Bologna: La Rossa, czyli Czerwona
Bolonia „na dzień dobry” urzeka nas niepowtarzalnym klimatem. Spacerując wąskimi, brukowanymi uliczkami, mijamy setki kamienic w odcieniu terakoty, które nadają jej wyjątkowo ciepły koloryt. Nazywają ją La Rossa, czyli Czerwona, bo o zachodzie słońca staje się purpurowa.
Miasto tętni życiem, a jego puls wyznacza najstarszy uniwersytet na świecie Università di Bologna, od stuleci przyciągający studentów i profesorów z całej Europy. Ale pierwsze, co rzuca się w oczy to symbol Bolonii – dwie krzywe wieże Asinelli i Garisenda, od stuleci górujące nad miastem. Niesamowite, iż kiedyś wzniesiono aż ponad sto wież! Były jak strażnicy czuwający nad miastem i jego mieszkańcami. Dziś warto się na nie wspiąć. Widok z góry jak z malowniczej pocztówki: morze czerwonych dachów, wieże kościołów, a w oddali majaczące wzgórza…

Piazza Maggiore, serce miasta
Z krzywej wieży Asinelli schodzimy prosto na Piazza Maggiore, główny plac miasta. To serce Bolonii z imponującą Bazyliką św. Petroniusza, której fasada robi wrażenie choćby w swojej niedokończonej formie i ze słynną Fontanną Neptuna, przy której obowiązkowo trzeba zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia. Czas jednak na przerwę i dobre włoskie espresso.
Najlepiej skryć się przed słońcem w jednej z licznych kawiarni w podcieniach, czyli portykach, wymyślonych przez sprytnych bolończyków już w średniowieczu. Ciągną się kilometrami - w samym centrum liczą aż 40 km- tworząc labirynt przejść pod dachami. Początkowo właściciele domów po prostu rozbudowywali je w górę, dodając drewniane balkony.

Władze miasta, chcąc uregulować tę samowolę, nakazały, aby balkony były podparte, tworząc tym samym pierwsze portyki. niedługo okazało się, iż są one niezwykle praktyczne, a ich budowa stała się prawnym obowiązkiem.
Bolonia: raj dla pieszych
Portyki kochają wszyscy. Dzięki nim Bolonia stała się najbardziej przyjaznym miastem dla pieszych. Jednym z najbardziej okazałych portyków, z eleganckimi łukami i kolumnami, świadczącymi o zamożności ich właścicieli, jest Portico del Pavaglione, biegnący wzdłuż pięknej Piazza Maggiore.
Warto przejść się też słynnym Portico di San Lucia, jednym z najdłuższych w świecie, ciągnącym się przez 4 km aż do Sanktuarium Madonny di San Lucia na wzgórzu Guardia. Długa droga pod dachem prowadząca pod górę jest sporym wyzwaniem, ale widoki i spokój na szczycie wynagrodzą wysiłek. Bolończycy mogą być dumni, bo ich portyki zostały wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Jest jeszcze jedna rzecz, z której słynie Bolonia – kuchnia. W niewielkiej trattorii ukrytej w bocznej uliczce, zamawiamy „tortellini in brodo” i „tagliatelle al ragù” (nigdy nie nazywajcie tego "spaghetti bolognese" w Bolonii!). Świeży makaron, bogaty sos mięsny i delikatne pierożki w bulionie. Niebo w gębie!
Rimini – najlepsze plaże pod słońcem
Z Bolonii do Rimini to zaledwie krótka podróż pociągiem, a widoki za oknem przechodzą z miejskich pejzaży na urokliwe pola, by na koniec olśnić wszystkich turkusem Adriatyku. Rimini wita nas zalane słońcem. To perła Riwiery Romagnolijskiej, od dziesięcioleci przyciąga miliony turystów spragnionych słońca, włoskiej kuchni i beztroskiej atmosfery.

Słynie z tętniących życiem plaż, szerokich i piaszczystych, zdających się nie mieć końca. Nasze marzenie to rozłożyć ręcznik, zanurzyć stopy w ciepłym piasku i po prostu... cieszyć się włoskim słońcem. Ale trzeba wybrać tę najlepszą plażę pod słońcem.
Najbardziej popularna jest Martina Centro w samym centrum miasta z mnóstwem barów, klubów nocnych i sklepów , ale jest tu najbardziej tłoczno. Plaża Bagno 33 czysta i świetnie utrzymana jest idealna dla rodzin z dziećmi. Miramare na południu Rimini to raj dla sportowców kochających surfowanie na fali czy piłkę plażową. Z kolei Rivabella na północy Rimini to oaza spokoju, w sam raz dla nas. Idealny wybór dla ceniących sobie ciszę i intymność, z dala od zgiełku centrum. Są leżaki i parasole, i w końcu można delektować się słońcem i szumem fal. Wieczorem, gdy słońce chowa się za horyzontem, nadmorska promenada tętni życiem i przy dźwiękach włoskich przebojów możecie zjeść pyszne frutti di mare.
Rimini śladami Felliniego – historia, kino i murale mistrza
Rimini, chociaż kojarzone jest głównie z plażami, ma do zaoferowania znacznie więcej. Spacerując jego uliczkami, nie wolno zapomnieć, iż pod piaskiem i betonem kryją się wieki historii. Miasto, założone przez Rzymian jako Ariminum w 268 r p.n.e., było ważnym punktem strategicznym i handlowym. Do dziś podziwiać możemy imponujące ślady starożytności, takie jak majestatyczny Łuk Augusta, najstarszy rzymski łuk triumfalny we Włoszech, czy pięknie zachowany Most Tyberiusza, który od ponad 2000 lat łączy brzegi rzeki Marecchia.

Przechodząc przez te monumentalne budowle, czuje się oddech historii, który przypomina o dawnej świetności miasta. W średniowieczu Rimini rozkwitało pod panowaniem potężnej rodziny Malatesta, która pozostawiła po sobie zamek Castel Sismondo, świadectwo ich siły i znaczenia.
W Rimini bez trudu poczujecie też ducha Federica Felliniego, który się tutaj urodził i stał się legendą miasta. Choć nie nakręcił w nim żadnego filmu, miasto stało się dla niego niewyczerpanym źródłem inspiracji. Wiele motywów z jego filmów, to w istocie filmowe wspomnienia z dzieciństwa. W kinie Fulgor, wciąż czynnym, po raz pierwszy zetknął się z magią srebrnego ekranu. To doświadczenie było tak silne, iż kino stało się jego pasją.

Podążając śladami mistrza koniecznie trzeba odwiedzić Muzeum Felliniego w Castel Sismondo. Jest tam mnóstwo interaktywnych wystaw, pokazów multimedialny i interesująca kolekcja rysunków i kostiumów. Spacer po Rimini to jak wędrówka po planie filmowym. Wystarczy przejść do urokliwej dzielnicy Borgo San Giuliano, by zobaczyć murale, ożywione scenami i postaciami z jego filmów. Można też zatrzymać się przy Grand Hotelu, który pojawił się w filmie "Amarcord" jako symbol luksusu i marzeń. Naszym marzeniem było wejść do środka. Niestety, deszcz pokrzyżował nam plany. Może uda się jeszcze tu wrócić.