Teściowa znowu chce mnie odwiedzić, ale powiedziałam jej “nie” i nie zmienię zdania.

newsempire24.com 2 tygodni temu

Teściowa znów chce do mnie przyjechać, ale odmówiłam. I nie zmienię zdania.

Niedawno mój mąż znów zaczął mnie nękać tą samą prośbą — jego matka rzekomo bardzo za nami tęskni i pali się, żeby nas odwiedzić. Wtedy we mnie wszystko się zagotowało. Od razu powiedziałam stanowcze „nie”. Jeden jedyny jej przyjazd przez wszystkie sześć lat naszego małżeństwa wystarczył mi, by przysięgnąć — nigdy więcej. Wtedy przyjechała nie sama, ale z siostrą, bez zapowiedzi, jak grom z jasnego nieba. Wówczas jeszcze się powstrzymałam. Teraz — to niemożliwe.

— Chcesz się zobaczyć z matką — proszę bardzo, zabierz córkę, jedźcie do niej we dwoje. jeżeli wolisz, wynajmij jej hotel — nie powiem ani słowa. Ale do mojego domu już nie wróci.

Okazało się jednak, iż teściowa nie chce słyszeć ani o hotelu, ani tym bardziej o wizycie u siebie. Ona, widzisz, koniecznie musi być w naszym mieszkaniu. Zadałam sobie pytanie — po co tak uparcie wdzierać się do czyjegoś domu, gdzie jej nie chcą?

Mąż pochodzi z Podkarpacia. Poznaliśmy się jeszcze na studiach, w Warszawie. Przed ślubem wynajmował mieszkanie z kolegami, a potem — wprowadził się do mnie. To mieszkanie kupili moi rodzice dziesięć lat temu i zapisali na mnie. To mój dom, ja za niego odpowiadam.

Matka mojego męża — to nie jest kobieta w trudnej sytuacji. Mogłaby spokojnie pomóc synowi kupić mieszkanie, ale zamiast tego ciągle powtarza: „A nagle się rozwiedziecie, i sprytna żona wszystko zabierze? Niech lepiej mieszka u niej, tak bezpieczniej”. Za to jego siostrze, Kasi, matka aktywnie pomagała. Ta, za jej radą, choćby udanie się rozwiódła z mężem, żeby dostać od matki pomoc na kredyt. Teraz Kasia mieszka w Gdańsku, siedzi na urlopie macierzyńskim, a jej „były” spłaca kredyt i alimenty. Wszystkim pasuje.

Co więcej, teściowa pewnego razu zaproponowała choćby nam rozwód — dla pozorów. Wtedy odpowiedziałam chłodno:

— jeżeli się rozwiedziemy, to na dobre. Od razu. Pakujesz się i żyjesz, jak chcesz, sam.

Od tamtej pory temat został zamknięty. Ja do jej domu nigdy nie pojechałam — nie miałam ochoty. Ale trzy lata temu w końcu przyjechała. Powiedziała:

— Chociaż raz chcę zobaczyć wnuczkę. Bo na zdjęciach nie wiem, do kogo jest bardziej podobna.

Zgodziłam się. Ale nikt mnie nie uprzedził, iż znów przyjedzie z siostrą. Widocznie chciały urządzić prawdziwy przesłuch porównawczy. Ale ich plan się nie powiódł — córka jest żywym obrazem ojca. choćby one musiały to przyznać.

Przygotowałam dla nich pokój, urządziły się, pobawiły z wnuczką, dostały prezenty. Potem usiadłyśmy do stołu. Zaserwowałam pełne menu: pieczonego kurczaka, usmażyłam kotlety, zrobiłam trzy sałatki, przygotowałam serową i wędliniarską deskę, tort, owoce… Ale zanim zdążyłyśmy usiąść, zaczęło się.

— A gdzie pierogi? — zapytała surowo teściowa.

— Czy jesteście głodne? — zdziwiłam się.

— Nie, tylko tak, pytam…

Po kolacji ciąg dalszy:

— Mój syn doskonale wie, co lubię. Najwyraźniej ci nie powiedział?

Przypomniałam sobie, jak mąż wspominał — u nich w domu kult podrobów: wątróbka, flaczki, pierogi z podrobami. Ja od dziecka nie znoszę zapachu surowej wątróbki i nie umiem tego gotować.

Następnego dnia wyszły na spacer, a ja postanowiłam „dogodzić” — upiekłam rogaliki z serem, szynką i kapustą. Podaję.

— A gdzie te z wątróbką? — znowu niezadowolenie. — Wiesz przecież, iż je uwielbiam!

Wytłumaczyłam, iż nie znoszę zapachu. Przewróciła oczami. Później przy obiedzie kolejna scena:

— Co, zupa bez flaczków? Z mięsem?! — powiedziała z obrzydzeniem.

Wtedy straciłam cierpliwość. Wzięłam córkę, pojechałam do mamy. Wróciłam wieczorem. Wtedy pierwszy raz poważnie się pokłóciliśmy z mężem.

Tydzień później, na wideorozmowie, słyszę jej słowa:

— Kasia to złoto. Zawsze mnie przyjmie, zawsze ugotuje to, co lubię. A ta… zero gościnności, zero ciepła.

Po tym powiedziałam mężowi: „Niech choćby nie marzy, żeby tu wrócić. Postawi nogę w progu — wylecisz razem z nią”. I oto trzy lata później znów się pcha do nas. Ale teraz — nigdy. Mój dom to moja twierdza. A ci, którzy nie potrafią szanować granic, zostaną za drzwiami.

Idź do oryginalnego materiału