Tomasz Rowiński: Święty kardynał John Henry Newman, nasz współczesny

pch24.pl 12 godzin temu

Święty kardynał John Henry Newman jest drugim Doktorem Kościoła epoki nowoczesnej i z tego względu powinien być on nam kimś szczególnie bliskim. Choćby dlatego, iż zmagał się z problemami duchowymi i intelektualnymi, z którymi mierzą się także i współcześni katolicy. A jednak – wciąż – jego dziedzictwo może wydawać nieco podejrzane, tak jak podejrzane wydaje się wszystko, co narodziło się po schyłku epoki klasycznej. Czy jednak ta nieufność – tak długotrwała wobec Newmana – pozostało zasadna? Na to warto sobie odpowiedzieć w czasie, gdy angielski duchowny otrzymał od Kościoła szczególny znak autorytetu.

Doktor nowoczesny

Dla porządku dodajmy, iż pierwszym nowoczesnym Doktorem Kościoła została ogłoszona w 1997 roku święta Teresa od Dzieciątka Jezus, znana nam także jako Teresa z Lisieux. Jednak to kardynał Newman jest tą pionierską postacią wyniesioną przez Kościół, której spuścizna stanowi świadectwo poważnej dyskusji z epoką postchrześcijańską. Nie ujmując nic duchowości terezjańskiej pokornej „małej drogi”, to Newman jest tym, który miał odwagę, by skonfrontować się z duchem swojego, ale i wciąż naszego czasu, w sposób przekraczający wcześniejsze, godne zresztą szacunku, formuły katolickiej apologii. Można choćby powiedzieć, iż Newman jest stricte tradycjonalistą, nie przyjmuje gotowych racjonalizacji wiary, ale sięga po teksty autorów katolickich od najdawniejszych czasów by zrozumieć Kościół. Wie, iż nie można już lekceważyć w teologii jego historyczności.

Z pewnością i pod wieloma względami wiek XIX był znacznie bardziej chrześcijański niż trzecia dekada XXI wieku. Społeczeństwa wciąż zachowywały szerokie przywiązanie do religii i mogło się zdawać, iż jest ona powietrzem, którym jeszcze oddychały narody. Jednak jak pisał w swoim komentarzu opracowanym po ogłoszeniu przez papieża Leona XIV kard. Johna Henry’ego Newmana Doktorem Kościoła Paweł Grad, nasz bohater w rzeczywistości „żył w epoce naznaczonej bezpośrednio rewolucją francuską i upadkiem porządku społecznego opartego na chrześcijaństwie, w dobie sekularyzacji, industrializacji i dynamicznego rozwoju nauk szczegółowych” (P. Grad, Jan Henryk Newman – doktor nowoczesny, christianitas.org, 1 sierpnia 2025). Można zatem przyjąć, iż jako członek brytyjskiej elity ks. Newman doświadczał kryzysu nowoczesności znacznie bardziej niż rzesze ludzi pozbawionych intelektualnych zainteresowań, funkcjonujących w świecie, w którym obieg nie tylko wyższej myśli, ale choćby publicystyki odbywał się w bardzo wąski, kręgu zainteresowanych.

Świadectw głębokiego i imponującego wglądu katolickich autorów języka angielskiego żyjących w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku w dominujące wówczas tendencje mentalne i duchowe jest zresztą więcej. Przykładem niech będzie szokująco aktualna pod wieloma względami powieść ks. Roberta Hugh Bensona Władca świata opublikowana w roku 1908. Można zatem powiedzieć, iż kard. Newman był nam znacznie bardziej współczesny niż wskazywałaby na to jego metryka. „Kard. Newman ma wielkie znaczenie dla Kościoła w krajach anglosaskich. Jako konwertyta z anglikanizmu, który zapłacił wysoką cenę za swoje nawrócenie, a następnie szczegółowo je opisał i uzasadnił (przede wszystkim w swoim Apologia pro vita sua) jest patronem katolickiego nonkonformizmu w środowisku obcym lub wręcz wrogim Kościołowi, jakim w znacznym stopniu były i są kraje anglosaskie” – pisał Paweł Grad we wspomnianym już artykule. Możemy dodać, iż sytuacja wrogości wobec Kościoła jest dziś problemem szerszym i zaczęła dotyczyć także miejsc na świecie historycznie bardzo katolickich. W pewnym sensie to my, choćby w Polsce, dopiero dołączamy do doświadczeń, z którymi mierzył się ks. Newman.

Mistycyzm i subiektywizm

Zresztą ducha reakcji, ale i ducha grozy, jaka przyszła na ludzkość razem z nowoczesnością, widać także w propozycji, którą zostawiła nam święta Teresa z Lisieux. To droga całkowicie niemal wewnętrzna, droga duchowego oddania się Bogu poprzez zaufanie w chwili, gdy świat zbudowany na przyjaźni z Nim rozpadał u progu poprzedniego, pierwszego supernowoczesnego stulecia. Oczywiście, Teresa była bardzo zainteresowana światem i sprawami Kościoła powszechnego, jednak ciemności stawiała opór niemal wyłącznie w niewielkiej przestrzeni za murami swojego klasztoru i we własnej duszy i własnym cierpieniu. Była to droga bez wątpienia mistyczna.

Mistycyzm odżywał zresztą z wielką siłą kilkukrotnie w dziejach Kościoła właśnie w czasach społecznego i cywilizacyjnego kryzysu. Wiarę jako rodzaj silnego doświadczenia nadprzyrodzonego widzimy już w Apokalipsie świętego Jana powstającej w godzinie odejścia z tego świata pokolenia Apostołów. Mistycyzm, wspaniały literacko, filozoficzny i jednocześnie biograficzny wyszedł spod pióra świętego Augustyna w postaci Wyznań. Stało się to w godzinie śmierci cywilizacji antycznej, gdy ludzie – zarówno chrześcijanie, jak i poganie – spodziewali się końca świata. Później mieliśmy mistyczne uniesienie końca pierwszego tysiąclecia epoki po Chrystusie, które wielu wydawało się chwilą ziszczenia oczekiwanej Paruzji, a także mistykę schyłku epoki średniowiecznej, którą pisali autorzy nadreńscy. Wreszcie epoka odkryć geograficznych i rozpadu jedności świata chrześcijańskiego przyniosła Kościołowi niezwykły, zarówno twórczo, jak i egzystencjalnie, obraz „duchowej twierdzy wewnętrznej” odpornej na wszelkie burze doczesności. „Bóg sam wystarczy!” – pisała święta Teresa z Avila. Mistycyzm stał się nową drogą na pustynię w czasach, gdy świat został niemal całkowicie skolonizowany przez civitas terrena.

Czy wynika z tego, iż Newman stoi w jakiejś opozycji do świętej Teresy z Lisieux? Nic z tych rzeczy. W swojej oryginalnej książce Mistyka Newmana ks. Jarosław Tomaszewski rekonstruuje duchową doktrynę oksfordzkiego myśliciela, wskazując na jej mistyczny charakter, ale jednocześnie zaznaczając, iż doświadczenia te „nie miały (…) charakteru subiektywnych wizji ani nie były inspirowane niezdrową egzaltacją religijną i pragnieniem emocjonalnych przeżyć” (s. 11). To ważne spostrzeżenie, ponieważ przynajmniej część nieufności wobec kard. Newmana brała się z przekonania, iż był on właśnie promotorem subiektywizmu w religii, a zatem, iż stał niedaleko od modernistów.

Między Scyllą i Charybdą

Newman w nonkonformistycznym, charakterystycznym dla siebie duchu dyskutował z dwoma skrzydłami nowoczesności w jej modernistycznej formie. Polemizował z redukowaniem religii do czystego racjonalizmu, który sprowadzałby ją do przekonania możliwego do pełnego uzasadnienia świadectwami empirycznymi. Podkreślał nadprzyrodzony charakter wiary i jej zakorzenienie w łasce. Zarazem unikał fideizmu, który był i jest formą subiektywizmu, ponieważ opiera wiarę, zarówno jej treść jak i formę, na przeżyciu, uczuciu, na indywidualnej ocenie osobistego doświadczenia religijnego. Tymczasem ks. Newman – kardynałem został dopiero pod sam koniec życia – uznawał, iż wiara nie jest aktem irracjonalnym, ale rozumnym, choć przekraczającym granice naturalnych możliwości poznawczych człowieka.
W filozofii Newmana wiara nie jest czystym uczuciem ani ślepym przekonaniem. To racjonalny akt, w którym rozum – oświecony przez łaskę – przyjmuje prawdy pozostające poza zasięgiem samego intelektu. Dlatego religia łączy w sobie zarówno świadectwa przemawiające za jej prawdziwością, jak i element tajemnicy, której nie da się wyczerpać argumentacją. Ta niełatwa droga, którą szedł Newman, wyznaczona, można powiedzieć, między Scyllą racjonalizmu a Charybdą subiektywizmu spowodowała, iż racjonaliści, zarówno katoliccy, jak i laiccy, często uważali go za romantyka, egzystencjalistę lub modernistę. Nieraz w wykładach dziejów myśli filozoficznej można spotkać myśl Newmana obok Kierkegaarda, co jest nieporozumieniem.

Toast za sumienie

Równocześnie egzystencjaliści, a w Kościele autorzy o skłonnościach modernistycznych, starali się tę opinię o Newmanie – i jego autorytet – wykorzystać do walki z zasadą obowiązywalności obiektywnych norm moralnych i prawa religijnego. Z Johna Henry’ego Newmana próbowano uczynić promotora całkowitej autonomii sumienia, które miałoby mieć moc – jak w świeckich nowoczesnych etykach – zawieszania praw moralnych i religijnych ze względu na powody określone egzystencjalną racją danej jednostki.

Jednak dla Newmana sumienie było czymś innym – wewnętrzną siłą prowadzącą ku prawdzie, zdolnością otwierającą człowieka na to, co decydujące. W przeciwieństwie do dzisiejszego podejścia, które utożsamia sumienie z prywatną intuicją jednostki w sprawach moralności i religii, Newman uważał sumienie za zdolność rozpoznawania obiektywnej prawdy. Nie chodzi tu o dowolną decyzję podmiotu, ale o zobowiązanie wobec prawdy, która domaga się posłuszeństwa. Sumienie w myśli Newmana nie tylko daje możliwość poznania prawdy w sprawach religii i moralności, ale także nakłada obowiązek jej szukania i przyjęcia. Dlatego droga sumienia to droga wyrzeczeń i posłuszeństwa, czego przykładem było zresztą jego nawrócenie na katolicyzm, okupione stratą pozycji, przyjaźni i kariery. Sprawy te święty John Henry Newman opisał zresztą znakomicie i szczegółowo w wydanej także w języku polskim autobiografii intelektualnej i duchowej pt. Apologia pro vita sua.

„Na poparcie twierdzenia, iż koncepcja sumienia Newmana jest tożsama ze współczesnym subiektywnym rozumieniem sumienia, często przytacza się jego słowa, zgodnie z którymi – w przypadku, gdyby miał on wznieść toast – wzniósłby go najpierw na cześć sumienia, a potem papieża. Ale w tym stwierdzeniu «sumienie» nie oznacza ostatecznie wiążącej mocy subiektywnej intuicji. Jest wyrazem przystępności i wiążącej siły prawdy: na tym zasadza się jego prymat. Papieżowi można dedykować drugi toast, ponieważ to jego zadaniem jest domaganie się posłuszeństwa prawdzie” – mówił papież Benedykt XVI w przemówieniu do Kurii Rzymskiej w grudniu 2010 r. Dziś, po pontyfikacie Franciszka, który był wieloletnim atakiem na katolickie sumienia, oskarżenia kierowane wobec świętego kardynała o rzekomo niewystarczający ultramontanizm muszą wydać przynajmniej anachroniczne, jeżeli nie niedorzeczne. Sumienie stało się w naszych czasach „twierdzą wewnętrzną” wobec nadużyć tych, którym dano prawo by sprawować nad nami duchową pieczę.

Uprawniony rozwój

Na koniec trzeba przywołaćhistoryczno-teologiczną koncepcję uprawnionego rozwoju życia Kościoła, którą ks. Newman sformułował jeszcze będąc anglikaninem. Jak wiadomo, by dotrzeć do prawdziwej religii, podejmował on rozmaite badania i przemyślenia. Jednym z najważniejszych tego rodzaju epizodów były studia nad starożytną chrześcijańską literaturą teologiczną, których owocem stała się książka pt. O rozwoju doktryny chrześcijańskiej. To ważna pozycja dla samego Newmana, ponieważ prace nad nią faktycznie doprowadziły go do konwersji na katolicyzm. W czasie jej pisania święty starał się odpowiedzieć na pytanie, jakie są kryteria prawdziwego, niewypaczonego rozwoju chrześcijaństwa. Porównywał rzecz jasna w tym zakresie Kościół katolicki i wspólnotę anglikańską. W zamyśle studia te miały przynieść ostateczne uzasadnienie dla pozostania wiernym anglikanizmu, jak wiemy jednak stało się inaczej.

W czasach, gdy możemy odnieść wrażenie, iż to indywidualne sumienie tego czy innego papieża określa, w co mają wierzyć katolicy, warto wrócić do zasad sformułowanych przez ks. Newmana w połowie XIX wieku. Wyróżnił on siedem cech prawdziwego rozwoju doktryny, które razem tworzą zasady hermeneutyki ciągłości:

– Zachowanie typu: „Powyższą prawidłowość łatwo nasuwa na myśl analogia rozrostu fizycznego, który polega na tym, iż części i proporcje rozwiniętego kształtu, jakkolwiek zmienione, odpowiadają tym, jakie przysługiwały jego zaczątkom. Dorosłe zwierzę ma tę samą strukturę, jaką miało w chwili urodzenia; z młodych ptaków nie wyrastają ryby, ani też dziecko nie wyradza się w zwierzę, dzikie czy domowe, wobec którego jest panem.”

– Ciągłość zasad: „W zakresie tworów matematycznych figury tworzy się na podstawie wyraźnych formuł, jakie stanowią prawa, według których się je rozwija. Tak samo dzieje się, jeżeli chodzi o przedmioty etyki i polityki”.

– Zdolność asymilacji: „Cokolwiek w świecie fizycznym posiada życie, charakteryzuje się wzrastaniem, tak iż pod żadnym względem rosnąć nie znaczy przestać żyć. Wszystko wzrasta dzięki pobieraniu do własnej substancji materiałów z zewnątrz. A to wchłanianie i asymilacja dopełnia się, kiedy przyswojone materiały poczynają należeć do danej istoty czy wchodzić w jej skład, stanowiąc z nią jedność”.

– Następstwo logiczne: „Logika jest organizowaniem myślenia i jako taka pozostaje zabezpieczeniem wierności rozwinięciom intelektu, a konieczność posługiwania się nią jest niezaprzeczalna w tym znaczeniu, iż nie wolno przekraczać jej prawideł.”

– Uprzedzanie przyszłego rozwoju: „Kiedy się zważy, iż idea, jeżeli żyje, czyli wywiera wpływ i jest skuteczna, z pewnością będzie rozwijać się zgodnie ze swoją naturą, a dążności, które wymagają do swojej realizacji dłuższego okresu czasu, mogą przy sprzyjających okolicznościach pojawić się bądź wcześniej, bądź później, logika zaś jest taka sama we wszystkich wiekach – to zapowiedź przyszłego rozwoju, choćby niewyraźne i odosobnione, mogą się pojawić od samego początku […].”

– Stosunek zachowawczy wobec przebytego rozwoju: „Podczas gdy rozwój, który poprzedzony jest wyraźnymi zapowiedziami, ma zdecydowanie szanse prawdziwości, ten, który jedynie przeciwstawia się biegowi doktryny, jaki już nastąpił, a z jakiego on się wywodzi, i odwraca go, jest niewątpliwie wypaczeniem.”

– Niewyczerpana energia: „Kiedy wypaczenie idei, o ile daje się zaobserwować, jest czymś w rodzaju katastrofy, albo też naruszeniem jej rozwoju, będąc końcem przebiegu i stanem przejściowym prowadzącym do kryzysu, wówczas jest ono, jak zostało już powiedziane wyżej, procesem krótkim i nagłym. […] Wypaczanie się nie może być długotrwałe; i dlatego trwanie stanowi jeszcze jeden sprawdzian wiernego rozwoju.”

Nonkonformizm zawsze aktualny

Kardynał Newman był nonkonformistą za życia, a jego ujęcie spraw kościelnych jest nonkonformistyczne także i dziś. Katolickość jego podejścia ujawnia się w tym także, iż pozostaje on niewygodnym autorem dla wszystkich, kto chciałby wiarę Kościoła redukować czy to do sztywnego religijnego konserwatyzmu, którego wyznawcy uważają, iż nic nie może być w życiu religijnym zmienione, czy też do religijnego ewolucjonizmu, w którym każda zmiana, także łamiąca logikę wiary, jest uprawniona. Być może właśnie z powodu intelektualnego potencjału, który zawarty jest w myśli Newmana, moderniści tak bardzo chcieli go przez wiele dekad uczynić „swoim autorem” i patronem działań na rzecz wewnętrznego rozkładu życia katolickiego.

Ta osobna droga, którą podążył ks. Newman, sprawiła, iż przez długie lata swojego życia, już po konwersji, żył w lekceważeniu ze strony anglikanów i nieufności ze strony katolików. Można powiedzieć, iż żył osamotniony i w pewien sposób zmarginalizowany. Jego wyniesienie do tytułu Doktora Kościoła jest więc zdarzeniem paradoksalnym, może choćby należałoby powiedzieć, iż był to akt sprzeciwu łaski wobec brutalności fizyki życia społecznego, wedle prawideł, której ks. Newman powinien być po prostu odstawiony na bok i zapomniany.

Tomasz Rowiński

John Henry Newman. Aniołowie i siły natury

Idź do oryginalnego materiału