„Wstyd w torbie”: jak teściowa zniszczyła moją cierpliwość
Kinga przeglądała ubrania w szafie, gdy niespodziewanie zadzwonił dzwonek do drzwi. Na progu, szeroko się uśmiechając, stała teściowa – Helena Bogumiłowa.
— Cześć, córeczko! Wpadłam na herbatkę – oświadczyła energicznie.
— Proszę wejść – Kinga uśmiechnęła się z grzeczności, choć w duchu się spięła. — Tylko poskładam rzeczy i zrobimy sobie kawę.
Przeszły do salonu. Kinga zaczęła składać ubrania, podczas gdy teściowa usiadła w fotelu i z wyraźną ciekawością obserwowała jej działania.
W końcu Helena Bogumiłowa nie wytrzymała i zwróciła uwagę na torbę z zakupami stojącą obok fotela. Zajrzawszy do środka, nagle wytrzeszczyła oczy i jęknęła:
— Kinga! Co to za wstyd?!
— Znowu narobiłaś szmatek! – zawyrokowała teściowa, kręcąc głową na widok leżących na kanapie toreb.
— To stare zakupy – odparła zmęczona Kinga, przewracając oczami. — Sprzątam szafę.
— Mój syn wie, na co wydajesz pieniądze? – zapytała z przekąsem Helena.
— Ja też pracuję, swoją drogą – odcięła się Kinga, przyspieszając sprzątanie, by zakończyć nieprzyjemną rozmowę.
Lecz teściowa nie odpuszczała. Wyciągnęła z torby jedną z sukienek i zaczęła ją dokładnie oglądać.
— W takim tylko na ulicę iść – skomentowała złośliwie.
— Wisi na niej metka. Więc nigdzie w niej nie byłam – odparła chłodno Kinga, próbując odebrać sukienkę.
— I dobrze! – mruknęła teściowa, oddając ją. — W twoim wieku to już nie pora na takie młódki!
— Mam dwadzieścia dziewięć lat, a nie sześćdziesiąt – przypomniała z lodowatym uśmiechem Kinga.
— W twoim wieku powinno się nosić dłuższe i bardziej skromne sukienki, a nie wystawiać wszystko na pokaz – skwitowała z dezaprobatą Helena. — Dlatego wciąż nie mam wnuków!
— A co mój strój ma wspólnego z dziećmi? – z trudem powstrzymując irytację, zapytała Kinga.
— Wszystko jasne: jeżeli ubierasz się tak prowokująco, szukasz kogoś młodszego – orzekła teściowa tonem eksperta.
Kinga zbladła ze złości:
— Czyli, według pani, mężatka powinna chodzić w worku?
— Żona powinna ubierać się skromnie! – pouczyła Helena. — A ty… Żebyś widziała swoją bieliznę!
— Przeglądała pani moje rzeczy?! – oburzyła się Kinga, czując, jak kipią z wściekłości.
— Nikt nic nie przeglądał! – zaprotestowała teściowa. — Po prostu widziałam w łazience. I wiesz co? Przyzwoita kobieta nie nosi takich sznureczków!
— Poważnie? – Kinga zaciśnietła pięści. — Może powinnam kupić specjalną biurową bieliznę?
— Uważam, iż przyzwoita kobieta w ogóle nie powinna takich rzeczy zakładać, zwłaszcza będąc mężatką! – Helena uderzyła choćby pięścią w podłokietnik.
— Mam dwadzieścia dziewięć lat, jestem młoda i mam praw wyglądać atrakcyjnie – syknęła Kinga.
— Nie! Ubierasz się specjalnie, żeby inni mężczyźni się na ciebie gapili! – zawołała teatralnie Helena.
— Niech pani myśli, co chce – powiedziała znużona Kinga. — Ale ubierać się będę tak, jak mi się podoba.
— Z tobą nie da się rozmawiać! – burknęła teściowa, wstała i wyszła, trzaskając drzwiami.
Gdy wrócił z pracy mąż, Tomasz, Kinga natychmiast opowiedziała mu o całym zajściu.
— Mama mówiła mi, iż ubierasz się zbyt prowokująco – wymusił uśmiech. — Nie przejmuj się. I… postaraj się nie nosić przy niej aż takich koronkowych rajstop – to ją wkurza.
— Tak naprawdę nic jej się nie podoba! – zawołała oburzona Kinga.
— Pomarudzi i zapomni – machnął ręką Tomasz.
Ale się mylił.
Miesiąc później sytuacja się powtórzyła. Tym razem Helena Bogumiłowa przyszła z nowym „argumentem”:
— Wstawiasz zdjęcia w internecie! Moje koleżanki to widziały! Wszyscy się oburzają! – oświadczyła urażona.
— Po prostu im zazdroszczą – spokojnie odpowiedziała Kinga.
Teściowa zerwała się, prychnęła i wyszła. Kinga odetchnęła z ulgą, myśląc, iż to koniec.
Myliła się.
Gdy pół roku później wyjechali na wakacje, zostawiając klucze teściowej „na wszelki wypadek”, nie przypuszczali, co ich czeka w domu.
Po powrocie Kinga ze zgrozą odkryła, iż większość jej ubrań zniknęła.
— To ona! – wykrztusiła Kinga, obiegając pokoje. — T tylko twoja matka miała klucze!
— Niemożliwe – zawahał się Tomasz. — Zadzwonię do niej.
Lecz Helena Bogumiłowa zalewała się łzami w słuchawce:
— Ja? Co ty, synku! Nigdy!
Kinga pokręciła głową:
— Wzywam policję.
Dopiero wtedy teściowa, przestraszona konsekwencjami, przyznała się:
— Tak, to ja! Wyniosłam całe te twoje wyzywające szmaty i wyrzuciłam do kontenera. Zrobiłam to dla waszego dobra, żebyś wreszcie pomyślała o rodzinie!
Tomasz wpadł we wściekłość.
— Mamo, ogarniasz się? – krzyczał do słuchawki. — Teraz muszę płacić za nową garderobę żony!
— No… – zaczęła się tłumaczyć teściowa.
— Oddaj klucze! I zapomnij o naszym domu! – poderwał Tomasz.
Na urodziny Helena Bogumiłowa dostała trzy pojedyncze róże – zamiast drogiego prezentu.
A Kinga jeszcze tego samego dnia poszła uzupełnić garderobę – tym razem za pieniądze męża, który sam nalegał: „Wybierz, co tylko chcesz, kochanie. Zasłużyłaś”.
Prawdziwa miłość nie wymaga poświęcania własnej tożsamości – czasem trzeba postawić granice, choćby tym, którzy twierdzą, iż działają „dla naszego dobra”.