Strach przed samotnością
Bożena ma 58 lat i z przerażeniem patrzy w przyszłość. Za dwa lata czeka ją potencjalna emerytura i Bożena kompletnie nie wie, co zrobi ze swoją samotnością. Już dziś samotne wieczory i weekendy są dla niej straszne. Najgorsze te latem, kiedy ludzie gdzieś jadą, bawią się, wspólnie grillują. Ona siedzi w domu i ogląda seriale w telewizji. Łatwiej jest w ciągu tygodnia, kiedy idzie do pracy.
- Nudna ta moja praca, jestem urzędniczką – mówi. - Siedzę z nosem w papierach. Ale przynajmniej mam jakieś zajęcie, pogadam z koleżankami.
Poza pracą ich nie widuje. Wszystkie mają domy, mężów, niektóre jeszcze całkiem małe dzieci, inne wnuki. Wszystkie spędzają czas z rodzinami. Samotna jest tylko Bożena. Innych koleżanek nie ma. Jakoś tak kiedy była z mężem, nie było czasu w przyjaźnie. Stale mieli coś do roboty. A potem okazało się, iż Bożena została kompletnie sama.
- Rodzice nie żyją, córka mieszka w Szkocji. Mam jeszcze siostrę, ale ona ma swoje życie i mną się nie interesuje – opowiada Bożena. - A ja tak bardzo chciałabym mieć jakiegoś bliskiego człowieka. No i z tego wyszła ta cała głupota.
Nie będziesz sama
Mąż Bożeny zmarł osiem lat temu. Kiedy byli razem, ich życie towarzyskie kwitło. Chodzili do znajomych, zapraszali ludzi do siebie. Wyjeżdżali często na wspólne weekendy z przyjaciółmi, czasami na wakacje. No ale mąż Bożeny umarł. Niespodziewanie i nagle. Zdrowy człowiek nagle zniknął. Dostał udaru, leżał kilka dni w szpitalu, nie dało się nic zrobić. I Bożena nagle została kompletnie sama. Przerażona i zdziwiona, iż tak może się wydarzyć. Przecież mąż miał zaledwie 52 lata i mieli przed sobą długie życie.
Bożena na pogrzebie słyszała od znajomych, iż jej nie zostawią. Że nie będzie sama. Jakoś tak cieplej robiło się na sercu, słysząc te obietnice. Ale czas mijał, telefon milczał. Skończyły się wspólne spotkania, letnie grille.
- Nikt wdowy zapraszać nie chciał, nikt się mną nie interesował – opowiada Bożena. - To co miałam robić? Wydzwaniać do ludzi i pytać, czemu już mnie nie zapraszają?
Było jej przykro i to bardzo przykro. Kolega męża obchodził 55 urodziny. Przecież byli bardzo blisko, spotykali się z nim i jego żoną bardzo często. Bożena wiedziała, iż zrobił huczna imprezę. Ale ona została pominięta.
- I nagle człowiek zaczyna się staczać w taką nicość. Wszyscy coś robią, mają ze sobą kontakt – mówi Bożena. - Ja stałam się niewidzialna.
Próbowała znaleźć sobie jakieś dodatkowe zajęcia. Ale joga ją nuży, siłowni nie lubi. Chciała dołączyć do grupy chodzącej z kijami. Wszyscy byli zaawansowani, ona początkująca. Mieli pretensje, iż zwalnia im tempo.
- No to dałam sobie spokój – mówi Bożena. - Zaszyłam się w domu. Ale to bycie non stop sama jest dla mnie przygnębiające.
Szukam kogoś, kogoś na stałe
Na Facebooku Bożena znalazła grupy dla osób samotnych, takich jak ona. Z pewną nieśmiałością dołączyła, obserwowała, nie wychylała się nigdy. Czasami czuła zażenowanie, jak pojawiał się jakiś ciekawszy facet i kilkaset kobiet zaraz się na niego rzucało.
- No i te niektóre posty. „Panie pokazują nóżki”. I te kobiety 50 plus wrzucają swoje zdjęcia nóg – wzdycha Bożena. - Ale jakoś tam w tych grupach trwałam.
Kiedy Marek opublikował post, wydał jej się interesujący. Odważyła się napisać do niego prywatnie, bo nigdy by chyba nie skomentowała. Ku jej zdziwieniu, odpisał. Ze dwa tygodnie prowadzili konwersację. Bożenie wróciła chęć do życia.
- Nie mieszkamy w tym samym mieście, ale i tak mnie to uskrzydlało – opowiada Bożena. - W końcu zaproponował spotkanie. Wspólny weekend w uroczej leśniczówce. Byłam bardzo podekscytowana.
Kupiła nowe ubrania, poszła do fryzjera, do kosmetyczki, zrobiła świeże paznokcie. Nadszarpnęła swój urzędniczy budżet. Wyjazd też nie był tani, mieli zapłacić każde za siebie. Bożena nie ma samochodu, miała dojechać pociągiem, Marek miał ją odebrać z najbliższej stacji.
Na początku było cudownie
Całkiem fajnie im się gadało. Marek co prawda był niższy, niż się wydawało na zdjęciach, ale Bożenie choćby to nie przeszkadzało, choć nie lubi niewysokich facetów. Poszli na romantyczny spacer do lasu, choćby się pocałowali. Marek wyznał, iż Bożena bardzo mu się podoba i dlatego wybrał tylko ją z grona wielu kobiet, które do niego napisały.
- Bardzo mi to pochlebiało, czułam się wyróżniona – opowiada Bożena. - Jedna rzecz, która mnie wkurzała, to był fakt, iż on cały czas robił coś w telefonie. Szykowaliśmy się do kolacji, Marek nieopatrznie zostawił w moim pokoju telefon i poszedł pod prysznic. Ukradkiem zajrzałam do jego telefonu i okazało się, iż on pisze chyba z dziesięcioma kobietami naraz. I umawia się z nimi na randki.
Czar prysł, Bożena poczuła się jak skończona idiotka. Jedne kobiety dziękowały Markowi za spotkanie, inne już szykowały się z nim na wyjazdy.
- Nie powiedziałam mu ani słowa, w końcu co miałam mówić? - opowiada Bożena. - Zdradzał mnie już na pierwszej randce. Przecież pisaliśmy ze sobą, twierdził, iż szuka tej jedynej, iż jestem jego wybranką. Byłam zwyczajnie naiwna.
Marek próbował namówić Bożenę na wspólną noc, ale jakoś się wymówiła. Zaszyła się w swoim pokoju, rano poprosiła o odwiezienie na stację. Wróciła do domu, do swojej samotności.
- Chyba już nie zaryzykuję takiej znajomości – mówi Bożena. - Czuję się bardzo podle. Ale napisałam o tym na grupie. Niech kobiety nie będą naiwne. Marek się jednak nie zraził. Widzę, iż wstawia nowe posty i dalej ma mnóstwo lajków.