Zapach przegrzanych kabli w perfumach „Grubego eletryka” jest turbointrygujący. Powąchasz – przepadniesz!

glamour.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: fot.: Launchmetrics/Spotlight


W tym artykule:

  1. Zapach palonej gumy i przegrzanych kabli
  2. Metafora upadku
  3. Kiedy to, co koncwencjonalne spotyka to co szokujące

Taką melancholijną, nieco gorzką opowieść opowiada zapach Fat Electrician od Etat Libre d'Orange. Zapach, stworzony w 2009 roku przez Antoine'a Maisondieu, nie jest zwykłą wonią – to aromatyczna podróż przez czas, emocje i kontrasty.

View Burdaffi on the source website

Zapach palonej gumy i przegrzanych kabli

Na pierwszy rzut węchu Fat Electrician może zaskoczyć. Niektórzy opisują otwarcie jako zapach „spalonej gumy” lub „przegrzanych kabli elektrycznych”. To prowokacja – znak rozpoznawczy domu perfumeryjnego Etat Libre d'Orange, który od 2006 roku żyje według motta: „Le parfum est mort, vive le parfum!”(Perfumy umarły, niech żyją perfumy!) Ale po kilku chwilach kontrowersyjny początek ustępuje, odsłaniając zupełnie inne słodkie i bezbronne serce kompozycji.

Metafora upadku

Ta początkowa brutalność to jednak coś więcej niż tylko prowokacja – to metafora upadku, moment, w którym glamour ustępuje rzeczywistości, a marzenia zderzają się z codziennością. I tutaj zaczyna się magia: wetiweria, choć wciąż obecna, zostaje otulona aksamitną słodyczą kremu kasztanowego, wanilii i opoponaksu. To zapach, który można określić jako „słodki gourmand z wetiwerią” – ziemisty, ale nie surowy; intensywny, ale nie przytłaczający. W tle czai się subtelna mirra, liście oliwne i drzewo sandałowe, które dodają całości drzewno-balsamicznego ciepła. Jest w tym coś z amerykańskiego snu, który powoli rozpływa się w rzeczywistości przedmieść – słodycz wspomnień miesza się z ziemistą, praktyczną teraźniejszością.

Kiedy to, co konwencjonalne spotyka to co szokujące

Antoine Maisondieu, twórca tej kompozycji, znany jest z umiejętności balansowania między tym, co konwencjonalne, a tym, co szokujące. W Fat Electrician osiągnął mistrzowskie połączenie – stworzył zapach, który jest jednocześnie nostalgiczny i współczesny, brutalny i delikatny, męski i kobiecy. To olfaktoryczny portret człowieka, który nie boi się swojej przeszłości, ale też nie pozwala, by go definiowała.

Etat Libre d'Orange powstał w 2006 roku z buntu przeciwko konwencjom przemysłu perfumeryjnego. Założył go Etienne'a de Swardt i od początku stawiał na radykalną wolność twórczą i bezkompromisowe podejście do sztuki perfumiarskiej. Nazwa marki, tłumaczona swobodnie jako – „Wolne Państwo Pomarańczowe” – nawiązuje do historycznej republiki burskiej w Afryce Południowej, ale też do idei niepodległości i autonomii w świecie zapachów. De Swardt, były dyrektor kreatywny w przemyśle luksusu, stworzył markę jako manifest przeciwko hipokryzji i przewidywalności mainstreamowej perfumerii. Zapachy Etat Libre d'Orange mają prowokować, opowiadać historie, budzić emocje – choćby te niewygodne. Od Secretions Magnifiques, który pachnie krwią i sper*ą, przez Jasmin et Cigarette oddający aromat nocnych klubów, po delikatniejsze propozycje jak Like This stworzony we współpracy z Tildą Swinton – każdy zapach to osobna narracja, czasem skandaliczna, czasem poetycka, ale zawsze autentyczna.

Fat Electrician nie krzyczy. Nie ogłasza obecności noszącego. Jest dyskretny, złożony i dojrzały – tak jak historia, którą opowiada. Trwa 5-7 godzin, rozwijając się powoli i zmysłowo, idealny do codziennych sytuacji, jak i w chłodniejszą, wiosenną lub jesienną aurę.

Jest unisex, stworzony dla tych, którzy potrafią cieszyć się detalem i mają „lekkie” podejście do życia – cenią emocje i historię zawartą w zapachu, a nie tylko jego nazwę.

W kontekście całej kolekcji Etat Libre d'Orange Fat Electrician wyróżnia się subtelnością. Podczas gdy inne zapachy szokują bezpośrednio i bezkompromisowo, te perfumy wybierają drogę cichej kontemplacji. To nie jest zapach dla tych, którzy szukają natychmiastowej gratyfikacji czy oczywistego luksusu. To raczej propozycja dla dusz wrażliwych, które potrafią dostrzec piękno w niedoskonałości, poezję w prozie życia.

Noszenie Fat Electrician to jak odkrywanie zakurzonego albumu pełnego wspomnień: na początku nie wszystko jest jasne, czasem drażni kontrastami, ale w finale pozostaje uczucie ciepła, nostalgii i słodyczy, które nie pozwala o sobie zapomnieć. Każde kolejne noszenie odkrywa nowe niuanse – raz dominuje kremowa słodycz, innym razem ziemista wetiweria, a jeszcze kiedy indziej balsamiczne echo mirry. To perfumy dla koneserów, którzy szukają historii w każdej kropli aromatu i którzy rozumieją, iż piękno czasem przemija, ale zapach może je zatrzymać na zawsze. To perfumy, które nie obiecują sukcesu, bogactwa czy wiecznej młodości. Zamiast tego oferują coś znacznie cenniejszego – autentyczność, głębię i przypomnienie, iż prawdziwe piękno kryje się często tam, gdzie najmniej się go spodziewamy – w zmarszczkach, siwych włosach i historiach o tym, kim kiedyś byliśmy.

Jeśli chciałbyś poznać jeszcze inne podobne równie „zakręcone"perfumy polecam od serca:

maskarketowy

View Burdaffi on the source website

lub szarmancki

View Burdaffi on the source website
Idź do oryginalnego materiału