— Mamo, kompletnie zwariowałaś?! Jakie swaty?! — krzyknęła Kinga do słuchawki, o mało nie wypuszczając jej z ręki. — Mówiłam ci sto razy, iż z Darkiem tylko się spotykamy!
— A co, spotykacie się, więc to nie jest poważne? — głos matki brzmiał twardo i nie wróżył nic dobrego. — Kinga, masz już dwadzieścia siedem lat! Inne w twoim wieku od dawna są zamężne, rodzą dzieci, a ty ciągle się bawisz! Jego rodzice to porządni ludzie, pracowici, mają trzypokojowe mieszkanie na Woli…
— Mamo! — Kinga zamknęła oczy, próbując opanować narastający ból głowy. — Posłuchaj mnie uważnie. NIE jestem gotowa na małżeństwo. NIE chcę o tym rozmawiać z obcymi ludźmi. I w ogóle, powinnaś była się ze mną porozumieć!
— Za późno na konsultacje — odparła matka z wyraźną irytacją. — Już do nich zadzwoniłam, przyjadą jutro rano. Darek wie, swoją drogą. Rozmawiałam z nim wczoraj, zgodził się.
Kinga powoli opadła na kanapę. Darek się zgodził… Oczywiście, co on miał do stracenia? Mieszka spokojnie u rodziców, pracuje na pół etatu, a tu taka okazja — gotowa narzeczona z własnym mieszkaniem i stabilną pensją.
— Mamo, może jednak ich odwołamy? Powiesz, iż zachorowałam…
— Kinguś — głos matki stał się nagle miękki, prawie błagalny. — Zrozum, córeczko. Tak bardzo chcę doczekać wnuków! A jeżeli coś mi się stanie, a ty zostaniesz sama? Darek to dobry chłopak, nie pije, nie pali…
— Nie pije? — prychnęła Kinga. — Przecież przedwczoraj ledwo trzymał się na nogach!
— No bo święto było! — odparła gwałtownie matka. — Dobrze, kochanie, przyjdź jutro przed dziesiątą. Kupiłam kurczaka, zamówię tort…
Rozmowa się urwała. Kinga jeszcze przez chwilę siedziała, wpatrzona w pustkę, po czym gwałtownie wstała i zaczęła chodzić po pokoju. Musiała coś wymyślić, ale co? Zabić Darka? Matkę? A może uciec do koleżanki na działkę i przeczekać do poniedziałku?
Telefon znów zadzwonił.
— Kinga, to ja — głos Darka brzmiał przepraszająco. — Słuchaj, twoja mama do mnie dzwoniła wczoraj…
— A to szuja! — wycedziła Kinga. — Mogłeś mnie uprzedzić!
— Myślałem, iż żartuje! Na serio! Kto teraz urządza małżeństwo przez swaty? Myślałem, iż powie i zapomni…
— A kiedy zrozumiałeś, iż mówi poważnie?
— Jak moi rodzice zaczęli tort wybierać — przyznał się Darek. — Kinga, może po prostu odgryźmy tę scenę? Posiedzimy, pogadamy, oni się uspokoją…
— Darek, zdajesz sobie sprawę, iż po tym cyrku mama wyprowadzi mnie za ciebie pod eskortą? Pewnie już suknię przegląda!
— No i co? — w głosie Darka pojawiły się dziwne nuty. — A co, ja nie jestem dla ciebie odpowiedni?
Kinga zamilkła. Właśnie w tym był problem. Darek jej się podobał, choćby bardzo. Wysoki, przystojny, dobry. Ale miał w sobie jakąś… ułomność. Nie potrafił sam podejmować decyzji. Wszystko konsultował z mamą, choćby którą koszulę założyć na randkę. A teraz i ślub nie był jego pomysłem.
— Słuchaj, Darek — zaczęła ostrożnie. — A ty sam chcesz się ożenić? Ze mną, mam na myśli?
— Oczywiście, iż chcę! — odpowiedział za szybko. — To znaczy… w zasadzie… znamy się przecież dobrze…
— To nie jest odpowiedź — powiedziała zmęczona Kinga. — Dobra, zobaczymy się jutro.
Cały wieczór przebierała się w różne sukienki. Zbyt elegancka — pomyślą, iż się zgadza. Zbyt skromna — matka będzie czytać wykłady o tym, jak należy wyglądać na poważne rozmowy. W końcu wybrała szary kostium — stonowany, ale elegancki.
Rano Kinga obudziła się z postanowieniem odwołania wszystkiego. Zadzwoni do matki, powie, iż zachorowała, albo wyjechała służbowo, albo… Ale telefon milczał, a gdy wybrała numer matki, nikt nie odebrał. Pewnie już na targu, kupuje przysmaki na stół.
O wpół do dziesiątej Kinga stała przed domem rodziców i nie mogła się zmusić do wejścia. Sąsiadka podlewała kwiaty na balkonie i z ciekawością zerkała w dół.
— Kinga! — doleciało z góry. — Wejdź już, po co stoisz!
Matka powitała ją w odświętnym fartuchu i z tajemniczą miną.
— No i dobrze, iż przyszłaś wcześniej! Pomóż nakryć do stołu. Patrz, jaką śledzikową kupiłam, będzie pod futrem! I kawior wzięłam, wprawdzie nie czerwony, ale też niczego sobie…
— Mamo — próbowała wtrącić Kinga, ale matka już ciągnęła ją do kuchni.
— A kostiumik piękny! Poważny, elegancki. W sam raz! Rodzice Darka lubią, kiedy dziewczyna skromnie się ubiera…
— Skąd wiesz, co oni lubią?
— Już się poznałyśmy! — oznajmiła dumnie matka. — Spotkałyśmy się, gdy Darek potrzebował zwolnienia z przychodni. Jola, jego mama, taka miła kobieta! Gadalyśmy pół godziny, wszystko mi o tobie powiedziała…
— O mnie? Co powiedziała?
— No, iż ładna, pracowita, własne mieszkanie… Bardzo się cieszą, iż Darek taką narzeczoną znalazł!
Kinga poczuła, jak w środku kipi. Więc już o niej mówią jak o narzeczonej! A jej zdania nikt nie pytał!
— Mamo, posłuchaj mnie — chwyciła matkę za ramiona. — Nie jestem gotowa na małżeństwo. Rozumiesz? Nie chcę teraz wychodzić za mąż!
— Nie chcesz? — zmarszczyła brwi matka. — To po co się z chłopakiem spotykasz? Dla zabawy? To nieładnie, Kinguś! Faceta trzeba albo puścić, albo brać ślub!
— Ale my się tylko poznajemy! Może w ogóle do siebie nie pasujemy!
— Pół roku się znacie, co tu jeszcze poznawać? — machnęła rękami matka. — Za moich czas— No dobrze, jeżeli nie teraz, to kiedy? — westchnęła matka, ale w jej głosie było już więcej zrozumienia niż irytacji, gdy Kinga i Darek, trzymając się za ręce, postanowili dać sobie czas, by ich miłość dojrzała we adekwatnym tempie.