wstał, objął ją od tyłu:

— Popłacz… będzie lżej.

Odwróciła się, a w jej spojrzeniu było tyle bólu, tyle samotności… Przytulił ją mocno. Nie pamiętał, jak ich usta się spotkały. Nie wiedział, jak znaleźli się w łóżku.

Rano obudzili się obok siebie. Wojtek w milczeniu ubrał się i wyszedł. Kasia leżała nieruchomo, wpatrzona w sufit, niezdolna uwierzyć w to, co się stało.

Od tamtej chwili między nimi była przepaść. Nikt nie wiedział. Nikt się nie domyślił.

Kasia zaczęła coraz rzadziej odwiedzać siostrę. Ewa nie rozumiała:

— Dlaczego mnie unikasz? Co złego zrobiłam?

Kasia nie mogła powiedzieć, iż zdradziła siostrę z jej mężem. Nie potrafiła. Chciała zapomnieć, wymazać. Ale serce płonęło.

Wojtek też cierpiał. Kochał Ewę. Nigdy nie zdradził. Aż do tamtego wieczoru. Teraz żył z winą, którą skrywał w najciemniejszym zakątku duszy.

Minęły lata. Kasia ponownie wyszła za mąż, urodziła córkę. Z Ewą się nie widywały. Ewa nie przyjeżdżała, Kasia też. Wojtek zaczął chorować. Leczenie nie pomagało. Kasia, dowiedziawszy się, przyjechała, mimo iż zabroniła.

Gdy zobaczyła Wojtka, serce się ścisnęło: cień dawnego mężczyzny, wychudzony, z gasnącymi oczami. Odwrócił wzrok, nie mógł na nią patrzeć.

Po jej wyjściu przywołał Ewę:

— Wybacz mi, proszę… — wyszeptał. — Muszę ci coś wyznać. Zdradziłem cię. Raz. Z Kasią… wiele lat temu…

Ewa zastygła. Powoli wstała i wyszła. Tego dnia już do niego nie wróciła.

Tej nocy Wojtka zabrakło.

Śmierć męża Ewa przeżyła w milczeniu. A gdy dwa dni później Kasia stanęła w jej drzwiach, otworzyła sama. Jej twarz była kamienna.

— Po co przyszłaś? Też się spowiadać? — rzuciła ostro.

— Co znaczy „też”?.. — Kasia zbladła.

— Wszystko mi powiedział. Zdradziłaś mnie. A potem udawałaś, iż nic się nie stało. Wynoś się. Nie jesteś mi już siostrą!

— Ewuś… choć na pogrzeb…

— Nie masz tam czego szukać — zatrzasnęła drzwi.

Kasia wybiegła na ulicę, jak oszalała. Serce waliło. W oczach łzy. Wróciła, pukała, dzwoniła. Nikt nie otworzył.

Próbowała jeszcze pół roku. Listy, telefony. Bez odpowiedzi. Ewa raz zadzwoniła sama:

— Jeszcze jeden list — a wszystkim powiem, kim naprawdę jesteś. Zniknij z mojego życia.

Kasia zniknęła.

Minęło dwadzieścia lat. Ani jednego telefonu, ani jednego spotkania. A teraz, gdy Kasia po raz pierwszy od lat pozwoliła sobie na odrobinę spokoju — przyszła wiadomość: Ewa nie żyje…

Kasia pojechała się pożegnać.

Powitali ją siostrzeńcy. Dorośli, zdystansowani. Opowiedzieli, iż matka ciężko chorowała, milczała o wszystkim. O Kasi nie wspominała.

— Dlaczego mnie nie powiadomiliście?

— Mama zabroniła — odparł starszy. — Powiedziała, iż jesteś dla nas obca. Wybacz.

Na cmentarzu Kasia z przerażeniem zobaczyła: Ewa pochowana osobno, daleko od Wojtka.

— Dlaczego nie razem?

— Mama prosiła, by nie kłaść jej obok niego. Powiedziała, iż nie wybaczyła. Ani jemu… ani tobie…

Kasia nie wytrzymała. Płakała. Upadła na kolana:

— Ale ja nie chciaWiedziała teraz, iż niektóre błędy pozostają z człowiekiem na zawsze, niczym niezagojona rana, która nigdy nie przestaje boleć.

Idź do oryginalnego materiału