Prezent ślubny od teściowej: Lepiej nic, niż to!

newsempire24.com 5 dni temu

No i co, posłuchaj tej historii śmieszna i trochę smutna zarazem.

Ola i Marek mieli wesele. Wszystko szło pięknie, aż prowadzący oznajmił: Czas na prezenty!. Najpierw gratulowali rodzice panny młodej, a potem przyszła kolej na mamę Marka Gertrudę Nowak. Niosła wielkie pudełko przyozdobione jasnoniebieską wstążką.

Ojej, co tam może być? szepnęła Ola, trącając Marka.

Nie mam pojęcia. Mama trzymała to w tajemnicy odparł zakłopotany pan młody.

Postanowili rozpakować prezenty dopiero następnego dnia, gdy już opadnie weselny kurz. Ola zaproponowała, żeby zacząć od tego od teściowej. Rozwiązali kokardę, podnieśli wieko i zastygli w osłupieniu.

Od dawna dziwiło Olę jedno: Marek nigdy nie brał niczego bez pytania. choćby najmniejszej rzeczy.

Mogę zjeść ostatniego cukierka? pytał nieśmiało, wpatrując się w samotną pralinkę w pudełku.

No jasne! dziwiła się Ola. choćby nie musiałeś pytać.

Tak mnie wychowano uśmiechał się zawstydzony, rozwijając papier.

Dopiero po kilku miesiącach Ola zrozumiała, skąd ta dziwna cecha.

Pewnego dnia Marek zabrał ją do rodziców Gertrudy i Franciszka Nowaków. Na początku teściowa wydawała się miła, ale pierwsze wrażenie gwałtownie prysnęło przy obiedzie.

Przed każdym gościem stał talerz z dwiema łyżkami ziemniaków i malutkim kotletem mielonym. Marek gwałtownie skończył i cicho poprosił o dokładkę.

Znowu wpychasz w siebie jak nieprzytomny! Ciebie nigdy nie można nasycić! oburzyła się głośno Gertruda, co głęboko zszokowało Olę.

Gdy Franciszek poprosił o więcej, teściowa z uśmiechem nałożyła mu pełny talerz. Ola jadła w milczeniu, przerażona jawną niechęcią Gertrudy do własnego syna.

Później, przy przygotowaniach do wesela, teściowa pokazała prawdziwe oblicze. Wszystko było według niej za drogie: pierścionki, restauracja, menu.

Po co ten przepych? Przecież można taniej! narzekała bez ogródek.

W końcu Oli się puściły nerwy.

Samodzielnie to ogarniemy! wybuchnęła. To nasze złotówki i nasza decyzja!

Obrażona Gertruda zamilkła i choćby groziła, iż nie przyjdzie na wesele.

Dwa dni przed ślubem Franciszek niespodziewanie pojawił się u nich.

Synu, pomóż mi z prezentem poprosił i zaprowadził Marka do samochodu.

Kupił na własną rękę pralkę żeby nie słuchać marudzeń żony. Wyznał, iż pokłócili się ostro, bo Gertruda uznała, iż choćby prezent dla własnego syna to za duży wydatek.

W dzień wesela teściowa jednak się pojawiła w eleganckiej sukni, podjechał

Idź do oryginalnego materiału