Sprzeczka o rachunek w restauracji

newsempire24.com 1 dzień temu

Nie wiem nawet, jak na to zareagować. Błagać Kasię, moją żonę, żeby została? Czy może powiedzieć: “Idź, jeżeli chcesz”? Przecież, wydawało się, iż się kochamy, planujemy dziecko, budujemy wspólną przyszłość. Ale wczorajszy wieczór w restauracji wywrócił wszystko do góry nogami. Przez jakiś głupi rachunek! Teraz siedzę i myślę: czy to ja byłem nie w porządku, iż nie zapłaciłem za jej koleżankę Julkę, czy może Kasia zrobiła z igły widły. Ale jedno wiem na pewno: ta kłótnia sprawiła, iż zacząłem się zastanawiać, co adekwatnie dzieje się w naszym małżeństwie.

Jesteśmy z Kasią małżeństwem od trzech lat i zawsze myślałem, iż wszystko między nami gra. Tak, zdarzają się drobne sprzeczki – kto wynosi śmieci, jaki film obejrzeć, gdzie pojechać na wakacje. Ale generalnie zawsze potrafiliśmy się dogadać. Kasia to miłość mojego życia, moja podpora. Jest pełna życia, bystra, z nią nigdy nie jest nudno. choćby zaczęliśmy rozmawiać o dziecku, wybierać imiona, żartować, jak będziemy spacerować z wózkiem. I nagle, przez jeden wieczór w restauracji, rzuca: “Jeśli tak ze mną postępujesz, to może w ogóle nie powinniśmy być razem!” Jak to w ogóle możliwe?

Wszystko zaczęło się od tego, iż wczoraj poszliśmy z Kasią i jej koleżanką Julką do restauracji. Julka to dawna przyjaciółka Kasi, znają się od podstawówki. Ja nie mam do niej nic, chociaż czasem irytuje mnie jej sposób mówienia o wszystkim jak ekspert. Ale dla Kasi zawsze byłem uprzejmy. W restauracji zamówiliśmy jedzenie, wino, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Wszystko szło świetnie, dopóki nie przynieśli rachunku. Spojrzałem na sumę – spora, ale nic nadzwyczajnego. Wtedy Julka, z uśmiechem, mówi: “Tomek, ty chyba stawiasz, co?” Zaniemówiłem. Nie umawialiśmy się, iż płacę za wszystkich. Myślałem, iż każdy zapłaci za siebie, jak zwykle, gdy wychodzimy ze znajomymi. Ale Kasia spojrzała na mnie tak, jakbym od razu powinien wyciągnąć portfel.

Starając się nie psuć atmosfery, powiedziałem: “Może podzielimy rachunek, tak będzie sprawiedliwie”. Julka skinęła głową, ale Kasia nagle zamilkła, a jej spojrzenie stało się zimniejsze niż lód. Rozdzieliliśmy rachunek, każdy za swoje, i pojechaliśmy do domu. W samochodzie Kasia wybuchła: “Nie mogłeś zapłacić za Julkę? To moja przyjaciółka! Zrobiłeś mi przed nią wstyd!” Próbowałem wytłumaczyć, iż nie widziałem w tym problemu, iż nie jesteśmy milionerami, żeby fundować wszystkim obiady. Ale ona nie słuchała. “Jeśli jesteś taki skąpy – powiedziała – to nie wiem, jak dalej będziemy razem żyć”. I dodała: “Może w ogóle powinnam odejść?” Byłem w szoku. Odejść? Przez rachunek w restauracji?

W domu kłótnia trwała dalej. Kasia krzyczała, iż nie szanuję jej przyjaciół, iż jest za mnie wstyd, iż nie spodziewała się takiej “małostkowości”. Próbowałem się bronić: “Kasia, przecież umawialiśmy się, iż oszczędzamy na remont i dziecko. Dlaczego mam płacić za Julkę, która na dodatek zamówiła sobie koktajl za sto złotych?” Ale Kasia tylko prychnęła: “Nie chodzi o pieniądze, tylko o twoje nastawienie!” Jakie nastawienie? Zawsze dla niej staram się, płacę za nasze wyjazdy, kupuję prezenty. A teraz okazuje się, iż jestem sknerą, bo nie postawiłem kolacji jej koleżance?

Noc spędziłem na kanapie, a rano Kasia powiedziała, iż zastanowi się, czy zostać ze mną, czy nie. Patrzyłem na nią i nie mogłem uwierzyć: to ta sama Kasia, z którą marzyliśmy o dziecku, śmialiśmy się z głupich komedii, układaliśmy plany? Naprawdę przez jeden wieczór jest gotowa to wszystko zniszczyć? Zacząłem wątpić w siebie. Może faktycznie nie miałem racji? Powinienem po prostu zapłacić i nie robić afery? Ale potem pomyślałem: dlaczego mam czuć się winny? Nie ustaliliśmy, iż funduję, i nie mam obowiązku być bankomatem dla wszystkich jej znajomych.

Zadzwoniłem do kolegi, żeby się wygadać. Wysłuchał i powiedział: “Tomek, tu nie chodzi o rachunek. Kasia chyba chciała, żebyś się pokazał przed jej przyjaciółką. Coś w stylu ‘patrz, jaki mam hojnego męża’. A ty ją zawiodłeś”. Może ma rację, ale dlaczego nie powiedziała mi tego wcześniej? Zapłaciłbym, gdybym wiedział, iż to dla niej takie ważne. A teraz siedzę i myślę: błagać ją, żeby została, czy dać jej czas? Kocham Kasię, nie chcę jej stracić. Ale też nie chcę stać się kimś, kto ciągle dostosowuje się do jej oczekiwań.

Dzisiaj próbowałem z nią porozmawiać. Powiedziałem: “Kasia, rozwiążmy to. jeżeli cię uraziłem, przepraszam, ale nie zrozumiałem, czego się spodziewałaś. Rozmawiajmy otwarcie”. Popatrzyła na mnie i odrzekła: “Tomku, po prostu jest mi przykro, iż o mnie nie pomyślałeś. Julka teraz myśli, iż mamy problemy”. Jakie problemy? Przez jeden rachunek? Zaproponowałem, żebyśmy razem spotkali się z Julką, wyjaśnili sprawę, jeżeli to takie ważne. Ale Kasia na razie milczy, a to milczenie mnie niepokoi.

Nie wiem, co robić. Błagać ją? Pozwolić odejść, jeżeli naprawdę tego chce? Ale jak można porzucić wszystko przez taką błahostkę? Przecież się kochamy, mamy plany, marzenia. A może to ja sobie wmówiłem, a dla Kasi już nie jestem tym samym? Patrzę na nasze zdjęcie ślubne i myślę: naprawdę wszystko może się skończyć przez jakąś restaurację? Może powinienem był po prostu zapłacić za Julkę i nie doprowadzać do tego. A może to szansa, żeby zrozumieć, co dla nas z Kasią jest naprawdę ważne. Na razie wiem tylko, iż nie chcę być bez niej. Ale też nie mogę być bez szacunku do samego siebie.

Idź do oryginalnego materiału