Przeszłość nie odejdzie, dopóki nie naprawisz…

twojacena.pl 3 tygodni temu

Przeszłość nie puści, dopóki jej nie naprawisz…

W kawiarni tłoczno jak w ulu. Krzysztof zawczasu zarezerwował stolik, by świętować swoje urodziny, bo inaczej nie byłoby szans. Przyszli, gdy jeszcze świeciło słońce, a teraz za oknami zalegała ciemność. Klimatyzatory pracowały na pełnych obrotach, z głośników płynęła muzyka. Wzdłuż okien migotały niebieskawe światełka, nadając sali świąteczny nastrój. Brakowało tylko choinki.

— Krzysiu, chodź potańczyć — szepnęła do ucha solenizanta jego żona Kinga, opierając głowę na jego ramieniu. Przed barem już wirowały dwie pary.

— Zaproś Wojtka, ja posiedzę — mrugnął do przyjaciela.

— Chcę z Tobą. Tylko raz — nalegała Kinga.

— Naprawdę, nie patrzcie na mnie. Ja już idę. Mama zasypuje SMS-ami. Nie będę wystawiać jej cierpliwości na próbę. Krzysiek, jeszcze raz — sto lat! — Wojtek wstał, uścisnął dłoń przyjaciela i skierował się ku wyjściu.

— Zostaniemy jeszcze, prawda? Tu tak przyjemnie — usłyszał za sobą głos Kingi.

Po klimatyzowanym wnętrzu ulica przywitała go wilgotnym skwarem, mimo późnej godziny. Wypił niewiele, a jednak w głowie mu się mąciło, nogi miał jak z waty. Pewnie przez gorąc. W kieszeni zawibrował telefon. Z trudem go wyjął.

— Wojtuś, gdzie jesteś? Kiedy wrócisz? Martwię się — głos matki drżał.

— Mamo, już idę, nie przejmuj się.

— Jak się nie martwić? Już prawie jedenasta — w jej tonie pobrzmiewał wyrzut.

— Zaraz będę… — Rozłączył się.

Przyspieszył kroku, starając się oddychać głęboko, by wytrzeźwieć.

W środku buzował gniew. Dwudziestoczterolatek, a matka dzwoni, gdy tylko się spóźni, jakby wciąż był małym chłopcem. Jak tu znaleźć dziewczynę? „Przepraszam, kochanie, mama kazała wracać”? W duchu złorzeczył, choć rozumiał jej lęk. Nie był maminsynkiem — po prostu wiedział, dlaczego tak się o niego trwożyła.

Trzynaście lat temu zginęła jego siostra Ania. Nazajutrz po pogrzebie ojciec padł martwy na podłogę — zawał. Nie wytrzymał straty ukochanej córki. A on, Wojtek, był winny śmierci obojga. Tak uważał. Żadne słowa pociechy nie przemawiały.

— Miałeś jedenaście lat. Co mogłeś zrobić przeciw trzem dorosłym facetom? I tak było za późno. Nie stchórzyłeś — pobiegłeś po pomoc — przekonywał go Krzysztof.

Teoretycznie tak, ale Wojtek wciąż nosił w sobie winę. Przeszkadzała mu w relacjach z dziewczynami. Wydawało mu się, iż one też widzą w nim tchórza. choćby Kinga. Poznał ją pierwszy, kilka razy byli w kinie, całowali się — to ona w ciemności złapała go za rękę. Potem przedstawił ją Krzysztofowi.

— Kinga i Krzysztof — to dopiero zgrana para — zaśmiał się tamten.

Wkrótce Kinga wyznała, iż zakochała się w Krzysztofie. Cóż było robić? Na siłę się nie da. Pół roku temu wzięli ślub, a on był ich świadkiem. Żal był niewielki. Kinga w białej sukni wyglądała oszałamiająco.

— Kiedy Ty przyprowadzisz narzeczoną? — pytała matka.

— Jak znajdę taką jak Ty, od razu się żenię — żartował.

Nie kłamał. Matka była wysoka i piękna, choćby po pięćdziesiątce, choćby po podwójnej stracie i siwiznie. Ania była jej podobna — ta sama smukła sylwetka, regularne rysy twarzy, oliwkowa cera, szare oczy. Wojtek lubił patrzeć, jak rozczesuje długie włosy. W domu związywała je w kucyk lub spinała spinką. Przed wyjściem ściągała gumkę i potrząsała głową. Lśniące blond pasma spływały jak wodospad. Z wiekiem pewnie upodobniłaby się jeszcze bardziej do matki.

Byli zgraną rodziną. Ojciec kochał żonę, dumny był z córki, cieszył się synem. Ania kończyła liceum, zdążyła już zdać jeden egzamin. Chciała studiować pedagogikę, ale życie przecięło ciepły letni wieczór. Na zawsze została siedemnastolatką.

Puste ulice przywoływały wspomnienia, których wolałby zapomnieć. Ale poczucie winy nie odpuszczało, gryzło go każdego dnia.

Cicha, drobna, domowa — Ania drażniła się, nazywając go malcem. Wojtek przechwalał się przed kolegami, iż ma taką ładną siostrę, jakby to była jego zasługa. StarsGdy mała Ola pierwszy raz się do niego uśmiechnęła, poczuł, iż jego serce wreszcie zaczyna się goić.

Idź do oryginalnego materiału