Myśli plątały się w głowie, w sercu kipiała zazdrość i uraza. Za co oni tak z nią? Czy nie kochała swojego męża? Czy była złą żoną i matką dla ich syna?
Ale to, co zdarzyło się później, przekraczało wszelkie granice zdrowego rozsądku.
Jagoda była pewna, iż z mężem połączyło ich przeznaczenie. Fakt, iż z Krzysiem żyli w szczęśliwym małżeństwie od ponad dziesięciu lat, uważała za logiczną konsekwencję ich miłości.
Dziś wracała do domu z podróży służbowej, na którą wyjechała dwa dni wcześniej. Szef wezwał ją do siebie i oświadczył, iż tylko ona poradzi sobie z problemami w jednym z oddziałów.
— To trzy dni roboty, nie więcej. Pakuj się, Jagoda, i nie próbuj szukać wymówek. Jutro ruszasz — powiedział zmartwionej kobiecie.
Miała własne plany na najbliższe dni, ale z szefem się nie dyskutuje. Nie można było choćby przypomnieć mu, iż w firmie na wyjazdy wysyłano tylko młodych. To on przecież wprowadził tę zasadę. A ona miała już swoje za sobą. Po trzydziestce liczyła na spokojniejszy grafik.
— Krzysiu, wyjeżdżam służbowo. Myślę, iż na trzy dni. Dopilnuj, żeby Tomek odrobił lekcje z korepetytorem, bo ostatnio się wymiguje. Płacę niemałe pieniądze. I żeby jadł normalnie, nie chipsami i sucharkami, tylko zupą i kotletami, które zostawię w lodówce.
— Dobrze, dopilnuję, nie martw się — mruknął obojętnie mąż, nie odrywając wzroku od telefonu.
— I to wszystko? — zdziwiła się Jagoda. — choćby cię nie smuci, iż wyjeżdżam? Słuchaj, oderwij się w końcu od tego ekranu!
— No przecież nie na miesiąc. Wrócisz za trzy dni. Sam— A sama mówiłaś, iż trzy dni to żaden problem — odpowiedział Krzysztof, w końcu podnosząc wzrok na żonę i choćby się uśmiechając.