– Kryś, popatrz, jaką sukienkę kupiłam! Podoba ci się?
Krzysztof podniósł wzrok i uśmiechnął się.
– No dawaj, zakręć się! Bardzo ładna. Absolutnie cię w niej widać! – powiedział czule.
– Mi też się spodobała… Przeszukałam cały sklep, myślałam, iż wyjdę z niczym! A w ostatniej chwili zobaczyłam tę sukienkę! Zakochałam się! Na urodziny Magdy w lecie w niej pójdę.
– Nie, w tym nie idź – odparł Krzysztof, przybierając poważną minę.
– Dlaczego? – zmartwiła się Dominika.
– Bo wtedy będziesz ładniejsza od solenizantki. A tak nie wolno.
Dominika parsknęła śmiechem, a Krzysiek pomyślał, jaki piękny śmiech ma jego żona.
– Oj, daj spokój!
Kobieta podeszła do lustra, znów podziwiając nowy zakup. Błękitna sukienka rzeczywiście jej pasowała, a jej szare oczy wydawały się w niej jeszcze bardziej niebieskie.
Krzysztof też patrzył na żonę i czuł, jak ściska go w żołądku. Wciąż jej nie powiedział… Nie wiedział, jak to zrobić. Miał nadzieję, iż wszystko się ułoży…
– A kiedy mieliśmy jechać na wakacje? – spytała Dominika, patrząc przez lustro na męża.
– We wrześniu… – odpowiedział ochrypłym ze stresu głosem.
– We wrześniu… Trzeba będzie wtedy poszukać kostiumów. Bo mam tylko dwa. To za mało.
Krzysztof zamknął oczy. Nie, nie może dłużej ukrywać prawdy. Chciał ją chronić, ale rozumiał, iż nie wyjdzie. Trzeba będzie powiedzieć.
– Dominik, usiądź proszę – powiedział.
Kobieta odwróciła się, wciąż się uśmiechając. Ale gdy zobaczyła poważną twarz męża, uśmiech zgasł.
– Co się stało, Kryś? – spytała przestraszona, siadając obok niego.
– Mam złe wieści…
– Boże… Nie męcz, co się stało? Wszyscy żyją, zdrowi? Mama w porządku?
– Wszyscy zdrowi! – uspokoił ją Krzysztof. A potem, biorąc jej dłonie w swoje, dodał: – Moja firma zbankrutowała.
Dominika wpatrywała się w męża, próbując zrozumieć te słowa.
Pobrali się pięć lat temu. Krzysztof był od Dominiki starszy o dziesięć lat, ale wtedy zakochała się w nim bez pamięci. Wiek nie miał znaczenia. Wówczas jego interesy dopiero zaczynały się rozwijać, i nikt nie mógłby oskarżyć Dominiki, iż jest z nim dla pieniędzy. A ci, którzy ich znali, widzieli, jak bardzo się kochają.
Mówią, iż niektóre małżeństwa zawierane są w niebie. To był ich przypadek. Byli jak dwie połówki jednej całości. W ich wspólnym życiu nie było brudu. Nie było kłamstw ani zdrady.
Po ślubie firma Krzysztofa wystrzeliła w górę. Zaczął zarabiać duże pieniądze, a para gwałtownie wymieniła małe dwupokojowe mieszkanie na duży dom. Kupili samochody, często jeździli na wakacje. Ich i tak spokojne życie stało się jeszcze lepsze.
Krzyś wierzył, iż jeżeli mężczyzna wchodzi w związek, z góry bierze na siebie obowiązek utrzymania rodziny. Żona może pracować, ale jej zarobki nie powinny być głównym źródłem dochodu. Dlatego choćby nie wiedział, ile Dominika zarabiała. Zwykle wydawała wszystko na siebie: salony piękności, zakupy, drobne kobiece przyjemności. Czasem Dominika robiła zakupy spożywcze, płaciła mniejsze rachunki, ale robiła to z własnej woli. Głównym żywicielem był Krzysztof. Tak było mu wygodniej.
A teraz musiał przyznać się do porażki. I do swojej słabości.
Krzysztof pomyślał nawet, iż jeżeli po upadku firmy Dominika zechce odejść, zrozumie to. W końcu nie spełnił swojej roli.
– Od dawna jest źle? – cicho spytała Dominika.
– Kilka miesięcy. Myślałem, iż się wygrzebię, ale nie. Dziś firma została oficjalnie ogłoszona bankrutem. Przepraszam…
Krzysiek spuścił głowę. Wstydził się spojrzeć ukochanej w oczy.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – spytała trochę urażona Dominika.
– Nie chciałem cię w to wciągać. Liczyłem, iż sam ogarnę.
– Kryś! – oburzyła się. – Jesteśmy rodziną. W zdrowiu i w chorobie, pamiętasz? Naprawdę myślałeś, iż będę cię kochać tylko w dobrych chwilach?
– Po prostu nie chciałem obciążać twoich wątłych ramion – westchnął.
– No dobra – uśmiechnęła się, klepiąc go po ramieniu. – Damy radę. Co planujesz?
– Nie wiem – powiedział Krzysztof. – Muszę policzyć, ile mamy pieniędzy. Znajdę jakąś pracę. Może potem uda się odbudować firmę…
– Dobrze – wstała z kanapy Dominika. – Sukienkę zwrócę.
– choćby się nie waż! – podniósł się Krzysztof. – Idealnie w niej wyglądasz i tak ci się podobała.
– Nic się nie stanie – uspokoiła go. – Mam pełną szafę sukienek, a i tak na urodziny Magdy byłoby nie fair, sam mówiłeś.
Krzyś uśmiechnął się, czując, jak uwiera go w sercu.
– Jej cena to pół miesiąca zakupów. Teraz to ważniejsze – dodała Dominika. – A jak się wszystko ułoży, kupię sobie inną, jeszcze lepszą.
Wieczorem przeliczyli budżet. jeżeli trochę się ograniczą, a do tego doliczą zarobki Dominiki, spokojnie wytrzymają pół roku.
– W najgorszym razie sprzedamy jeden samochód – powiedziała.
– Od jutra zacznę szukać pracy – zapewnił Krzysztof. – jeżeli nie znajdę nic porządnego, pójdę na magazyn, jako kurier, taksówkarz… Byle nie siedzieć na twojej głowie!
Dominika milczała. Dumała nad czymś, jakby coś przeliczała w myślach.
– Kryś, mówiłeś o nowym biznesie…
– Tak, mam pomysły, ale boję się, iż teraz nie mam na to funduszy. I strach znowu się przejechać.
– Dobrze, pomyślimy – odparła Dominika.
Pół nocy nie spała. Wiedziała, iż Krzysztof to człowiek, który potrafi łapać szczęście za ogon. Ma ten przedsiębiorczy dryg. A jeżeli teraz się wystraszy, zostanie kurierem do końca życia. A to nie dla niego. On musi coś rozwijać, wymyślać, budować.
Nie chodziło choćby o pieniądze. Każdy powinien robić to, co daje mu satysfakcję, nie tylko zarobki.
Rano Domin- Ile potrzeba na start? – spytała Dominika, już planując w głowie, jak sprzedać oba samochody i dać mężowi szansę na nowy początek.