Po raz ósmy Polska wylądowała na ostatnim miejscu rankingu Atlasu Antykoncepcji w Europie, który ocenia dostęp do antykoncepcji, lekarzy i informacji. Brak odpowiedniej edukacji zdrowotnej, w tym seksualnej, sprawia, iż niektóre Polki przez cały czas wierzą, iż po wzięciu tabletki „dzień po” nie będą mogły mieć dzieci – powiedziała PAP Joanna Scheuring-Wielgus.

W rankingu oceniającym m.in. dostępność do antykoncepcji, w tym awaryjnej, oraz informacji na temat możliwości zapobiegania ciąży w 47 krajach Europy i w Izraelu – w którym 100 proc. oznacza najlepszy wynik – Polska uzyskała 33,5 proc. i znalazła się na ostatnim miejscu z oceną „wyjątkowo słaba”. Przed nią uplasowały się Węgry (40 proc.), Cypr (42,1 proc.) i Rosja (42,8 proc.). Na podium, z wynikiem 93,2 proc., znalazły się Francja i Luksemburg, powyżej 90 proc. uzyskały też Wielka Brytania, Portugalia i Belgia.
Atlas publikowany jest co roku od 2017 r. przez organizację pozarządową Europejskie Forum Parlamentarne (EPF) na rzecz Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych, z siedzibą w Brukseli. Europosłanka Nowej Lewicy i wiceszefowa EPF Joanna Scheuring-Wielgus przyznała w rozmowie z PAP, iż Polska od początku badań ląduje na szarym końcu rankingu. Jeszcze w 2018 r. jej wynik wyniósł 44,8 proc., rok później zaliczył rekordowy spadek do 31,5 proc. i od 2022 r. utrzymuje się na stałym poziomie 33,5 proc. „Sytuacja się nie poprawia. Przeciwnie, w ostatnich latach dostęp do antykoncepcji, zwłaszcza awaryjnej, w naszym kraju jeszcze się pogorszył” – skomentowała eurodeputowana.
Wśród głównych problemów w Polsce autorzy raportu wymieniają: ograniczony dostęp do antykoncepcji awaryjnej, która dostępna jest niemal wyłącznie na receptę (od 1 maja ub.r. bez recepty w Polsce można dostać pigułkę ellaOne – PAP), brak systemowych programów refundacyjnych dla dorosłych, brak specjalnych rozwiązań dla młodzieży i grup wrażliwych, np. kobiet niezamożnych, niewystarczające pokrycie kosztów konsultacji ginekologicznych w systemie publicznej opieki zdrowotnej oraz brak rządowych stron internetowych informujących o antykoncepcji.
„Jeśli chcemy się dowiedzieć, jak zabezpieczyć się przed niechcianą ciążą albo jak zadbać o swoje zdrowie seksualne, i zdobyć na ten temat rzetelne, sprawdzone, naukowe informacje, to w Polsce takiego miejsca nie ma i nigdy nie było. Kompletnie tego nie rozumiem, bo żyjemy w świecie, w którym dostęp do informacji jest na wyciągnięcie ręki” – zauważyła w rozmowie z PAP polityczka.
Problemem jest też dostęp do opieki zdrowotnej. „Mówiąc w skrócie: dostęp do ginekologa jest w Polsce zarezerwowany dla kobiet zamożnych i kobiet z miast. Te, które mieszkają w małych miejscowościach i nie są dobrze sytuowane, mają ograniczony dostęp choćby do podstawowych usług ginekologicznych, mimo iż im się przecież należą” – oceniła Scheuring-Wielgus. Jak dodała, kobiety do wyboru mają albo pójść do prywatnego gabinetu i zapłacić za wizytę z własnej kieszeni, albo jechać do placówki, która nierzadko jest oddalona choćby o kilkadziesiąt kilometrów od ich miejsca zamieszkania.
Polityczka zaznaczyła, iż brakuje rozwiązań systemowych poprawiających dostępność do antykoncepcji. „W Polsce środki antykoncepcyjne przez cały czas nie są refundowane. Dlatego, podobnie jak w przypadku wizyt ginekologicznych, także antykoncepcja w Polsce jest dla tych kobiet, które mają pieniądze” – oceniła Scheuring-Wielgus. Jak dodała, widać to w statystykach: w Europie już nowoczesną antykoncepcję stosuje 57 proc. kobiet, w Polsce – 43 proc.
Autorzy raportu wskazali też na brak odpowiedniej edukacji zdrowotnej, w tym seksualnej, dla młodych ludzi. W rezultacie w polskim społeczeństwie wciąż krążą mity dotyczące szkodliwości antykoncepcji. „Kiedy rozmawiam o antykoncepcji z kobietami w Polsce, bywa, iż padają stwierdzenia, które słyszałam jeszcze 25 lat temu. Niektóre Polki wciąż myślą, iż jak wezmą tabletkę +dzień po+, to już nigdy nie będą mogły mieć dzieci, albo iż antykoncepcja niszczy kobietom zdrowie. Ja zawsze podaję siebie za przykład: brałam środki antykoncepcyjne 30 lat, mam trójkę dzieci i jestem zdrowa” – powiedziała europosłanka i szefowa EPF.
Z Brukseli Jowita Kiwnik Pargana/PAP