Testowałam absolutnie unikalną witaminę U w rozczulającym skórę kojącym kremie. Nie macie pojęcia, z czego ona powstaje!

glamour.pl 11 godzin temu
Zdjęcie: fot.: Launchmetrics/Spotlight


W tym artykule:

  1. Pierwsze wrażenia: love at first touch
  2. Witamina U – najbardziej polska z witamin
  3. Real talk: co zauważyłam po miesiącu

Ten kojąco-wzmacniający krem trafił na mój radar dokładnie w ten sposób. Zaszokował mnie dodatek witaminy U, która pochodzi z … soku z kapusty!

View Burdaffi on the source website

Pierwsze wrażenia: love at first touch

Tekstura? Aksamitna marzenie, które wchłania się w sekundy – zero tej tłustej warstwy, którą znamy z „bogatych” kremów naszych mam. Aplikacja rano pod makijaż? Zero problemu, podkład kładzie się jak po maśle. Ale to, co mnie totalnie kupiło, to efekt „baby skin” już po kilku dniach. Serio, moja twarz wyglądała jak po filtrze IRL. Od lat szukam kosmetyków, które nie tylko nawilżą, ale także naprawdę wzmocnią i ukoją moją skórę po długich dniach spędzonych przy komputerze czy w klimatyzowanych pomieszczeniach. Już po pierwszych kilku aplikacjach zauważyłam, iż skóra jest mniej napięta, a drobne zaczerwienienia wyraźnie się zmniejszyły. Krem ma lekką, aksamitną konsystencję, która gwałtownie się wchłania i pozostawia delikatną, niemal niewyczuwalną warstwę ochronną.

Witamina U – najbardziej polska z witamin

Okej, czas na trochę beauty science. Witamina U brzmi jak coś z suplementów diety, prawda? Okazuje się, iż to prawdziwy skin hero – pierwotnie badana była w latach 50. jako lek na wrzody. Zwana również S-metylometioniną i od lat fascynuje zarówno dermatologów, jak i biochemików. Choć w połowie XX wieku była badana głównie pod kątem wpływu na przewód pokarmowy – stąd jej nazwa „U” od angielskiego słowa ulcer (sorki, ale oznacza to wrzód) – współczesne kosmetyki odkryły jej potencjał w pielęgnacji skóry. Początkowo witamina U była wyizolowana z soku kapusty (dlatego to taki słowiański wręcz polski składnik kosmetyczny), a jej działanie polegało na wspomaganiu gojenia wrzodów żołądka. Dziś wiemy, iż choć organizm może syntetyzować S-metylometioninę samodzielnie, jej zastosowanie w kosmetykach przynosi wymierne korzyści dla skóry: łagodzi podrażnienia, wspiera procesy regeneracyjne i chroni przed czynnikami stresogennymi środowiska. W kosmetykach witamina U działa niczym naturalny opatrunek dla skóry – ukojenie i regeneracja są zauważalne niemal natychmiast po aplikacji. W tym kremie (i moim przypadku) ratuje moją twarz po całodniowym maratonie Zoom calls i klimatyzacji. Działa jak naturalny plaster na podrażnienia – goodbye, zaczerwienienia po peelingu!

A ambora? Jest nie mniej istotnym składnikiem tego kremu i nadaje formule dodatkowej wartości pielęgnacyjnej i aromatycznej. Ambora to naturalna substancja balsamiczna pozyskiwana z drzewa ambrowego, stosowana w perfumerii i kosmetyce ze względu na swoje adekwatności kojące i ochronne. W kosmetykach ambora działa przede wszystkim antyoksydacyjnie, wspiera barierę lipidową skóry oraz nadaje jej delikatny, ciepły, lekko drzewny zapach, który sprawia, iż aplikacja staje się rytuałem zmysłowym. W połączeniu z witaminą U ambora nie tylko wzmacnia działanie ochronne kremu, ale także nadaje mu subtelną elegancję – coś, co trudno oddać słowami, dopóki nie poczujesz tego na własnej skórze. Plus mega wzmacnia barierę ochronną skóry, co w sezonie grzewczym to must-have.

Real talk: co zauważyłam po miesiącu

Moja codzienna rutyna pielęgnacyjna zmieniła się radykalnie po wprowadzeniu tego kremu. Stosuję go zarówno rano, pod makijaż, jak i wieczorem, po demakijażu, gdy skóra jest najbardziej podatna na podrażnienia. Już po dwóch tygodniach regularnego stosowania zauważyłam, iż drobne nierówności i zaczerwienienia znacznie się zmniejszyły, a skóra stała się bardziej sprężysta i miękka w dotyku. Kompleks witaminy U i ambory działa synergicznie: witamina uspokaja podrażnienia, ambora wzmacnia barierę ochronną. Oto co konkretnie zauważyłam:

  • Skóra przestała mi „ciągnąć” po umyciu (znasz to uczucie?);
  • Drobne nierówności? Wygładzone jak po instagramowym filtrze;
  • Makijaż trzyma się cały dzień bez poprawek;
  • Zero tego efektu „tłustej patelni” o 14:00;
  • Komplementy typu „wyglądasz wypoczęta” – nagminnie

Dla kogo będzie najlepszy?

Jeśli masz skórę, która nie może się zdecydować (raz sucha, raz tłusta, zawsze wrażliwa), ten krem będzie twoim BFF. Szczególnie polecam, jeśli:

  1. Pracujesz non-stop przy kompie;
  2. Twoja skóra reaguje na wszystko jak księżniczka na ziarenko grochu;
  3. Szukasz czegoś, co faktycznie działa, a nie tylko ładnie pachnie;
  4. Chcesz jeden produkt zamiast 10-stopniowej rutyny.

A jeżeli szukasz mocno działających witamin z kremie to proponuję, abyś zerknęła jeszcze na te kosmetyki

View Burdaffi on the source website View Burdaffi on the source website
Idź do oryginalnego materiału