Tajemnicza sąsiadka z piątego piętra

polregion.pl 8 godzin temu

Tamta sąsiadka z piątego piętra
Krystyna Bogucka zawsze wiedziała, co się dzieje w ich bloku. Kto o której wraca, kto się z kim kłóci, komu brakuje na czynsz. ale o sąsiadce z góry nie wiedziała nic.

Pojawiła się w klatce nagle choć dyskretnie. Krystyna pamiętała, iż mieszkanie pięćdziesiąte trzecie długo stało puste po śmierci starego Kazimierza Nowaka. Krewniacy z Gdańska, rzadko odwiedzający, przeglądali rzeczy, potem sprzedali. Nikt się jednak nie dowiedział, kto nabył.

Pewnie pośrednicy, odsprzedają spekulowała sąsiadka Halina Wiśniewska, spotkana przy skrzynkach. Teraz to modne, handluje się mieszkaniami jak ziemniakami na bazarze.

Lecz gwałtownie okazało się, iż lokum nie odsprzedano. Ktoś tam zamieszkał. Krystyna poznała to po cichutkiej muzyce czasem płynącej z góry i dźwięku obcasów na schodach. Prawdziwych obcasów nie klapków, nie adidasów. W ich bloku mało kto pozwalał sobie na taki luksus.

Pierwszy raz Krystyna ujrzała nową sąsiadkę przypadkiem. Wyjrzała przez wizjer, usłyszawszy głosy na półpiętrze, i skamieniała. Pod drzwiami naprzeciw stała wysoka kobieta w eleganckim beżowym płaszczu. Włosy miała w gładkim kokie, w dłoniach bukiet białych róż.

Dziękuję pięknie mówiła nieznajoma mężczyźnie w sile wieku, w sztywnym garniturze. Na pewno mu przekażę.

Mężczyzna skinął głową, coś wyszeptał i ruszył do windy. Kobieta zaś stała chwilę, wpatrzona w kwiaty, westchnęła cicho i zniknęła w mieszkaniu.

Halinko, widziałaś nową lokatorkę? spytała Krystyna koleżanki następnego dnia, gdy siedziały na ławce pod blokiem.

Jaką nową?

Z piątego piętra. W pięćdziesiątym trzecim.

Halina pokręciła głową:
Nie. A co, młoda?

Niezbyt. Ze czterdzieści pięć, może pięćdziesiąt. Piękna, zadbana. I ubiera się porządnie, nie jak my tu.

Pewnie bogata stwierdziła Halina. Skoro kupiła kawalerkę w centrum.

Krystyna przytaknęła, ale nie opuszczało ją dziwne uczucie. Zamożni nie wybierali ich starego bloku z wiekową windą i obłupanymi ścianami. Wolili nowe osiedla albo eleganckie kamienice z portierem.

Stopniowo Krystyna zauważyła, iż do tamtej często przychodzą goście. Zawsze mężczyźni, zawsze z kwiatami. O różnych porach rano, wieczorem, w południe. Jedni byli kwadrans, inni zostawali półtorej godziny. ale wszyscy bez wyjątku nosili dobre garnitury i trzymali się pewnie.

Może artystka? rzuciła Halina, gdy Krystyna podzieliła się spostrzeżeniami. Albo muzyk? Zawsze mają dużo znajomych.

Artystka z taką forsą? prychnęła niedowierzająco Krystyna. Widziałaś kiedyś bogatego malarza?

Halina wzruszyła ramionami, przyznając rację.

Ciekawość Krystyny rosła z dniem. Celowo nasłuchiwała odgłosów z góry, wychodziła do śmietnika, gdy słyszała kroki. ale sąsiadka zdawała się rozpływać w powietrzu. Albo stąpała bezszelestnie, albo czuła obserwację.

Zagadkę rozwiązał przypadek. Krystyna wracała z przychodni po długim czekaniu w kolejce do internisty. Humor miała pod psem doktór nic mądrego nie rzekł, tylko wypisał skierowanie na badania. W windzie spotkała Marka z administracji.

Witajże, Krysia zagaił Marek, dźwigając skrzynkę z kluczami.

Mareczku, gdzie to?

Na piąte piętro, kurek naprawić. Zgłoszenie było.

Krystyna zainteresowała się żywo:
Do pięćdziesiątki trzeciej?

Aha. Mieszka tam taka kobieta, dziwna trochę. Zawsze herbatę proponuje, ciastkami częstuje. I płaci ponad stawkę, wtrącił z dumą.

Naprawdę? A jaka to osoba?

Marek podrapał się po karku:
Dobra baba. Grzeczna, kulturalna. Tylko smutna chyba. I sama mieszka, nikt u niej nie bywa.

Jak to sama? Facetów do niej ciągnie jak much!

Hydraulik spojrzał zdumiony:
Jacy faceci? Byłem tam ze pięć razy ani jednego nie spotkałem. Zawsze samotna.

Krystyna zamyśliła się. Albo Marek kłamie, albo coś przeoczyła. Może sąsiadka ostrożnie przyjmuje gości?

Odpowiedź przyszła tydzień później i całkiem niespodziewanie. Krystyna zderzyła się z sąsiadką oko w oko w sklepie. Kobieta stała przy lodówce, wpatrzona w etykietę śmietany.

Przepraszam odezwała się Krystyna pani
Przeprosiłam, przedstawiłam się jako Krystyna Bogucka z czwartego piętra, a wtedy Ewa Wiśniewska, jakby zdejmując maskę, wyznała szeptem, iż te kwiaty i wizyty były tylko zasłoną dymną dla jej dawnej firmy, która próbowała zmusić ją do podpisania fałszywych dokumentów, ale od dziś już walczyć będzie o nowe życie, mając we mnie niespodziewaną sojuszniczkę.

Idź do oryginalnego materiału