PODRÓŻ
Czułem się dziwnie, jakbym jeszcze nie
istniał, ale moja świadomość już sennie wiedziała, iż to jestem JA.
Leciałem w gęstej ciemności, dotykałem jej
nagim ciałem. Długo, jak przez wieczność.
Nagle w oddali zobaczyłem światło.
Powiększało się powoli, zmieniało w ognistą kulę, coraz większą, aż jasność
połknęła ciemność.
Wylądowałem na ziemskim świecie. Od razu
zacząłem się go uczyć, nazywając w nieznanym mi języku – ludzi, zwierzęta,
rośliny, przedmioty, a choćby pojęcia nie do nazwania.
Wiedziałem, nie wiadomo skąd, iż tak będzie
do końca mojego życia, czyli do powrotu…