Podróżując po Gruzji, nie sposób nie zauważyć ogromnej liczby obywateli kraju Putina. Język słychać zarówno na ulicach, jak i w barach oraz restauracjach. Zatrzymuję się przy jednym z pubów w Tbilisi i spotykam grupę ludzi mówiących po angielsku. Jednym z nich jest Rosjanin, Dimitry. - Wielu moich znajomych opuściło kraj. Nikt nie chce wrócić - mówi.
REKLAMA
Zobacz wideo Jak Rosja zobaczy naszą słabość, to ją wykorzysta i zaatakuje
Rosjanie uciekli z kraju. "Wszyscy jesteśmy ofiarami polityków"
Dima myślał o przeprowadzce już kilka lat temu. Chciał się dobrze przygotować - znaleźć lepszą pracę i odłożyć pieniądze, by później nie martwić się o finanse. Nie zdążył. Gdy wybuchła wojna, miał niewielkie oszczędności. Wystarczyło jednak, by kupić bilet w jedną stronę. - To był początek marca 2022 roku, miałem szczęście, iż go znalazłem - mówi, dodając, iż podróż z Moskwy kosztowała go wówczas 3 tys. dolarów. Bez wahania spakował walizki i przeprowadził się do Gruzji. Podobnie postąpili jego znajomi, którzy rozjechali się po świecie. Mieszkają m.in. USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Holandii, Włoszech i Grecji.
- w tej chwili w Rosji wystarczy polubić jakiś post na Facebooku zawierający treść przeciwko władzom, by trafić do więzienia na kilka lat. Rosyjskie więzienie nie jest miłym miejscem [...] Próbowałem przeprowadzić się z byłą dziewczyną, ale okazało się, iż tylko ja byłem gotowy na zmianę życia. Można więc powiedzieć, iż rozstaliśmy się ze względów politycznych - wspomina.
GruzjaOtwórz galerię
Czy Rosjanom trudno znaleźć pracę? Dima odpowiada, iż rekrutacja bywa wyzwaniem. W szczególności w przypadku firm amerykańskich lub europejskich. - Nie dlatego, iż nas nienawidzą. Po prostu rozumieją, iż jeżeli podpiszą ze mną kontrakt, mogą zostać "uwikłani", objęci sankcjami. To ryzyko dla ich biznesu - tłumaczy. Równocześnie dodaje, iż w ubiegłym roku umówił się na rozmowę kwalifikacyjną w ukraińskiej firmie. Nieśmiało podkreślił, iż ma obywatelstwo rosyjskie. Usłyszał, iż to nic. Został przyjęty.
- Moi przyjaciele z Ukrainy, Rosji, Białorusi rozumieją szaleństwo tej sytuacji. W rzeczywistości wszyscy jesteśmy ofiarami polityków i dlatego nie mamy nienawiści do siebie nawzajem, nienawiść nie pomaga - mówi.
Gruzini o Rosjanach. "Powinnam ich najbardziej nienawidzić"
W niektórych miejscach, na murach i budynkach, można dostrzec antyrosyjskie napisy. W końcu należy pamiętać, iż wspomnienia wydarzeń sprzed 17 lat wciąż są żywe, a rany mieszkańców jeszcze się nie zagoiły. To właśnie wtedy, w sierpniu 2008 roku, Rosja napadła na Gruzję. Rozmawiam o tym z Madi, lokalną przewodniczką, która oprowadza mnie po Kachetii. Ze łzami w oczach opowiada o bliskich straconych w wyniku konfliktu, ale zaznacza, iż nie czuje nienawiści. Wręcz przeciwnie.
Tbilisi, Gruzja. Fot. materiały prywatne
- Powinnam ich najbardziej nienawidzić, bo straciłam bliskich. Mój tata miał w ciele 27 kul. Nie żyje też mój wujek i kuzyni, ale jestem pewna, iż Rosjanie też stracili wiele osób. Rozdziera mi to serce - mówi. Obie z trudem powstrzymujemy łzy, ale Madi chce kontynuować, bo uważa, iż to, co się teraz dzieje, jest zwyczajnie niesprawiedliwe. - Współczuję im, bo musieli opuścić swój dom, szukać lepszego życia gdzieś indziej. Większość z nich nie chce brać udziału w wojnie. Nie chce zabijać braci i sióstr. Prawie każdego dnia spotykam Rosjan w pracy. Oni są niesamowici - opowiada. Wspomina, iż niedawno wśród uczestników jej wycieczki była młoda dziewczyna, która wstydziła przyznać się, skąd pochodzi. - Przez jednego głupiego polityka, cały świat jest przeciwko nim. I to nie jest sprawiedliwe. jeżeli chcesz czegoś nienawidzić, to polityki, nie ludzi - dodaje.
Podobnego zdania jest pracownik baru, w którym poznałam Dimę. Jego zdaniem ludzi nie obchodzi, skąd jesteś. - Dlaczego każdy Rosjanin ma być zły? Przyjechali tutaj, bo nie wspierają Putina - mówi. Zaznacza jednak, iż wielu młodych Gruzinów ma odmienne poglądy. Twierdzą, iż Rosja i jej obywatele są ich największym wrogiem. Przekonuję się o tym niedługo później, rozmawiając z jednym ze studentów.
Rosja wrogiem numer jeden? "Wcale ich to nie obchodzi"
Kakhaber, którego poznaję pod koniec pobytu w Tbilisi, przedstawia mi sytuację z innej perspektywy. Zarówno on, jak i jego znajomi, nie mogą znieść obecności Rosjan ani dźwięku ich języka. Zaznacza, iż liczba, jaką muszą spotykać każdego dnia, "jest szalona".
- Przyzwyczailiśmy się do tego, w końcu są tu od 2022 roku. Ale to, czego nie możemy zaakceptować, to ich arogancka postawa. Fakt, iż większość tak naprawdę nie wiedziała, co wydarzyło się w 2008 roku, kiedy zabili setki obywateli Gruzji - opowiada. - Wyraźnie pamiętam ten dzień, kiedy uciekaliśmy z rodzinnego miasta, Gori. Mój ojciec miał samochód i pomagał innym uciec z nami. Rosjanie o tym nie wiedzą, tak naprawdę wcale ich to nie obchodzi - słyszę. Zaznacza, iż nie jest jedyny i wielu Gruzinów wcale nie cieszy się na ich widok. Irytuje ich to, iż płacą, by puszczać rodzime piosenki w lokalach i inicjują rozmowy po rosyjsku. - Jakbyśmy mieli obowiązek, by znać ich zgniły język. Żadnego szacunku dla kultury, żadnego szacunku ani żalu za to, jaka była ich polityka przez cały czas. I nie możemy tego zaakceptować. Mam nadzieję, iż opuszczą mój kraj tak szybko, jak to możliwe - podsumowuje.