**Wołanie serca**
„Następny!” – zawołała pielęgniarka, gdy z gabinetu lekarki Diany Wiśniewskiej wyszedł kolejny pacjent.
„Dzień dobry” – przywitał się Przemek i, uśmiechając się uprzejmie, podszedł do biurka, zajmując miejsce na krześle.
„Dobry wieczór” – odpowiedziała Diana. Była młodą lekarką, i jakoś nieswojo było mówić do niej „pani doktor”, choć pielęgniarka i tak to robiła.
Gdy uniosła wzrok na przybysza, natychmiast natknęła się na znajome spojrzenie szarych oczu. Serce zabiło mocniej, ale gwałtownie się opanowała.
„Przemek?” – to był jej dawny kolega ze szkoły, z którym kiedyś się przyjaźnili.
Kiedy Diana po maturze wyjechała do Warszawy na studia medyczne, Przemek został w ich małym miasteczku. Po pierwsze, chorował ojciec, a po drugie – nie dostał się na żadne studia, a na płatne ojciec nie mógł sobie pozwolić. Matka zmarła sześć lat temu, żyli we dwójkę.
Przed nią siedział dojrzały Przemek, jeszcze przystojniejszy niż w pamięci. Diana miała wątpliwości, czy rzeczywiście coś mu dolega, ale zapytała:
„Co cię niepokoi? Słucham.”
„Skargi na kołatanie serca, szczególnie kiedy na ciebie patrzę” – odparł z uśmiechem.
„Oj, to ja chyba pójdę” – rzuciła pielęgniarka, rzucając Przemkowi znaczące spojrzenie. I tak to był ostatni pacjent na dziś. Wyszła.
„Diana, przyszedłem, bo mnie unikasz. A muszę z tobą porozmawiać. Za dwa dni wyjeżdżam w trasę na dwa tygodnie. Wiem, co możesz powiedzieć – żonaty, dzieci…”
Między Dianą a Przemkiem w szkole było coś więcej. Chodzili razem na lekcje, wracali razem, wieczorami chodzili do kina, spacerowali. Oboje przystojni, nikt choćby nie wątpił, iż kiedyś się pobiorą. Ale los potoczył się inaczej. Jeszcze w szkole Przemka nie odstępowała Kinga z równoległej klasy. Czekała na niego na przerwach, po szkole też. On jednak nie zwracał uwagi na jej wybryki – widział tylko Dianę.
„Przemuś, i tak będziesz mój. Znasz tę starą piosenkę: «Nic nie poradzisz, zakochasz się i ożenisz, i tak będziesz mój»?” – nuciła mu, a potem wybuchała śmiechem.
Diana dostała się na medycynę i wyjechała. Przemek został w domu. Od razu znalazł pracę, jednocześnie ucząc się na kierowcę ciężarówek. Potem czekał na wojsko. Służbę odbył. Z Dianą prawie się nie widywali – rzadko przyjeżdżała na wakacje.
Za to po wojsku przyczepiła się do niego Kinga. Pracowała na stoisku z owocami, była przebojowa, lubiła wypić. Pewnego dnia Artur, przyjaciel Przemka, zaprosił kilkanaście osób do knajpy na swoje urodziny. Kinga usiadła obok Przemka, a gdy wyszedł na papierosa, niezauważenie dolewała mu wódki do wina. Przemek choćby nie zorientował się, kiedy się upił.
„Coś cię mocno rozkłada” – zdziwił się Artur, patrząc na niego. – „Zaraz wezwę taksówkę, od