Spotkanie przeznaczenia

polregion.pl 17 godzin temu

— Dziewczyno! Dziewczyno, stój! No zatrzymaj się wreszcie! — Ola się odwróciła i zobaczyła, iż goni ją jakiś chłopak w czapce. Czapka wydała jej się dziwnie znajoma. Ale gdzie mogła ją wcześniej widzieć? — Uff! Nareszcie! Ścigasz się w sprintach, czy jak? Ledwo cię dogoniłem! Jestem Ignacy, ale możesz mówić po prostu Iguś. W dowodzie Ignacy Leopoldowy Słodziak. Poważnie, dostojnie, intelektualnie. Ja… Uuuu, chwilunia… — Chłopak się pochylił, oparł rękami o kolana, ledwo łapał oddech. Czapka zsunęła mu się z głowy, upadła na chodnik. Ola odruchowo też się schyliła, chciała podnieść czapeczkę, ale zderzyła się głową z Ignacym, tym dostojnym i intelektualnym.

— Ojej! No wie pan! — oburzyła się dziewczyna, pocierając zranione czoło, odwróciła się, już chciała odejść, ale Iguś złapał ją za rękę.

— Poczekaj! Przepraszam, to był przypadek. No, Boże święty, co za dzień! Czy ty jesteś siostrą Michalskiego? Mirek? — szepnął chłopak, nakładając czapkę z powrotem. — Widziałem cię u niego w domu, tylko byłaś taaaaka malutka… — Iguś pokazał palcami Olę w rozmiarze krasnoludka.

— Co, słońce ci dziś do głowy przypieka? — spojrzała na Słodziaka z góry. — Jak ja byłam taaaaka malutka, ciebie pewnie jeszcze na świecie nie było! Czego chcesz? Zatrzymujesz mnie!

— Więc ty nie jesteś Kasia? Nie Kasia Michalska? — chłopak wyglądał na rozczarowanego, znowu pokazał palcami, jak mała była Ola, gdy się spotkali.

— Nie. Jestem Olga Gawłowska. Do widzenia! — Ola zdecydowanie ruszyła w stronę metra, ale Iguś nie odpuszczał, trafił się uparty intelektualista.

— No i proszę, już się poznaliśmy! Ty Ola, ja Iguś, fajnie, co? A czemu taka markotna? I torbę niosiesz, jakby w niej cegły były. Daj, pomogę! — Już sięgał po siatkę, ale Lola odskoczyła, jakby ten dostojny Słodziak miał ją zranić albo ukraść jej portfel.

— Idź sobie swoją drogą! Aaaa! — domyśliła się. — Tak to ty poznajesz dziewczyny, tak? Bardzo oryginalnie! Ale…

— No widzisz, już jesteś ciekawa! Daj torbę, nie ucieknę. Buraków i cebuli sami mamy pod dostatkiem, twoje mi się nie przydadzą — kiwnął głową na wystające z siatki warzywa. — A w ogóle to ja dużo wiem! Wiem, dlaczego samoloty nie spadają, skąd się bierze błyskawica, co to perpetuum mobile, jak domowymi sposobami wywabić plamy z wiśniowego dżemu, jak…

Chciał kontynuować swój wywód, ale Ola nagle się rozśmiała, wcisnęła mu siatkę i kazała iść przodem.

— Czytałeś dziecięcą encyklopedię? — spytała, w końcu przestając się śmiać.

— No i to też. Widzisz, ja mieszkam z babcią. A moja babcia, Genowefa Piotrówna, mama mojego taty, Leosia, kobieta w kwestii edukacji bardzo skrupulatna! Ona we mnie „inwestowała”.

Iguś próbował pokazać jedną ręką, jak babcia w niego wIguś machnął ręką, w końcu podał jej lody waniliowe w waflu, a gdy Ola pierwszy raz w życiu złamała zasadę babci i pozwoliła mu zapłacić, oboje wiedzieli, iż to dopiero początek ich wspólnej encyklopedii życia.

Idź do oryginalnego materiału