Nie wiem, czy to przeznaczenie, czy tylko przypadek, ale dzisiaj spotkały się najnieprawdopodobniejsze losy.
Ty szaleńczo zuchwała! Wojtek nerwowo uderzył pięścią w blat kułakiem.
Co ty chcesz powiedzieć?! Moj brat… Zofia zacisnęła zęby, odwracając się do okna.
Twój brat, którego nie widziałaś piętnaście lat! A teraz, jak z prochu, tu jest i natychmiast chcesz go zaprosić na kolację? Wojtek podszedł do żony, głośno sapnął.
Bartek wrócił z Nowego Sącza. Jego firma zawaliła się. Zofia próbowała mówić spokojnie, ale głos jej drżał.
Interesującie, a teraz wyjedzie, by żądać pieniędzy u siostry, którą zdradził w najtrudniejszym momencie. Nie zapomniałaś tego?
Zofia odwróciła wzrok, jakby czyniła czystką kuchenki, choć błyszczała, jak z娓ska kaca.
nie zapomniałam. Ale to moj brat.
A ja… Wojtek urwał, znieruchomiając. Zofia odwróciła się do niego.
Przysłałam zaproszenie. Bartek i jego żona Ewa ze synem Marcinkiem przyjadą dziś wieczorem.
Wojtek zamknął powieki, głęboko westchnął.
A kiedy mi zdradziłaś? Pięć minut przed ich przyjazdem?
… To pytanie przerywała dźwięczna sygnalizacja telefonu. Zofia spojrzała na ekran, marszcząc brwi.
To Katarzyna.
Doskonale, panna Kasia, co jej teraz brakuje! sarknął Wojtek. Wie, iż ojciec zbiegł?
Nie… Zofia zaczęła odpowiadać, ale Wojtek wycedził: Znalazła się pani sankcja?
Wzięła telefon.
Cześć, Kasiu…
Z drugiego końca linii dobiegł dźwięczny głos.
Cześć, mamo! Czy nie przeszkadzamy, jeżeli dziś wpadniemy na kolację? Mam dla was istotną wiadomość!
Wojtek energicznie pokręcił głową, ale Zofia, jakby z celem, szeroko uśmiechnęła się.
Oczywiście, chodźcie! Będziemy bardzo zachwyceni!
Świetnie, więc o siedmé w waszym domu. No… jeszcze kogoś z nami będzie.
Przed tym, gdyby Zofia zdołała zapytać, kto ten ktoś, Kasia odłączyła się.
Słuchaj, Witek, to jest znak…! zawołała Zofia. Dziś cała rodzina się spotka!
Cześć, iż ty masz ochotę śmiać, gdy kłopoty zaciskają się jak cnota odparł, idąc do salonu. Masz przecież bilety w teatr, zapomniałaś?
O, Bóg! Zofia zasłoniła twarz dłonią. Gdzieś po kieszeni sycia…
Widać, iż nie jesteś jedyną, co zapomniała Wojtek rzucił. Zadzwoń wszystkim, by przyszli innego dnia.
Ale Witek…
Żadne ale! i zniknął za drzwiami łazienki.
Zofia opadła na kuchenny stół, trzepcąc palcami po czubkach uszu. Biletu na monolog „Żelaza i mięsa”, który Wojtek kupił miesiąc wcześniej, nie było jej w tym momencie aż do łez. Tym bardziej, że家装a Kasi na echa wyjazdu dzieliła się z matką niemilosiernym bojkotem z powodu jej przyszłego męża, Przemka, którego Zofia uważała za niewłaściwy wybór. Za wiele wypit, za wiele obciągów, za dzień po przyjazdzie. A teraz, jak się okazuje, mają córeczki, Majkę.
Wyciągnęła z zamrażarki warzywa i mięso, ruszając się do gotowania. Gdy z łazienki wyszedł Wojtek, kuchnia była już zapełniana zapachem pieczonego skrzydlaka.
Widzę, iż wszystko zatwierdziłaś zauważył sarkastycznie.
Witeczku, czego ty? Zofia otarła ręce chusteczki. Czyż nie piękny, gdy cała rodzina się spotyka?
Która rodzina? Jeremię Wojtka nurkując. Brat, którego przez piętnaście lat choćby otworzyć drzwi? Kasia, co miesiącami nie dzwoni? A ty o rodzicach Przemka opowiadasz?
Może dziś wszystko się naprawi? spojrzała na niego z nadzieją.
Wojtek pokręcił głową, ale zmierzył się z sytuacją bez większych protestów, idąc do pokoju i mówiąc szeptem: przerażona, co z głowy wychodzi….
Zofia westchnęła, wracając do gotowania. W głębi duszy wiedziała, iż Wojtek ma rację. Ich życie było spokojne, rutynowe. Obaj pracowali w szkole on fizyki, ona języka polskiego i literatury. W nocy popijali czajem, analizując uczniów, projektując wczorze i weekendy, rzadko wybierając się w teatr czy w galerie. Goście w ich domu byli rzadkością głównie koledzy z pracy albo stare przyjaciele. Z rodziną relacje zawsze były trudne. Po śmierci rodziców Zofii i Bartka, brat odjechał do Nowego Sącza i prawie nie składał się do wiadomości, łącząc się na Nowy Rok, co dwa lata. Z Kasią sytuacja była podobna od dziecka była niezależna, po ukończeniu liceum zrezygnowała z nauki na ekonomię, by pracować w restaurant. Dla Zofii to było cioło marzyła, by córka stała się pedagogiem.
Gdy o tym myślała, zadzwoniła dzwoniąc. Na progu stała sąsiadka, Pani Lidka.
Zofiuśko, słodka, przyniosłam chleb z miodem, ugryź Pani Lidka podsunęła tacę zakrytą chustką.
Ojej, Pani Lidka, co za świetny czas! dziś mamy niezwykłych gości.
Naprawdę? mrugała z zaciekawieniem. Kto tu przybywa?
Mój brat Bartek ze żoną i córka Kasia z mężem…
Z mężem? wypaliła Lidka. Czyżby sprawy rodzinne?
Nie mam pojęcia, co Kasia ma na myśli wzruszyła ramionami Zofia. Tylko tyle: ważna wiadomość.
No cóż, życzyć szczęścia! uśmiechnęła się Lidka. A już i coś, co chciałam spytać: mój siostrzeniec z Kibarta, Piotr. Wieczny żołnierz, wdowiec. Czy by nie poszło go dziś zaprosić? Sam tu uszyje, a on zna was wszystkich w mieście…
Zofia była zaskoczona, ale po chwili skinęła głową. jeżeli wieczór miał być porzucony, to niech co najmniej służy komuś.
Oczywiście, niech przychodzi o siedmé.
Pani Lidka rozpromieniła się i ruszyła dom, by przekazać nowinę swojemu siostrzeńcowi.
Wracając do kuchni, Zofia zauważyła mroczny wzrok męża.
Nie mów mi, iż znowu zaprosiłaś kogoś?
Witeczku, lej, nie?= przeprosiła. człowiek tu nie zna ani miasta, ani pracy…
A teraz mamy biuro pracy?
Daj spokój! Usiądzie, popije sarn, może się jakoś zachwyci.
Wojtek machnął ręką i pojechał do sypialni. Ten gest Zofia znała dobrze zniechęcił się, ale zaakceptuje sytuację.
Do sześciu wieczorem wszystko było gotowe: stół był nakryty, a z piekarnika dobywali się wspaniałe zapachy pieczonego mięsa. Wojtek rzucił krótki okładz na stół, w pierwsze chwile uśmiechnął się.
I dobra, może masz rację. Chociaż raz wszyscy razem.
Zofia przyskoczyła do męża i objęła go.
To samo myślę! A w teatr pojedziemy następnym razem.
Wojtek pocałował ją w skronie.
Dobrze, przekonałaś.
Zadzwoniła dzwoniąc. Na progu stał wysoki człowiek z żołnierską troską.
Dzień dobry, jestem Piotr, siostrzeniec Pani Lidki przedstawił siebie.
Wejdź, Piotrze uśmiechnęła się Zofia. Jestem Zofia, a to mój mąż Wojtek.
Wymienili uścisk dłoni. Piotr okazał się rozmowny i przyjemny gość. Opowiadał o swojej служbie w Litwie, mówiąc jak przeszedł w emeryturę po ranie, jak stracił żonę dwa lata temu.
Teraz myślałem, by się wreszcie z bliskiej rodziny przestraszyć wyjaśnił, pijąc herbatę, czekając na resztę gości.
Nie zdążyła odejść, gdy znów zadzwoniła dzwoniąc.
To Kasia Zofia pośpiesznie otwierała.
Ale na progu stał mężczyzna średniego wieku z krótkim fryzurą, okolął go kupka ciemnych włosów, pod który niebieski pasek, i chłopiec około piętnastu lat.
Bartek! Zofia rzuciła się do objęć do brata.
Cześć, siostrzyczko on niepewnie potrząsnął jej plecami. To jest Ewa, moja żona, i mój syn Marcinko.
Wojtek z powstrzymaniem przywitał gości, wprowadzając ich. Bartek czuł się nieswojo, nie przestając patrzeć na siostrę, jakby obawiał się jej oskarżeń. Ewa milczaleć, odpowiadając jednym słowem, a Marcinko całkowicie nie rozłączał się z telefonem.
Jak obchodziły? w końcu spytała Zofia, rozlewa gazety.
Trudno powiedzieć… rozpoczął Bartek, ale zaczął się zastanawiać. Interes został zamykany. Dług jest. Myśleliśmy, co łatwiej będzie tu na początku. Jasne, samotnie jesteśmy, ale użebrował się Lokajem w supermarkecie. Tymczasem…
Ja też pracuję wtrąciła Ewa. w apteczce, kasa. Mała pensja, ale na potrzeby zbiega.
Zofia spojrzała na nich z współczuciem i chciała coś powiedzieć, ale znowu zadzwoniła dzwoniąc.
Na progu stała Kasia, jasnowłosa, w barwinie letniej sukienki, obok wysokiego mężczyzny z siwizną, z dziewczynką siedmiu lat.
Mamo, tata, poznać to Przemek, mój mąż. I nasza córeczka Majka.
Mąż? Zofia bezmyślnie wypuściła wypustkę, którą trzymała. Kiedy…?
Trzy miesiące temu zaślubiliśmy się uśmiechnęła się Kasia. Chciałam wam dowieść temu, ale po tym sporem…
Wojtek podszedł do córki, objęł ją.
Gratulacje. Proszę, stołeczko przygotowany.
Przemek i Majka wezwali w izbę, a Kasia podejrzewająco spojrzała na nieznane twarze przy stole.
A kogo to mają?
To ojcze Bartek z żoną i synem i Piotr, siostrzeniec naszej sąsiadki przedstawiła gości Zofia.
Kasia skrzywiła się.
Ten sam ojciec, co uciekł po śmierci przez babcię i dziadka?
Kasia! ostrzegła Zofia.
Na co to powiedziałam? rozczarowała się córka. Tylko to!
Atmosfera między stół gwałtownie się przewróciła. Bartek odwrócił głowa w dół, Ewa nerwowo kurczęła serwetkę, a Marcinko, w końcu odciągając telefon, ruszył wzrokiem z jednego dorośli do drugiego.
Poproszę o wino zaburczał Piotr, unosząc kieliszek.
Induł klasnął Wojtek, wypomocze wypełniając kielisze.
Po pierwszym toście izba trochę ujarzmiła się. Przemek opowiedział, iż pracuje jako inżynier na fabryce, a Majka uczęszcza na pierwszą klasę, gra w rakicy.
A gdzie się spotkaliście? zainteresowała się Zofia.
W karczmie, gdzie Kasia pracowała odpowiedziała za męża. Przemek przyszedł świętować rozwód.
Wcale romantycznie zauważył Wojtek.
Ale szczerze uśmiechnął się Przemek.
A mnie też było niespodziewanie wtrącił Bartek. Ewa to moja druga żona.
Co? zdziwiła się Zofia. Nie wiedziałam.
Wiele rzeczy nie wiemy o sobie westchnął Bartek.
I dlatego? zaoponowała Kasia.
Kasia! ponownie ostrzegła matka.
Co tam? Tata Bartek sam zniknął piętnaście lat, a teraz wraca jakby ani w czym. No i ciągle w długi. Przyszedł chyba sprawdzić, czy pieniądze?
Nie przybyliśmy po pieniądze! wtrąciła się Ewa. Mamy swoją godność!
Spokój! podniósł głos Wojtek. Nie marnujmy wieczoru. Wszyscy dorośli powinni umieć rozmawiać normalnie.
Wszyscy się uciszyli, a jedynym dźwiękiem był rzadki z całej zupy. Majka i Marcinko ciekawie obserwowały dorosłych, nie rozumiejąc powody napięcia.
Mam propozycję znowu zaburczał Piotr. Poszukuję pracowników dla swojej przyszłości. Mam zamiar otworzyć kawiarnię. Bartek, słyszałeś, iż poszukujesz pracy? Właśnie potrzebuję kierownika.
Kawiarnię? zdziwił się Bartek. Ale nic nie wiem o餐饮ie.
Znam nieoczekiwanie wtrąciła Kasia. Pracowałam trzy lata jako manager w karczmie. Mogę pomóc z organizacją.
Świetnie! ucieszył się Piotr. jeszcze potrzebuję inżyniera. W lokalizacji trzeba przeprowadzić cały remont, przewody star…
To moja specjalność uśmiechnął się Przemek. Mogę doradzić.
Zofia zdumiona obserwowała, jak przed jej oczami uzupełnianie się nieznanych osób.
A gdzie szukasz lokali na kawiarnię? spytała Piotra.
To znasz wskazał Pani Lidka. na sąsiedniej ulicy, tam był browar. Podłogi są wylewane, ale miejsce jest strategiczne.
Wiesz co zaczął mówić Wojtek, kiedyś pracowałem jako budowlacz, zanim się stąpaj z pedagogiki. Mogę pomóc z remontem. Chociażby lepiej poznać przyszłego zięcia.
Dzięki ucieszył się Przemek.
A ja jestem jeszcze dobra w pieczeniu wtrąciła Ewa. wcześnie uczęszczałam na kuchnię, ale nie skończyłam.
Wtedy musisz być w naszej ekipie! ucieszył się Piotr.
Zofia patrzyła na podnieconych gości i nie mogła uwierzyć. Przed godziną byli obcy, teraz roztaczały się na menu, projektzie wystrój i grafie pracy.
Może nazwijmy ją Rodzinna? zaproponowała Kasia.
Idealnie! poparł Piotr. Rodzinna kawiarnia brzmi ciepło.
A dziecięca sala? spytała Majka.
Oczywiście obiecał. dla ciebie i Marcinka, i dla innych dzieci.
Marcinko odchylił telefon i za pierwszy raz wieczorem uśmiechnął się.
A mogę tam być kelnerem po klasach?
Jasne! odpowiedział Piotr. Wychowanie pracy nikomu nie szkodzi.
Zofia złapała wzrok męża i zauważyła w jego oku ten sam pytanie, co ta w jej głowie: Co się dzieje?
A teraz się dzieje coś niezwykłego. Znajomi, którzy połączyli się przypadkiem pod jednym dachem, nagle stały się ekipa jednoznacznie.
Bartek podszedł do siostry i cicho rzekł:
Przepraszam cie, Zofiu. Tyle czasu straciliśmy…
Główne to iż wróciłeś objęła bratka.
Kasia podeszła do rodziców.
Mamo, tato, przepraszam, iż nie powiedziałam o ślubie. Bałem się, iż nie występujecie. Ale Przemek to dobry człowiek, a Majka mnie kocha.
Świadomie, iż jesteś szczęśliwa objęła córke Zofia. Tylko następnym razem nie znikać tak długo, dobrze?
Gdy goście zaczynali zabierać rzeczy, było już bardzo po północy. Wymienili telefony i zaplanowali spotkanie za dwa dni, by obejrzeć lokal na kawiarnię.
Dziękuję za cudowny wieczór rzekł Piotr. Niktby nie pomyślał, iż dziś zdobędzie całkiem zespół.
Zasuwając drzwi za ostatnim gość, Zofia przeszła do męża.
Witeczku, ty nie jesteś zły?
Co za teatr, gdy tutaj takie przedstawienie było! parsknął. I wiesz, cóż, wydaje się, iż nasz kawiarnia będzie świetna.
Nasz? zdumiała się Zofia.
Jasne! Słyszałem, jak ofiarowane menu dla Piotra. Kto będzie lepiej, niż filolog napisał piękne nazwy dla potraw?
Zofia z głębi serca ucieszyła się i objęła żonę.
A to był tylko kolacja, której nikomu nie przyszło do głowy.
Nie mów, iż ty, uśmiechnięte Burton wydaje się, iż los jej oczekiwał.
Stali w pokoju, w gruźli brudnych naczyń i niezakończonych potraw, ale oboje czuli, iż dziś coś ważnego się wydarzyło. Rodzina, która przez wiele lat rozegrała się, nagle wróciła do siebie. I choćby nowe jej członkowie pojawiły się.
A wszystko za sprawą kolacji, której nikomu nie przyszło do głowy.