Parlament Europejski właśnie przyjął przepisy, które mogą sparaliżować tanie platformy sprzedażowe i radykalnie zmienić rynek odzieży. Producenci będą musieli płacić za recykling każdego ubrania, które trafia do sprzedaży. Im więcej tanich ciuchów wypuszczą na rynek, tym większe będą koszty.

Fot. Shutterstock
Nowe regulacje to odpowiedź na lawinę odpadów tekstylnych zalewających Europę. Każdy mieszkaniec UE wytwarza rocznie 12 kilogramów śmieci odzieżowych, a platformy takie jak Shein, Temu czy AliExpress pompują ten problem do niebotycznych rozmiarów. Teraz za każdą wyprodukowaną sztukę odzieży będą musieli zapłacić.
Koniec z rajskim interesem na tanich ciuchach
Parlament zaznacza, iż przepisy będą dotyczyły wszystkich producentów, w tym korzystających z handlu elektronicznego, niezależnie od tego, czy prowadzą działalność w UE, czy poza nią. To oznacza, iż tanie platformy nie unikną nowych obowiązków, choć od lat unikały europejskich regulacji.
Mechanizm jest prosty: producenci będą pokrywać pełne koszty zbiórki, sortowania i recyklingu swoich produktów. Każde państwo członkowskie ma 30 miesięcy na wprowadzenie szczegółowych przepisów, ale sama zasada jest już przesądzona.
Najciekawsze jest to, iż wysokość opłat będzie uzależniona od modelu biznesowego. Firmy stosujące ultra fast fashion i fast fashion zapłacą znacznie więcej niż ci, którzy produkują trwałe ubrania. To bezpośredni atak na model biznesowy platform oferujących bluzkę za 10 złotych.
Nowe przepisy obejmą odzież i dodatki, nakrycia głowy, obuwie, koce, pościel, bieliznę stołową i kuchenną oraz zasłony. Opcjonalnie państwa będą mogły wprowadzić podobne systemy dla producentów materacy. Mikroprzedsiębiorstwa dostaną rok dłużej na dostosowanie się do wymogów.
Skala problemu przeraża choćby ekspertów
Parlament Europejski przypomniał, iż w samej tylko Unii powstaje 12,6 mln ton odpadów tekstylnych. Ubrania i obuwie stanowią 5,2 mln ton odpadów, czyli 12 kg na osobę rocznie. To średnio po jednej pełnej torbie śmieci odzieżowych na każdego mieszkańca UE.
Jeszcze bardziej przygnębiające są dane o recyklingu. Szacuje się, iż mniej niż 1 proc. wszystkich tekstyliów na świecie jest poddawanych recyklingowi w celu wytworzenia nowych produktów. Reszta ląduje na wysypiskach lub w spalarniach, często w krajach trzeciego świata.
Problem nasila się w tempie ekspresowym. Przeciętny Europejczyk kupuje rocznie 26 kilogramów ubrań, z czego aż 87% trafia na wysypiska lub do spalarni. Tylko 22% tekstyliów jest zbieranych selektywnie, a zaledwie 1% poddawany recyklingowi.
Za te statystyki w dużej mierze odpowiadają platformy e-commerce oferujące odzież za grosze. Model biznesowy oparty na szybkiej rotacji trendów i absurdalnie niskich cenach sprawił, iż kupowanie ubrań stało się niemal impulsywne.
Co to oznacza dla ciebie?
Zmiany mogą wpłynąć na ceny ubrań w popularnych sklepach internetowych. Gdy producenci zaczną płacić za recykling swoich produktów, koszty prawdopodobnie przerzucą na konsumentów. Szczególnie dotkną to platform oferujących najtańsze ubrania.
Dla przeciętnego konsumenta może to oznaczać koniec ery bluzek za 15 złotych czy spodni za 20 złotych. Z drugiej strony, firmy produkujące trwałe ubrania mogą stać się bardziej konkurencyjne cenowo względem tych oferujących tanie produkty.
Nowe przepisy to także szansa na rozwój rynku second-hand i vintage. Gdy nowe ubrania zdrożeją z powodu opłat recyklingowych, używane odzież może stać się jeszcze bardziej atrakcyjna cenowo.
Ważne jest też to, iż od stycznia 2025 roku obowiązuje już segregacja tekstyliów. Oznacza to, iż stare ubrania nie mogą już trafiać do pojemników na odpady zmieszane, ale muszą być oddawane do punktów selektywnej zbiórki.
Wojna z fast fashion nabiera tempa
Przy ustalaniu wysokości składek finansowych w ramach systemów ROP państwa członkowskie powinny także uwzględniać zjawisko ultrafast fashion i fast fashion. To oznacza, iż firmy, które zmieniają kolekcje co kilka dni, zapłacą proporcjonalnie więcej niż marki oferujące ubrania na lata.
Mechanizm ma sprawić, aby takie działania przestały się opłacać. Dotychczas cały koszt utylizacji odpadów tekstylnych spadał na samorządy i podatników. Teraz będą go ponosić ci, którzy problem tworzą.
Francja już wcześniej sygnalizowała potrzebę takich działań. To klienci kupują kolejne bluzki, spodnie i sukienki, ale sklepy i producenci robią wiele, żeby ich do tego zachęcić – choćby poprzez absurdalne niskie ceny czy masową produkcję.
Nowe przepisy mają zachęcić producentów do kalkulowania, czy opłaca im się wypuszczać na rynek tyle produktów, skoro później będą musieli pokryć koszty ich utylizacji. W teorii powinno to motywować do tworzenia rzeczy trwałych, na lata, albo takich, które można łatwo odzyskiwać i wykorzystywać ponownie.
Nie tylko ubrania – jedzenie też w planach
Unia nie ogranicza się tylko do tekstyliów. Równolegle wprowadza wiążące cele ograniczenia marnowania żywności do końca 2030 roku. W sektorze przetwórstwa i produkcji żywności wymagane będzie ograniczenie odpadów o 10 procent, a w handlu detalicznym, gastronomii, usługach żywieniowych oraz gospodarstwach domowych o 30 procent na mieszkańca.
Państwa członkowskie będą musiały podjąć działania, aby podmioty gospodarcze mające istotny wpływ zarówno na wytwarzanie odpadów żywnościowych jak i na ich redukcję ułatwiały przekazywanie niesprzedanej żywności nadającej się do spożycia przez ludzi.
To oznacza, iż sklepy będą musiały wprowadzić systemy przekazywania niesprzedanej żywności organizacjom charytatywnym zamiast wyrzucania jej do śmieci. Podobne systemy funkcjonują już w niektórych krajach, ale teraz staną się obowiązkowe w całej UE.
Biznes będzie musiał się przestawić
Dla branży tekstylnej to prawdziwa rewolucja. Dotychczas firmy płaciły tylko za produkcję i marketing, a koszt utylizacji spadał na społeczeństwo. Teraz będą musiały uwzględnić pełny cykl życia produktu.
Prawdopodobnie zobaczymy konsolidację rynku – część mniejszych firm może nie udźwignąć nowych kosztów. Z drugiej strony, firmy inwestujące w zrównoważone technologie i trwałe materiały mogą zyskać przewagę konkurencyjną.
Nowe przepisy mogą też przyspieszyć rozwój technologii recyklingu tekstyliów. Gdy firmy będą płacić za utylizację swoich produktów, będą zainteresowane technologiami pozwalającymi na skuteczne ponowne wykorzystanie materiałów.
Część ekspertów wskazuje, iż zmiany mogą spowodować przeniesienie części produkcji bliżej rynków zbytu, co zmniejszy koszty transportu i ślad węglowy. Może to oznaczać częściowy powrót produkcji tekstylnej do Europy.
Czy to koniec tanich zakupów online?
Tanie platformy będą musiały radykalnie zmienić swój model biznesowy albo przygotować się na znaczny wzrost kosztów. Opłaty recyklingowe mogą sprawić, iż bluzkę za 10 złotych będzie się sprzedawać z 50-procentową dopłatą.
Konsumenci prawdopodobnie będą musieli przyzwyczaić się do wyższych cen, ale czy powstrzyma to je przed masową produkcją? Prawdopodobnie nie. Jednak firmy nie będą już mogły konkurować wyłącznie ceną. Liczyć się będzie również jakość i trwałość produktów.
To może oznaczać koniec impulsywnych zakupów ubrań i powrót do bardziej przemyślanej konsumpcji. Zamiast kupować pięć tanich bluzek, ludzie mogą zacząć inwestować w jedną dobrej jakości, która posłuży im latami.