Zasłużona lekcja dla męża

polregion.pl 3 godzin temu

Kropla wody spadała z kranu prosto na wyschnięty placek jajeczny tik, tik, tik.

Kasia stała przy zlewie, ściskając w ręce gąbkę. Wczorajsza patelnia patrzyła na nią wyrzutem, otoczona żółtymi smugami i okruchami chleba. Obok stał talerz z rozmazanym masłem, kubek z osadem kawy, nóż lepki od dżemu. Jakub już pojechał do pracy w swoim wysłużonym Golfie, zostawiając po śniadaniu swój codzienny obrazek. Wszystko to cierpliwie czekało na jej ręce, tak jak każdego ranka przez ostatnie trzy lata.

Znowu pomyślała Kasia i odruchowo odkręciła kran. Gorąca woda zasyczała, tworząc pianę na dnie patelni. Zmoczyła gąbkę, wycisnęła na nią trochę płynu i zabrała się do roboty.

Trzy miesiące temu po raz pierwszy poprosiła Jakuba, żeby pomógł z naczyniami. Wtedy tylko podniósł brew, jakby proponowała mu namalowanie fresków w Kaplicy Sykstyńskiej albo naukę chińskiego.

Kasieńko, przecież to drobiazg powiedział, nie odrywając wzroku od telewizora, gdzie leciał mecz. Pięć minut i po sprawie.

*Pięć minut. Każdego ranka. Każdego wieczora.* Kasia naciskała gąbkę, w myślach licząc: te drobiazgi w ciągu roku dają trzydzieści godzin czystego czasu. Cały tydzień pracy nad zlewem.

Patelnia nie poddawała się łatwo. Wyschnięty tłuszcz wymagał siły, skrobaka, cierpliwości. Żółtek wżarł się w powłokę teflonową, zostawiając żółte smugi. Kasia szorowała uparte plamy i wspominała wczorajszy wieczór: Jakub rozwalony na kanapie z telefonem, przewijający media społecznościowe, podczas gdy ona sama sprzątała po ich wspólnej kolacji.

Kubo zawołała wtedy ostrożnie, starając się nie brzmieć jak matka-wyrzut sumienia może sam umyjesz swój talerz?

Nie oderwał wzroku od ekranu. Kciuk automatycznie przewijał posty twarze, koty, memy.

Za chwilę mruknął roztargniony, choćby na nią nie patrząc. Widzisz przecież, jaki miałem dzień.

*Dzień.* Zawsze miał jakiś dzień. Projekty paliły się na panewce, klienci dzwonili, szef żądał raportów.

A ona co, miała wakacje? Spa? Kasia też pracowała może w małym biurze rachunkowym, może nie za takie pieniądze, ale osiem godzin dziennie, jak każdy.

Postawiła umytą patelnię w suszarce i wzięła się za kubek. Fusy rozmokły, zamieniając się w brązową papkę. Szorowała porcelanę twardą stroną gąbki, zastanawiając się, dlaczego ta drobnostka aż tak ją uwiera.

Nie chodziło przecież o samą czynność no co, dziesięć minut pracy. Chodziło o to, iż Jakub po prostu nie *widział* jej wysiłku.

Dla niego brudne talerze znikały same, a czyste magicznie pojawiały się w szafce. Jak pranie w pralce zamieniało się w wyprasowane koszule. Jak zakupy w lodówce stawały się gorącym obiadem. Jak kurz znikał z mebli, a podłogi lśniły bez udziału mopa.

W jego świecie dom funkcjonował jak prawo grawitacji oczywisty, niepodważalny fakt. Wcisnął przełącznik jest światło. Odkręcił kran leci woda. Wrócił do domu czysto, pachnąco, wszystko na miejscu.

Potrzebuję pomocy powiedziała tydzień później, gdy zostawił w zlewie nie talerz, a cały garnek po barszczu. Trzy litry, emaliowany, z zaschniętymi resztkami na ściankach. Nie chodzi o pieniądze ani prezenty. Po prostu żebyś *zauważał*, co robię. I pomagał.

Jakub podniósł wzrok znad laptopa, w którym coś pisał do pracy. Na twarzy miał szczere zdumienie, niemal oburzenie.

Ale o co chodzi? Przecież to chwila! Mam projekt, który wisi na włosku, klienci od wczoraj bombardują telefonem, a ty się czepiasz jakiegoś garnka

*Chwila.* Kasia patrzyła na jego twarz szczerze zirytowaną, zupełnie nieświadomą i rozumiała: on naprawdę nie widzi problemu. Nie udaje, nie próbuje się wykręcić. Serio myśli, iż mycie naczyń zajmuje minutę.

Pewnie w jego głowie wyglądało to tak: opłukał talerz trzydzieści sekund, przetarł gąbką kolejne trzydzieści. Razem minuta.

Nie brał pod uwagę, iż najpierw trzeba oczyścić zlew z wczorajszych resztek, odkręcić wodę, poczekać, aż się zagrzeje, wziąć czystą gąbkę, nałożyć płyn. Potem szorować zaschnięty tłuszcz, opłukać, odstawić do suszenia. A jeżeli talerzy nie jeden, a pięć? A do tego garnek, patelnia, kubki, łyżki, deska?

Tej nocy, leżąc w łóżku i słuchając jego miarowego oddechu, Kasia przewijała w głowie ich rozmowę. Jakub już spał, rozwalony na swojej połowie łóżka, lekko pochrapując. Ona wierciła się, nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji.

*A co, jeżeli po prostu przestanę?* przyszło jej nagle do głowy.

Myśl była tak niespodziewana, iż Kasia choćby uniosła się na łokciu. Przestanie myć naczynia. Nie z zemsty, nie na złość. Po prostu przestanie robić to, co on nazywa chwilą. Niech sam zobaczy, ile to w rzeczywistości zajmuje czasu.

Rano zaparzyła sobie kawę w tygielku, zrobiła tost, zjadła i poszła do pracy, nie tkając zlewu. Kubek Jakuba został na stole obok talerza ozdobionego okruchami i śladami masła.

Przez cały dzień kilka razy łapała się na tym, iż w myślach wraca do porannej sceny. Wyobrażała sobie, jak Jakub wraca do domu, widzi brudne naczynia I co? Umyje? Wykrzyczy? W ogóle nie zauważy?

Wieczorem kubków w zlewie było już dwa do porannego dołączył wieczorny. Plus talerze po obiedzie, sztućce.

Jakub nie zwrócił uwagi po prostu wyjął czyste naczynia z szafki, jak zawsze.

Jak było? zapytał, cmokając ją w policzek.

Normalnie odpowiedziała Kasia, obserwując, jak wyjmuje z lodówki jogurt i czystą łyżkę z szuflady.

Drugiego dnia brudnych naczyń przybyło.

Trzeciego sterta w zlewie rosła jak stalagmit.

Jakub grzebał w szafkach, wyciągając zapasowe sztućNa siódmy dzień Jakub w końcu stanął w drzwiach kuchni z rozłożonymi rękami i wyznał: „Masz rację, to nie jest pięć minut od dzisiaj dzielimy się obowiązkami po równo”, a Kasia uśmiechnęła się, widząc, jak z determinacją sięga po gumowe rękawice.

Idź do oryginalnego materiału