W tym artykule:
- Ale tak serio ... jak pachnie duch?
- Charlotte Tilbury Magic Energy: duch lasu i świętego drzewa
- Juliette Has A Gun Not A Perfume: zapach, którego nie ma (a jednak jest)
- Eisenberg Secret N°V Ambre D'Orient: widmo z ciepłego, zakurzonego pałacu
Każdy zamek z duszą ma swoją Białą Damę. Snująca się po kamiennych korytarzach, zawieszona między światami, jest duchem tragicznym, pięknym i na wskroś tajemniczym. Jej legenda to opowieść o utraconej miłości, zdradzie lub niedokończonej misji. Widziano ją w oknach komnat, na skąpanych w świetle księżyca blankach, jej biała suknia szeleściła w pustych salach balowych. Jej obecność czuć w nagłym chłodzie, w przeciągu, który zamyka drzwi, w poczuciu, iż ktoś na nas patrzy. Może choćby w chłodnym wietrznym zapachu, woni liści i starego drewna.
Ale tak serio ... jak pachnie duch?
Gdyby spróbować uchwycić jego zapach, czym by był? Z pewnością nie byłby to ciężki, dosłowny aromat kwiatów czy przypraw. To byłby raczej zapach przestrzeni, pamięci i tego, co niewidoczne dla oczu. To woń chłodnej pościeli w dawno nieużywanej sypialni. Zapach kurzu tańczącego w promieniu światła wpadającym przez gotyckie okno. To aromat białych, woskowych świec i subtelna woń kadzidła, które oczyszczało przestrzeń. To zapach-widmo.
W świecie perfumerii istnieją kompozycje, które idealnie wpisują się w tę eteryczną estetykę. To zapachy minimalistyczne, przestrzenne, zbudowane na „białych” składnikach: białym piżmie, aldehydach, bladej irysowej nucie czy sakralnym kadzidle. To perfumy-duchy. Tworzą intrygującą, niemal nadprzyrodzoną aurę. Oto trzy z nich, które zabiorą cię w podróż do innego wymiaru.
Charlotte Tilbury Magic Energy: duch lasu i świętego drzewa
View Burdaffi on the source websiteTo nie jest duch z zimnego zamku. To dobra, opiekuńcza energia, która zamieszkuje prastary las lub święte, zapomniane miejsce. To zapach, który nie straszy, ale koi, uziemia i oczyszcza aurę.
.
Charlotte Tilbury Magic Energy — tajemnicze składniki:
Jego sercem jest duet sakralnych „białych” nut: palo santo i olibanum (kadzidło frankońskie). To aromaty od wieków używane w rytuałach oczyszczających, tworzące wrażenie białego, aromatycznego dymu, który wiruje w powietrzu. Towarzyszy im chłodny, leśny powiew cyprysu i zielonego mirtu, a świetlistości dodaje energetyczna bergamotka. Unikalnym składnikiem jest tu ekstrakt z alg, który wnosi subtelną, słoną, morską nutę – jak wspomnienie mgły unoszącej się nad brzegiem morza o świcie.
Charlotte Tilbury Magic Energy — moja recenzja:
Magic Energy to zapach niemal terapeutyczny. Jest niesamowicie przestrzenny i napowietrzony. Pachnie jak powietrze w lesie iglastym po deszczu, zmieszane z dymem z ogniska, przy którym szaman odprawiał swoje rytuały. To perfumy, które nosi się dla siebie, by poczuć się bezpiecznie i w harmonii. Nie zostawiają ciężkiego ogona, ale tworzą wokół noszącej je osoby subtelną, magnetyczną i bardzo pozytywną poświatę. To zapach ducha natury.
Juliette Has A Gun Not A Perfume: zapach, którego nie ma (a jednak jest)
View Burdaffi on the source websiteTo jest kwintesencja zapachu-widma. Kompozycja tak minimalistyczna i abstrakcyjna, iż jej nazwa mówi wszystko: „To Nie Perfumy”. To olfaktoryczny paradoks, który igra z naszą percepcją. To duch nowoczesny, miejski, który przemyka niezauważony, ale zostawia po sobie nieodparte wrażenie czyjejś obecności.
Juliette Has A Gun Not A Perfume — tajemnicze składniki:
Cała tajemnica tkwi w jednym, jedynym składniku: Cetaloxie. To syntetyczna molekuła, która jest wersją ambroksanu, naśladującą woń ambry – jednego z najcenniejszych składników w perfumerii. Sama w sobie pachnie czystością, czymś piżmowym, lekko drzewnym. Ale jej prawdziwa magia uaktywnia się w kontakcie ze skórą.
Juliette Has A Gun Not A Perfume — moja recenzja:
Not A Perfume to najbardziej osobisty zapach, jaki można sobie wyobrazić, bo na każdej skórze pachnie inaczej. On nie pachnie czymś, on sprawia, iż to ty pachniesz bardziej. Podbija twój naturalny zapach, tworząc jego wyidealizowaną, czystą i niezwykle zmysłową wersję. Jest jak przezroczysty welon. Czasem wydaje ci się, iż go nie czujesz, by po chwili znów go wychwycić przy ruchu włosów czy obrocie głowy. To zapachowy duch w maszynie, idealny dla minimalistki, która chce pachnieć po prostu sobą, tylko lepiej.
Eisenberg Secret N°V Ambre D'Orient: widmo z ciepłego, zakurzonego pałacu
View Burdaffi on the source websiteTen duch ma bogatą przeszłość. Mieszka w orientalnym, pełnym skarbów pałacu lub w zakurzonej bibliotece obitej drewnianą boazerią. To duch arystokraty, otoczony wonią cennych żywic, starych ksiąg i egzotycznych przypraw. Nie jest to duch chłodny i eteryczny, ale ciepły, nostalgiczny i magnetyczny. Jego obecność nie mrozi krwi w żyłach, ale intryguje i przyciąga.
Eisenberg Secret N°V Ambre D'Orient — tajemnicze składniki:
Jego duszą są dwie biblijne, prastare żywice: mirra i kadzidło, które od razu nadają kompozycji sakralnego, tajemniczego charakteru. Jednak tutaj nie są one zimne. Otula je gęste, złote ciepło ambry i słodkiej wanilii. W tle przemyka korzenna nuta cynamonu i ziemista, mroczna paczula. Kwiatowy akcent jaśminu i róży jest jak wspomnienie perfum, których duch używał za życia.
Eisenberg Secret N°V Ambre D'Orient — moja recenzja:
Ambre D'Orient to zapach niezwykle złożony i ciepły. Pachnie jak rozgrzane słońcem drewno, dym z kadzideł i słodka, bursztynowa żywica. To zapach-opowieść. Nosząc go, czuję się jak bohaterka powieści historycznej, która odkrywa zapomniany sekret. Jest otulający i bardzo zmysłowy, ale wciąż utrzymany w estetyce tajemnicy. To idealny wybór na chłodne wieczory, dla kobiety, która kocha zapachy z głębią i historią. Trochę jak zapach ducha, który nie chce straszyć, ale chce, by o nim pamiętano.