Zagraniczne wakacje to jeden z najlepszych sposobów, by na chwilę zanurzyć się w innej kulturze i spróbować tego, co lokalne. Bałkany kuszą smakami, a tamtejsze domowe sery, wędliny, słodkie owoce prosto z targowisk potrafią zawrócić w głowie. Na straganach w Czarnogórze, Serbii czy Macedonii roi się od aromatycznych specjałów, które aż proszą się, by spakować je do walizki i podzielić z rodziną. Takie pamiątki wydają się niewinne, ale na granicy często lądują w koszu.
REKLAMA
Zobacz wideo Jak targować się w Marrakeszu?
Czy można przewozić jedzenie w Unii Europejskiej? W teorii tak, w praktyce bywa różnie
Jak wiadomo, nikt nie zabroni ci wrzucić do walizki tabliczki czekolady z Niemiec czy butelki oliwy z Grecji. Ale kiedy w grę wchodzą smakołyki z państw spoza UE, robi się zdecydowanie mniej apetycznie, przynajmniej dla celnika. Unijne przepisy sanitarne są bezlitosne, bo mają chronić zdrowie ludzi, zwierząt i całe rolnictwo, które już i tak walczy z wieloma zagrożeniami. Mięso, wędliny, mleko czy domowe sery z Bałkanów, Gruzji czy Turcji mogą być niepozornym źródłem groźnych wirusów, od ASF po pryszczycę czy ptasią grypę. Na straganie wszystko wygląda pięknie, pachnie dymem i świeżością, jednak dla służb granicznych słoiczek ajvaru z dodatkiem sera to po prostu potencjalne ognisko choroby.
Podobnie bywa z owocami i warzywami. Za dorodną figą czy granatem może kryć się niewidoczny szkodnik, który po cichu przeniesie się na unijne plantacje. Dlatego graniczne kontrole fitosanitarne nie są żadnym widzimisię, tylko twardym wymogiem prawa, na który nikt nie przymknie oka, choćby jeżeli schowasz wszystko głęboko pod swetry i w skarpetki. Zanim więc zapchasz plecak bałkańskimi smakami, dobrze sprawdź, co jest dozwolone. Inaczej za kawałek suszonej kiełbasy możesz zapłacić więcej niż za bilet powrotny. Mandat w wysokości od kilkuset do kilku tysięcy złotych to nie przelewki, a celnicy nie mają litości dla łamiących przepisy, choćby przez niewiedzę.
Kontrole bagażu na lotniskachFot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
Jakie pamiątki z wakacji są zakazane? Lepiej na nie uważaj, bo napytasz sobie biedy
Kraje Bałkańskie słyną nie tylko z serów i wędlin, ale także z przedmiotów, które w oczach celnika są bardziej problemem niż suwenirem. Popularne są muszle i kawałki rafy znad adriatyckiego wybrzeża, których wywóz łamie przepisy o ochronie przyrody. Niektóre bazary sprzedają wyroby z koralowca czy skóry dzikich zwierząt. Choć bywają atrakcyjne, w świetle konwencji CITES są absolutnie zakazane. Do tego dochodzą stare ikony, zabytkowe książki czy antyczne ozdoby. W regionie, gdzie historia miesza się z handlem, łatwo kupić coś, co podlega ochronie dziedzictwa kulturowego. To oznacza kłopoty, konfiskatę i często pokaźną grzywnę.
choćby suszone zioła w płóciennym woreczku mogą wzbudzić podejrzenia, jeżeli urzędnik uzna, iż mogą zawierać niedozwolone substancje. Bałkany kuszą egzotyką, ale granica to nie miejsce na improwizację. Lepiej kupować z głową i wrócić do domu bez cienia stresu. Zamiast ryzykownych skarbów postaw na lokalne rękodzieło: malowane filiżanki z Albanii, gliniane dzbanki z Macedonii, ozdobne magnesy z Czarnogóry albo bałkańską chustę z regionalnym wzorem. Możesz też wybrać biżuterię od lokalnego rzemieślnika, certyfikowane wyroby z drewna czy tkaniny i wszystko to, co nie wzbudzi wątpliwości służb celnych. Dzięki temu koniec wakacji nie okaże się kompletną klapą, a ty będziesz mieć przedmiot, który pozwoli wrócić wspomnieniami do miłych chwil. Czy zatrzymano ci kiedyś pamiątkę na granicy? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu.
Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.