Skandal wokół Nawrockiego. Ujawniony dokument rozpala debatę publiczną

zycie.news 8 godzin temu
Zdjęcie: Karol Nawrocki, screen Youtube @Nawrocki25


Po publikacji przez Interię dokumentu, w którym Karol Nawrocki miał zobowiązać się do dożywotniej opieki nad Jerzym Ż., sprawa przybrała nieoczekiwany obrót. Materiał opublikowany przez dziennikarza Łukasza Szpyrkę wywołał nie tylko medialne poruszenie, ale również ostrą polityczną reakcję, a choćby sugestie o możliwym wykorzystaniu akt służb specjalnych. Równocześnie jednak pojawiły się głosy stanowczo odrzucające tę hipotezę.

Dokument, datowany na 10 sierpnia 2021 roku, zawiera oświadczenie Karola Nawrockiego o przyjęciu pełnej odpowiedzialności za dożywotnie utrzymanie pana Jerzego Ż. Zobowiązanie obejmowało zapewnienie środków do życia, odzieży, opieki w chorobie, a także organizacji pochówku. Co istotne, dokument zawiera również podpis samego Jerzego Ż., który potwierdza, iż Nawrocki wywiązywał się z ustaleń. Dodatkowo w dokumencie zaznaczono, iż może on zostać przedłożony organom publicznym – co jednoznacznie wskazuje na jego charakter formalny.

Publikacja ta podważyła wcześniejsze zapewnienia polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy twierdzili, iż Nawrocki nie miał żadnego prawnego obowiązku zajmowania się zmarłym mężczyzną. Sam dokument pokazuje jednak coś zupełnie przeciwnego, co wywołało kryzys narracyjny po stronie partii rządzącej.

Dziennikarz Interii, Łukasz Szpyrka, odrzucił sugestie, jakoby materiał pochodził z zasobów Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW). W programie Polsat News oświadczył jednoznacznie:

– Przecinam te wątpliwości.

Zwrócił przy tym uwagę na niespójność przekazu obozu władzy:

– Wychodzą poszczególni politycy PiS i każdy mówi co innego. Długo szukano tej odpowiedniej narracji.

Szpyrka odniósł się również do wpisu Stanisława Żaryna, byłego rzecznika służb specjalnych, który sugerował, iż dokument mógł pochodzić z działań operacyjnych służb. Zdaniem dziennikarza to próba zbudowania wygodnej narracji w obliczu trudnych faktów.

Do tych insynuacji zdecydowanie odniósł się Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy szefa MSWiA, nazywając je jednoznacznie:

– To bzdury.

Dobrzyński podkreślił, iż dokumenty znajdujące się w aktach ABW są numerowane, zszywane i opieczętowane – co nie miało miejsca w przypadku materiału ujawnionego przez Interię.

– Jest to niewątpliwie niepodważalny dowód, iż komentowany dokument nie pochodzi z akt ABW – zaznaczył.

Cała sprawa nabrała wyraźnego wymiaru politycznego i wizerunkowego, zwłaszcza iż Karol Nawrocki jest nie tylko prezesem IPN, ale także kandydatem w nadchodzących wyborach prezydenckich. Ujawnienie dokumentu podważyło przekaz prezentowany przez jego środowisko polityczne, a równoczesne insynuacje o możliwym udziale służb specjalnych tylko zaostrzyły debatę publiczną.

Zaufanie, jakim miał cieszyć się Nawrocki jako osoba oddana wartościom pamięci historycznej i narodowej, zostało wystawione na próbę. Polityczny wymiar zobowiązania wobec osoby prywatnej, ujawnionego tuż przed kampanią, może mieć poważne konsekwencje, nie tylko wizerunkowe, ale i instytucjonalne.

Choć wiele faktów zostało już ujawnionych, atmosfera wokół sprawy nie słabnie. Z jednej strony trwa próba obrony spójności przekazu przez przedstawicieli PiS, z drugiej – środowiska dziennikarskie i polityczne domagają się pełnej transparentności. W centrum tego sporu znajduje się Karol Nawrocki – z jednej strony jako człowiek, który zobowiązał się do opieki nad potrzebującym, z drugiej – jako kandydat poddawany rosnącej presji opinii publicznej.

Odpowiedź na pytanie, czy był to akt dobra, czy element kampanii i dezinformacji, pozostaje otwarta – i nieprzypadkowo rozgrywana na oczach całego społeczeństwa.

Idź do oryginalnego materiału