Magda, która od dziewięciu lat mieszka na warszawskim Żoliborzu, z tym zjawiskiem spotkała się dopiero rok temu. - Wcześniej wynajmowaliśmy mieszkanie w innej części dzielnicy i nigdy czegoś takiego nie widziałam. A w nowym miejscu okazało się, iż każdego dnia przy wejściu do budynku pojawiają się różne rzeczy. To między innymi książki, kosmetyki, meble, ubrania, buty. Co ciekawe, te przedmioty zawsze znikają błyskawicznie. Chyba nigdy nic nie leżało tam dłużej niż jeden dzień - opowiada nasza rozmówczyni.
REKLAMA
Zobacz wideo Polacy o paleniu na balkonie:
Zostawia rzeczy sąsiadom. "Bardziej satysfakcjonujące niż wyrzucenie"
Ona sama nie wzięła jeszcze nic z takich "sąsiedzkich darów". Od kilku miesięcy zostawia tam jednak rzeczy, których chce się pozbyć. - Oddałam już trzy książki, a także kilka kosmetyków, które mi się nie sprawdziły. Myślę, iż puszczanie takich niepotrzebnych rzeczy w świat jest znacznie bardziej satysfakcjonujące niż wyrzucenie ich do kosza na śmieci - podsumowuje.
Komoda, gramofon, drukarka. Takie skarby zostawiają ich sąsiedzi
Patrycja z kolei dzięki takim praktykom stała się właścicielką pięknej starej komody z okresu PRL, która idealnie wpisuje się w aktualne trendy wnętrzarskie. - Dopiero co się wprowadziliśmy do nowego mieszkania i to był jedyny mebel, którego nam brakowało. Zauważyłam ją, gdy razem z chłopakiem wychodziliśmy na urodziny koleżanki. gwałtownie okazało się, iż jest w bardzo dobrym stanie. I zamiast iść na imprezę, wnosiliśmy mebel na trzecie piętro po schodach, bo nie mamy windy - wspomina.
Agata mieszka na nowym osiedlu. I jak zdradza, na śmietniku w jej bloku jest dosłownie wszystko. - Zawsze są jakieś meble, sprzęty, ubrania... Zauważyłam też dziwną zależność: jak tylko ktoś wystawi odkurzacz, to za chwilę jest kolejny. To oczywiście sprawia, iż bardzo gwałtownie do śmietnika nie da się wejść, ale nie narzekam, bo na tym korzystam. Przyniosłam do domu między innymi: gramofon, szklaną witrynkę, multicooker, drukarkę, szafki z Ikei, różne rośliny - opowiada.
Z kolei Ula w ten sposób stała się kiedyś właścicielką pralki. - Wtargaliśmy ją do mieszkania i podłączyliśmy. Przez cały rok, jak tam mieszkaliśmy, chodziła jak złoto. Tuż przed wyprowadzką musieliśmy opróżnić mieszkanie ze swoich gratów, więc wynieśliśmy pralkę z powrotem na śmietnik. Po kilkunastu minutach już jej tam nie było. Nie zdziwię się, jeżeli działa do dziś - zdradza.
Znaleźli kryształowy wazon. Zarobili 500 złotych
Na rzeczach, które zostawiają nasi sąsiedzi, da się także zarobić. Mateusz w okresie pandemii przy swojej klatce schodowej zauważył dużą walizkę. Gdy wziął ją do domu, żona miała do niego o to pretensje. Obawiała się, iż wraz z walizką, przyniósł do domu pluskwy. - Okazało się, iż w środku znajdują się dwie maski do nurkowania i dwie pary płetw. Walizkę umyłem i służy mi do dzisiaj. A maski i płetwy sprzedałem za 200 złotych na OLX - opowiada.
Julia i jej partner regularnie sprawdzają, co pod ich blokiem wystawili sąsiedzi. Czasami udaje im się znaleźć coś, co przydaje się w ich domu na co dzień. Jednak zdradza się też, iż na tym zarabiają. - Znaleźliśmy już tam wiele skarbów. Najcenniejsze znalezisko to kryształowy wazon, który sprzedaliśmy potem za 500 złotych - zdradza. Co sądzisz o zostawianiu niepotrzebne rzeczy pod blokiem? Zachęcamy do udziału w sondzie i komentowania artykułu.