**Rozstanie pod południowym słońcem: dramat w Zamościu**
Katarzyna wracała do domu z wakacji, a serce ściskało się jej z żalu. Jej mąż, Marek, przez cały ten czas choćby do niej nie napisał. Na dworcu w Zamościu nikt na nią nie czekał… W domu było ciemno, kolacji nie było, a w mieszkaniu panował chaos. „Pewnie Marek cały czas siedział u swojej matki” – pomyślała z goryczą Kasia. Wyciągnęła drugą torbę i zaczęła pakować swoje rzeczy. Właśnie wtedy zastał ją mąż, wracając do domu.
– Wróciłaś? – rzucił, stając w progu. – A ja choćby nie czekałem! Nacieszyłaś się, myślisz, iż wszystko ujdzie ci płazem?
Katarzyna nagle wybuchnęła śmiechem – gorzkim, niemal histerycznym.
– Nie martw się, nie zostanę długo – odpowiedziała, a głos drżał jej od tłumionych emocji.
– Co to ma znaczyć?! – zmarszczył brwi Marek. I wtedy go olśniło…
– Marku, jak mogłeś? Tak długo planowaliśmy te wakacje! – Kasia była bliska łez.
Cały rok marzyła o tej podróży. Razem z Markiem oszczędzali pieniądze, wybierali ofertę, rozmawiali o tym, jak będą wylegiwać się na plaży.
– Co ja mogę zrobić? Mama zachorowała, musiałem zostać – burknął Marek, odwracając wzrok.
– A kiedy później? Rozumiałabym, gdyby twoją matkę zabrano do szpitala albo naprawdę źle się czuła. Ale przecież to nic poważnego! – oburzyła się Kasia.
– Wczoraj miała gorączkę! Wzywała pogotowie! – warknął Marek.
– Gorączka nie była wysoka, spadła, jak tylko wzięła tabletki. Marek, to last minute! jeżeli teraz tego nie weźmiemy, taniej już nie będzie!
– Wiesz co? Wkurza mnie twoje samolubstwo! Powiedziałem – nigdzie nie jedziemy. Może mamie się pogorszyć! – odciął ostro.
– Przecież ma też córkę – zauważyła Kasia. – Nie może ona się nią zająć?
– Wiesz, iż Ola jest zajęta. Dość tego. Pojedziemy innym razem. A w tym roku siedźmy w domu. Obiecałem mamie pomóc z remontem. Ty też pomożesz.
Marek wyszedł z pokoju, jakby temat był zamknięty. A Kasia wybuchnęła płaczem.
Nie dość, iż pracuje w znienawidzonej pracy, tylko po to, by zarabiać na dom, to teraz odbiera się jej te wymarzone wakacje. Znosiła uwagi szefa, nadgodziny, wszystko dla jednego marzenia – o ciepłym morzu i gorącym słońcu.
Od dawna chciała zmienić pracę, ale Marek zabronił. Twierdził, iż tu dobrze zarabia. Kupili nowe auto, zrobili remont. A jego pensja zawsze idzie na zachcianki matki – raz naprawić, raz kupić. I to jeszcze nie wszystko!
Pewnie to ona kazała odwołać wyjazd. Przyzwyczaiła się, iż wszyscy wokół jej ulegają. Choć jacy wszyscy? Tylko jej ukochany synek! Córka Marka, Ola, dawno zrozumiała, iż z matką lepiej nie zadzierać. Dlatego nie prosi jej o pomoc. Ale żonie łatwiej odmówić niż matce…
Marzenia o morzu oddalały się. Kasia wyobraziła sobie, iż zamiast plaży będzie kleić tapety w dusznym mieszkaniu teściowej, i zrozumiała – nie wytrzyma. Ona potrzebuje odpoczynku.
Po pół godzinie podeszła do męża i stanowczo oświadczyła:
– Jadę na wakacje. Z tobą lub bez.
– Co?! Oszalałaś?!
– To ty oszalałeś! Czekałam na ten wyjazd jak na cud. A ty postanowiłeś mi go odebrać. jeżeli tak martwisz się o mamę – zostań. Ja jadę.
– I z kim? – prychnął Marek.
– Sama.
Skrzywił się, potem nerwowo zaczął chodzić po kuchni.
– Wiem, po co ci te wakacje! Zachciało ci się kurortowego romansu? Przygód na własne życzenie?
Kasia milczała, bojąc się wybuchnąć. Tyle słów cisnęło się jej na usta…
– Milczysz? Bo wiesz, iż mam rację!
– jeżeli nie ufasz – pojedź ze mną – powiedziała cicho.
– Nie zostawię mamy – odparł twardo Marek.
– No to nie zostawiaj…
Kasia wyszła z kuchni, dusząc się z gniewu. Nie dość, iż mąż zawsze wybiera matkę, a nie ją, to jeszcze posądza ją o jakieś wymysły! Nigdy nie dała powodu do podejrzeń. Jedyne, czego chciała od wakacji, to spokój. Żadne romanse nie były w jej planach.
Marek pewnie myślał, iż Kasia tylko go straszy.
Nazajutrz znów zapytała, czy jedzie. Marek odburknął, nazywając ją głupią. Po południu Kasia wróciła do domu z biletem w ręce.
Marek urządził awanturę. Nigdy czegoś takiego nie było. Kasia zaproponowała, by kupił sobie wyjazd, licząc, iż się opamięta. Ale on chyba postawił na swoim. Chociaż Kasia nie widziała w tym sensu – jego matka nie miała choćby gorączki.
W końcu, gdy odwoził ją na dworzec, rzucił:
– Nie musisz wracać! Taka żona mi nie potrzebna!
Kasia wsiadała do pociągu ze łzami w oczach, nie wiedząc, iż te wakacje zmienią jej życie na zawsze…
Na miejscu od razu zapomniała o problemach. Ciepłe morze, łagodne słońce, pyszne jedzenie i przytulny pokój pochłonęły ją. Pierwszego wieczoru napisała do Marka, iż dotarła, iż jest cudownie i iż szkoda, iż go tu nie ma. Ale nie odpisał.
Więc Kasia postanowiła nie pisać więcej. jeżeli zechce, sam się odezwie. Ale Marek chyba uznał, iż milczeniem „ukara” ją za nieposłuszeństwo.
Smutek trwał tylko jeden dzień. Potem wakacje ją pochłonęły. choćby nie zdawała sobie sprawy, jak wspaniale jest być samej. Z Markiem ciągle byłby niezadowolony, pewnie nie wychodziliby nigdzie poza basen i knajpę. A ona zwiedzała, spacerowała, pływała.
I dużo myślała. Przeżywała wszystko na nowo. Gdy w sercu zagościł spokój, wszystko stało się jasne. Pracuje w znienawidzonej pracy nie dlatego, iż nie może lepszej, ale dlatego iż Marek boi się stracić jej pensję. Ale choćby nie cieszy ją te pieniądze – bo o ich wydaniu decyduje on.
Na ten wyjazd długo go namawiała. I to ona odkładała pieniądze – on nie dołożył złotówki! A do tego żyje z mężczyzną, który jej nie ceni. Jest dla niego wygodna – nie sprzeciwia się, zarabia,Kiedy po dwóch tygodniach wróciła do Polski, już wiedziała, iż nigdy więcej nie pozwoli, by ktoś decydował o jej życiu.