„Powrót do przeszłości” — historia pewnych urodzin

polregion.pl 11 godzin temu

Dzisiaj rano Jadwiga gwałtownie rozkładała serwetki i ustawiała zastawę. To były urodziny jej męża – Ryszarda. Data wprawdzie nie okrągła, ale ważna. Córki z rodzinami obiecały przyjechać, a wnuki od dawna prosiły o „prawdziwe przyjęcie, jak dawniej”. Jadwiga przypomniała sobie, jak to wyglądało kiedyś, w latach dziewięćdziesiątych…

Wtedy wszystko przychodziło z trudem. Brakowało pieniędzy, a produkty zdobywało się wręcz „walką”. Ale zawsze starała się – dla rodziny, dla ciepła i euforii w domu. Szczególnie przed świętami.

Tamten rok zaczął się od zwykłej dziecięcej prośby. Córki, Ania i Basia, wróciły ze szkoły z przygaszonymi oczami. Oceny dobre, ale humoru – zero. Potem Ania się przyznała:
– Mamo, wszyscy w klasie już mają angorskie berety, tylko my w starych czapkach. No kup, proszę!

Jadwiga uległa. Nie byli bogaci, ale córki były mądre, starały się, pomagały. Pobiegła na bazar, wydzieliła ostatnie złotówki – i kupiła. Ku euforii dziewczynek – i swojej. Ale na świętowanie już nie zostało nic.

Ocalił przypadek. Następnego dnia w sklepie spożywczym ktoś krzyknął:
– Kiełbasa! – i tłum rzucił się do lady. Jadwiga zdążyła złapać dwa kawałki ulubionej gotowanej. W sobotę udało jej się zdobyć masło – sprzedawczyni szepnęła, kiedy będą „wyrzucać”. Z kartkami i córkami na pomocnicy, Jadwiga osiągnęła cel.

W niedzielę stół był zastawiony – jak za najlepszych czasów. Na środku kurczak, rumiany, chrupiący, na poduszce z ryżu. Teściowi szczególnie smakowała sałatka z topionych serków, jajek i czosnku. Szarlotka wyszła znakomicie – teściowa choćby prosiła o przepis.

A teraz – teraźniejszość. Córki dorosły, każda ma swoją rodzinę, dzieci. Rodziców Ryszarda i Jadwigi już dawno nie ma. Ale oto – niedziela, i znów urodziny. Ryszard poszedł na spacer z Reksem, ich psem, a Jadwiga znów nakrywała stół. Nie zamówiona pizza, nie sushi – tylko domowy obiad. Stary, dobry, serdeczny.

Goście zaczęli się zjeżdżać niemal równocześnie. Wnuki hałasowały w przedpokoju, zrzucając buty, Ania z Basią przytuliły matkę.
– Mamo, a co tak pysznie pachnie? – zapytała Ania.
– Nie chcemy pizzy! – krzyknęły wnuki z korytarza.

Ostatni wszedł Ryszard. Wszyscy rzucili się z życzeniami.
– No to chodźmy do stołu – uśmiechnęła się Jadwiga.

Gdy weszli do pokoju, gdzie stał zastawiony stół, wszyscy zamilkli.
– Mamo – wyszeptała Basia – to jak w dzieciństwie… Kurczak – jak wtedy, ulubiona sałatka, ryż…

Śmiech, toast, ciasto z herbatą. Wszystko – jak dawniej. Tylko doroślej.

Kiedy wszyscy odjechali, Ryszard przytulił Jadwigę:
– Dziękuję, kochanie. Zabierz mnie z powrotem w tamten czas. Byliśmy wtedy szczęśliwi. Choć bez pieniędzy, kanapę odkładali rok, balkonu nie mogli oszklić. Ale byliśmy – razem. I teraz jesteśmy razem. A to najważniejsze.

– Sto lat, kochany. Niech takich dni będzie nam jeszcze bardzo, bardzo wiele. W końcu szczęście nie mierzy się stanem konta, a tym, kto siedzi przy stole.

Idź do oryginalnego materiału