Słońce, ogromna rozżarzona tarcza, powoli chowało się za dachami bloków, malując niebo w odcienie purpury, złota i miodu. Powietrze było przesiąknięte zapachem jesieni – mieszanką wilgotnych liści, dymu z pojedynczych kominów i dalekim aromatem kawy z ulicznych budek. Ludzie spieszyli do domów, śmiali się, przytulali, żyli. A Marek stał samotny, jak pomnik zapomnianych czasów, wpatrując […]