Wraz z sezonem urlopowym niczym bumerang powraca temat paragonów grozy. Większość z nich dotyczy rachunków otrzymanych w restauracjach mieszczących się w popularnych kurortach i miastach w Polsce, a zwłaszcza nad morzem i na Podhalu. Zaskakują nie tylko ceny posiłków (np. za rybę), ale także różne dodatki i inne, jak np. wliczony wysoki serwis. Za co jeszcze liczą restauracje? Z niecodzienną opłatą można spotkać się w Rumunii.
REKLAMA
Zobacz wideo Zakupy bez listy oznaczają większy paragon i przepełnioną lodówkę? "Zlecam zakupy mężowi"
Pokazał rachunek z rumuńskie restauracji. "To nie tylko polska specjalność"
Paragon grozy, który niedawno okrążył sieć, pochodził z restauracji znajdującej się w mieście Mamaja, czyli najstarszej i największej miejscowości turystycznej w Rumunii położonej nad Morzem Czarnym. Jego zdjęcie udostępnił na platformie X Kamil Całus, analityk oraz miłośnik Mołdawii i Rumunii.
Paragony grozy to nie tylko polska specjalność
- zaznaczył w poście. Choć jego zdaniem 170 zł za dwie porcje dorady z grilla "to jeszcze nie tak źle", to już kwota, jaką przyszło zapłacić za dodatki, wzbudzała zaskoczenie. Mowa o smażonych ziemniakach za 32 zł oraz tiramisu za 50 zł, które zdaniem autora "robiły wrażenie".
I to choćby na mnie, a pamiętajcie, iż jestem ze Świnoujścia
- zdradził. To jednak nie koniec, gdyż poza powyższymi na rachunku pojawiła się jeszcze jedna pozycja, której cena opiewała na 13 zł. Chodziło o... sztućce w wersji premium. Nie jest jednak wiadomo, co dokładnie kryło się pod tą nazwą.
Internauci zaskoczeni cenami. "To raczej anomalia"
Wpis analityka wywołał niemałe poruszenie w komentarzach. Podczas gdy niektórzy nie kryli zaskoczenia cenami (wszakże Rumunia uważana jest za stosunkowo niedrogi, a przy tym interesujący kierunek), inny uspokajali.
Ale spokojnie, to raczej anomalia i ładne odchylenie od normy
Dobrze, iż znam tańsze miejsca
Czy ta Mamaia to nie jest najdroższy kurort w Rumunii? Gdy byłem tam kilka lat temu, odniosłem wrażenie, iż to ich 'Dubaj'
- możemy przeczytać pod postem. Jeden z internautów pokazał też przykładowy posiłek, jaki jadł... w Japonii.
Tymczasem w Japonii. 25 zł, brak napiwków. Ryż, zielona herbata i woda do woli
- napisał, dorzucając zdjęcie pokaźnej porcji jedzenia składającego się z kilku posiłków, w tym makaronu, warzyw oraz ryby. Całość wyglądała bardzo apetycznie.
Czy w Rumunii daje się napiwki? O tym pamiętaj
Przy okazji warto wspomnieć, iż choć na paragonie nie ma wliczonego serwisu, przyjęło się, iż w restauracjach w Rumunii pozostawia się napiwek. zwykle wynosi on od 5 do 10 proc. całego zamówienia (co ciekawe, napiwek daje się też taksówkarzom). Niektórzy zaokrąglają też po prostu kwotę z rachunku. Dlatego jeżeli planujesz odwiedzić ten kraj, warto o tym pamiętać. Czy zostawiasz napiwki w Polsce? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.