Synowa z bagażem
Krystyna, a twój syn się ożenił? Widziałam go z kobietą i małym chłopcem. Z bagażem wziął, co? zapytała sąsiadka.
Jeszcze nie, ale byłabym szczęśliwa odparła zaskoczona Krystyna.
Dla niej to była niespodzianka. Syn, Marek, mieszkał z nią i nie planował małżeństwa.
Synku, mówili mi, iż widzieli cię z jakąś kobietą i dzieckiem. Spotykasz się z kimś? zapytała Krystyna, wracając do domu.
Och, te ciotki, wszystko im trzeba wiedzieć od razu. Nie chciałem ci mówić. Ma dziecko, więc nic poważnego z tego nie będzie. Magda jest wdową, mąż zginął dwa lata temu, sama wychowuje synka.
Poznaliśmy się w pracy i jakoś się zaczęło. Nie martw się, na pewno nie przyprowadzę jej do domu.
A ja już się ucieszyłam. To, iż ma dziecko, nic nie szkodzi.
Nie, nie zamierzam wychowywać cudzego. Chcę własne.
Urodzi i twoje. Masz już 34 lata, ile można być kawalerem?
Jeszcze jestem młody, co ty, życzysz mi źle, mamo?
Co za zło w założeniu rodziny? To szczęście, synu.
Marek miał własne mieszkanie, ale wolał żyć z matką, a tamto wynajmował, oszczędzając na nowy samochód.
Mama gotowała, prała wygodnie. A kobiety, z którymi się spotykał, dowiadując się, iż mieszka z matką, nie garnęły się do ślubu, a on tego właśnie chciał. Pobawił się i koniec.
O swoim mieszkaniu nikomu nie mówił, spotykał się u kobiet lub wynajmował pokój w hotelu. Taki styl życia mu odpowiadał.
Pewnego dnia Krystyna wracając z pracy zobaczyła syna z tą kobietą. Szli powoli chodnikiem. Niska, z długimi blond włosami, sympatyczna. Ciekawe, kim jest
I okazja się nadarzyła. Krystyna przypadkiem wpadła na nią, wychodząc ze sklepu.
Przepraszam, pani Magdalena? Widziałam panią z moim synem Markiem, ja jestem Krystyna
Dzień dobry. Tak, znam Marka Miło mi panią poznać, Krystyno. Marek mówił, iż mieszka z panią.
Może usiądziemy w kawiarni, pogadamy? zaproponowała Krystyna.
Dobrze, chodźmy, tu niedaleko jest dobre miejsce, mają świetną kawę.
Krystyna widziała, iż Magda się krępuje, sama też czuła lekkie napięcie.
Gdy usiedli, zamówili kawę.
Marek mówił, iż ma pani syna. Ile ma lat, jak ma na imię?
Skończył pięć, nazywa się Kacper. Mąż zginął w wypadku dwa lata temu. Mieszkamy w kawalerce. Po jego śmierci teściowie sprzedali mieszkanie, w którym żyliśmy, i wyrzucili nas na bruk. Było na teściową.
Nie mam rodziców, wychowywała mnie babcia, ale niestety odeszła. Został po niej stary domek na wsi. Sprzedałam go, wzięłam kredyt na mieszkanie w mieście. Pracuję jako sprzedawczyni w sklepie. Taka moja krótka historia.
Krystyna słuchała uważnie i czuła, iż Magda jej się podoba. Zielone oczy, puszyste rzęsy, zgrabny nosek. Mówiła spokojnie, bez nerwów.
Marek nic o pani nie opowiadał, szkoda. A ja chętnie bym poznała.
Pewnie bał się powiedzieć, iż mam dziecko. Wielu nie chce kobiety z bagażem. Albo po prostu nie jest gotowy na rodzinę. Ale nam dobrze razem, to najważniejsze
Magdo, zapraszam was z Markiem i Kacprem do nas, bardzo się ucieszę!
jeżeli Marek się zgodzi, chętnie! Miło mi było!
Wieczorem Krystyna oznajmiła synowi:
Marku, w sobotę czekam na was z Magdą i Kacprem. Nie przyjmuję odmowy. Magda się zgodziła. Spotkałam ją przypadkiem, zaczęłam rozmowę.
Mamo, po co się wtrącasz? Jeszcze zaprosiłaś Nie wiem, co powiedzieć. Nie jestem pewny, czy chcę się z nią żenić, na razie mi pasuje.
Synu, nie złość się, nie zmuszam cię, ale cieszę się, iż poznam Magdę. Bardzo miła kobieta.
Marek mruknął coś pod nosem i poszedł do swojego pokoju. Tak samo uparty jak ojciec.
Mąż odszedł od Krystyny trzy lata temu. Zaczęła się romans z koleżanką z pracy. Krystyna puściła go bez walki nie da się zmusić serca. Od dawna żyli jak obcy.
Edward lubił wypić, często wyjeżdżał w delegacje, aż w końcu Krystyna zrozumiała, iż to koniec.
Marek utrzymywał kontakt z ojcem, czasem coś opowiadał, ale Krystyna nie była zainteresowana.
Magda z Kacprem i Marek przyszli w odwiedziny. Chłopiec był podobny do matki te same włosy, oczy. Spokojny, cichy.
Krystyna starała się ugasić gości, proponowała różne smakołyki. Spotkanie minęło w miłej atmosferze. choćby Marek się rozluźnił, żartował.
Krystyna patrzyła na nich i myślała: Żeby się tylko pobrali, urodzili wnuczkę, byłabym taka szczęśliwa.
Od tego dnia Magda z Kacprem bywali u Krystyny często. Czasem przychodzili choćby bez Marka.
Pewnego dnia Magda nie odbierała telefonu przez kilka dni.
Marku, co z Magdą? Nie mogę się dodzwonić
Rozstaliśmy się, nie pytaj
Jak to? Dlaczego? Przecież było dobrze
Po prostu. Nie potrzebuję problemów.
Mów wreszcie, co się stało?
Kacper zachorował, potrzebuje drogiego leku. Magda jest w rozpaczy. Pewnie czeka, iż pomogę. A co ja mogę? Łatwiej ją rzucić!
Krystyna spojrzała na syna z niedowierzaniem.
Rzuciłeś ukochaną w potrzebie? Żeby nie pomóc jej dziecku? Co za podłość!
Jaka podłość? Po co mam dawać pieniądze na cudze dziecko? Szkoda go, ale nie mogę pomóc. Magda sobie poradzi.
Masz oszczędności na samochód! Możesz jechać starą, ale uratujesz życie dziecku! Nie pomyślałeś o tym?
Mamo, nie zaczynaj
Marek wyszedł. Krystyna usiadła, chwytając się za głowę. Jak mogli wychować takiego bezdusznego człowieka?
Miała trochę oszczędności. Odkładała z pensji, coś zostało po mężu. Otworzyła lokatę, a teraz nadszedł czarny dzień.
Pokochała Magdę i Kacpra i chciała im pomóc.
W końcu Magda oddzwoniła.
Przepras






