Pamiętacie aferę z czapką na US Open? Rykoszetem dostaje teraz... inna polska firma

natemat.pl 3 godzin temu
Pod koniec sierpnia wybuchła afera z czapką na US Open. Jeden z kibiców zabrał ją chłopcu sprzed nosa. Internetowi detektywi momentalnie ustalili, iż sprawcą zamieszania był milioner z Polski. Niestety przez zbieżność nazw firm rykoszetem oberwał... zupełnie niezwiązany ze sprawą biznesmen.


Po meczu Kamila Majchrzaka z Karenem Chaczanowem na US Open świat obiegło nagranie, o którym pisały choćby największe zagraniczne media. Pokazywało ono mężczyznę, który zabrał młodemu kibicowi czapkę podarowaną mu przez polskiego tenisistę.

Okazało się, iż za sytuację odpowiedzialny był Polak – Piotr Szczerek, prezes firmy brukarskiej DROGBRUK oraz jeden ze sponsorów Polskiego Związku Tenisowego.

Afera z czapką na US Open. Obrywa inna firma z Polski


Wspomniane przedsiębiorstwo mieści się w Błaszkach (woj. łódzkie). Okazało się jednak, iż firma o bardzo podobnej nazwie jest też w Zgorzelcu. Niektórzy internauci nie sprawdzili jednak tego dokładnie i niezwiązanego ze sprawą biznesmena wylała się fala krytyki.

"Gazeta Wyborcza" skontaktowała się z właścicielem "Drog-Bruk" ze Zgorzelca. Mężczyzna przyznał, iż "przez pierwsze dwa dni telefon dzwonił od rana do wieczora". Pojawiały się negatywne opinie o firmie w sieci, a "średnia ocen zgorzeleckiego przedsiębiorstwa spadła z 5 do 1,2".

Co więcej, biznesmenowi choćby grożono, a klienci – jak powiedział – "zaczęli odchodzić". – Ludzie wypisują naprawdę wstrząsające rzeczy. Dostaję pogróżki, iż mnie zlinczują publicznie na rynku. Za czapkę, której nigdy nie miałem w rękach – przyznał. Choć opublikował oświadczenie, w którym zapewnił, iż ze skandalem nie ma nic wspólnego, to na nic się to zdało.

"Drog-Bruk" ze Zgorzelca nie ma nic wspólnego z tą aferą


Dodajmy, iż prawdziwy sprawca incydentu też zabrał głos w sprawie. Przeprosił i wspomniał, iż oddał chłopcu czapkę. Teraz właściciel zgorzeleckiego biznesu ma do niego żal.

– Przeprosił wszystkich, ale nie firmy o tej samej nazwie. A przecież nam też się oberwało. Mógł dodać jedno zdanie, nic by mu się nie stało. On ma dużo większą firmę niż ja i może się podnieść. A ja muszę budować wszystko od nowa – powiedział przedsiębiorca.

Idź do oryginalnego materiału