Za młody na męża matki? Ukryłam dokumenty i nie żałuję!

newsempire24.com 1 miesiąc temu

Mamę nazywają Agnieszka, ma czterdzieści dwa lata. Urodziła mnie młodo — zaraz po liceum, mając ledwie siedemnaście lat. Jej pierwsza miłość zamiast białego welonu przyniosła pieluchy, nieprzespane noce i walkę o przetrwanie. Ojciec odszedł, zanim zdążyłam wypowiedzieć pierwsze słowo, a dziadkowie pomogli nam stanąć na nogi. Dzięki nim mama skończyła pedagogikę, a ja — mimo wszystko — miałam beztroskie dzieciństwo.

Nie wyszła ponownie za mąż, choć adoratorów nie brakowało. Zawsze powtarzała, śmiejąc się: „Jak dorośniesz, wtedy pomyślę o sobie”. Żyłyśmy jak siostry — wspólne zakupy, pożyczanie bluzek, makijaże w identycznych odcieniach. choćby moje nastoletnie ekscesy — fioletowe pasemka w włosach, kolczyk w brwi, skórzane przypinki — kwitowała żartami. Rozumiałyśmy się bez słów. A przynajmniej tak mi się zdawało.

Mam dwadzieścia lat. Studiuję, pracuję dorywczo, mam swoje towarzystwo. Myślałam, iż mama będzie tęsknić, ale zamiast smutku — zakochała się. I to w kim? W Kacprze, praktykancie od informatyki, który jest… tylko rok starszy ode mnie!

Wszystko zaczęło się niewinnie. Mama uczy historii w gimnazjum. Kadra typowo kobieca, jak to w szkole. Aż nagle w jej opowieściach zaczął pojawiać się „ten zdolny Kacperek”. Najpierw lekceważąco, potem coraz czulej. Okazało się, iż to dwudziestojednoletni nowicjusz, który zachwycił się jej „dojrzałą elegancją”. A mama, dojrzała kobieta, nagle przemieniła się w nastolatkę: piecze mu racuchy, poprawia sprawdziany, nosi obiady w pudełkach, bo „on tak źle je na mieście”.

Szok. Nigdy nie zapakowała mi kanapek do pracy, a tu — pełne menu. Koleżanki z pracy szeptały: „Agnieszka dziwnie się zachowuje, przefarbowała się na miedziano, ubiera jak nastolatka”. Spojrzałam — rzeczywiście. Zamiast garsonów — krótkie spódniczki, czerwone usta. Wszystko przez to, iż Kacper porównał ją do „tej wokalistki z czasów młodości — Kayah”.

Potem padło: „Myślimy o wspólnym mieszkaniu”. Mama twierdzi, iż „zasługuje na odrobinę szczęścia”. Próbowałam rozmawiać: „On nie ma choćby stałej pracy, wynajmuje pokój u znajomych…”.

„On mnie rozumie”, odpowiadała. „Nawet z twoim ojcem tak nie było. Planujemy ślub”.

Zamarłam.

„Serio?! Chcesz wiązać się z chłopakiem, który ledwo zdjął mundurek?!” — krzyczałam.

„To dojrzały mężczyzna!” — rzuciła, trzaskając drzwiami.

Pokłóciłyśmy się po raz pierwszy. Oskarżała mnie o egoizm, ja — ją o ślepotę. Już miałam iść do dyrektora, ale wstyd powstrzymał. Zamiast tego schowałam jej dowód i PESEL. Bez dokumentów — nie ma ślubu.

Może uważacie, iż oszalałam? Niech tak będzie. Lepiej to, niż zbierać później strzępy jej serca, gdy „narzeczony” zniknie po podpisaniu intercyzy. Czekam. jeżeli zostanie, mimo iż nie może się zalegalizować — może to prawda. Ale jeżeli zacznie naciskać, domagać się „szybkiego rozwiązania” — wtedy poznamy jego intencje.

Miłość czasem wymaga zimnej głowy. Zwłaszcza gdy chodzi o tych, których kochasz najbardziej.

Idź do oryginalnego materiału