Zatracona w rozmyślaniach, podczas gdy mała śpi w jej ramionach.

twojacena.pl 1 tydzień temu

Kinga nie mogła znaleźć sobie miejsca. Mała Zosia zasnęła jej na rękach, a ona wciąż stała przy oknie, nie mogąc odejść. Godzinę już mijało, jak wpatrywała się w podwórko.

Kilka godzin temu jej ukochany mąż Bartek wrócił z pracy. Kinga była w kuchni, a on jakoś nie przychodził. Gdy w końcu wyszła, zobaczyła, jak pakuje rzeczy.

— Gdzie ty? — zapytała zmieszana.
— Wyprowadzam się. Odchodzę do kobiety, którą kocham.
— Bartek, żartujesz? Coś się stało w pracy, wyjeżdżasz w delegację?
— No nie rozumiesz, czy co? Miałem cię dosyć. W twojej głowie tylko Zosia, mnie nie widzisz, o siebie nie dbasz.
— Nie krzycz, obudzisz Zosię.
— Proszę bardzo. Znowu tylko o niej myślisz. Facet od ciebie odchodzi, a ty…
— Prawdziwy facet nie porzuca żony z małym dzieckiem — cicho powiedziała Kinga i wyszła do córeczki.

Znała charakter męża. Gdyby teraz kontynuowała tę rozmowę, skończyłoby się awanturą. Łzy już kręciły się w oczach, ale nie zamierzała mu ich pokazywać. Wzięła Zosię z łóżeczka i poszła do kuchni. Tam Bartek na pewno nie zajrzy — nie miał tam nic do zabrania.

Przez okno widziała, jak wsiadł do samochodu i odjechał. choćby się nie obejrzał. A Kinga wciąż stała przy oknie. Może liczyła, iż jego auto zaraz pojawi się na podwórku, a on powie, iż to tylko głupi żart. Ale nic takiego się nie stało.

Całą noc nie mogła zasnąć. Nie miała do kogo zadzwonić, by opowiedzieć o swoim nieszczęściu. Matka dawno przestała się nią interesować. Cieszyła się, gdy córka wyszła za mąż, i praktycznie o niej zapomniała. Dla Laury zawsze istniało tylko jedno dziecko — młodszy brat Kingi. Miała przyjaciółki, ale same były mamami. Pewnie teraz odpoczywały. I jak miałyby jej pomóc?

Zasnęła dopiero nad ranem. Spróbowała zadzwonić do Bartka, ale odrzucił połączenie i wysłał SMS-a, by więcej go nie niepokoiła.

Wtedy Zosia zaczęła marudzić i Kinga podeszła do niej. Nie mogła sobie pozwolić na rozklejanie się. Odszedł i trudno. Miała córeczkę, o którą musiała zadbać. Trzeba było wymyślić, jak żyć dalej.

Gdy sprawdziła, ile zostało jej pieniędzy w portfelu i na koncie, zrobiło jej się słabo. choćby gdyby poprosiła właścicielkę mieszkania, by poczekała pięć dni z czynszem do wypłaty zasiłku, i tak by nie starczyło. A jeszcze trzeba było coś jeść. Mogłaby coś dorobić zdalnie, ale Bartek zabrał swój laptop.

Miała jeszcze dwa tygodnie opłaconego najmu, by coś wymyślić. Ale pomysł musiał przyjść szybciej.

Gdy jednak obdzwoniła wszystkich znajomych, zrozumiała, iż nic z tego nie wyjdzie. Nikt nie zatrudni jej z małym dzieckiem. choćby żeby umyć podłogi, musiałaby zostawić Zosię z kimś na godzinę czy dwie. A nie miała z kim. Zmiana mieszkania też pewnie by nie pomogła. I tak wynajmowali już dość tanie lokum. Jedynym wyjściem było iść do rodziców. Ale ona spóźniła się z założeniem rodziny, za to brat ożenił się wcześnie. Mieszkał z matką razem ze swoją rodziną, w której rosła dwójka bliźniaków. Więc w dwupokojowym mieszkaniu było już pięć osób, a gdyby dołączyła ona z Zosią — jak by się tam wszyscy pomieścili?

Kinga powiedziała właścicielce, iż wyprowadza się po opłaconym okresie. Nie mogła znaleźć sobie miejsca. Tak, mogła wynająć pokój w akademiku, choćby kilka obejrzała. Ale sąsiedztwo było tam takie, iż życzyć go wrogowi. Pisała do Bartka, prosząc o pomoc finansową dla córki, ale nie odpowiadał. choćby nie czytał wiadomości. Pewnie dodał ją do czarnej listy.

Zostało pięć dni do wyprowadzki i Kinga zaczęła pakować rzeczy. Nie było ich wiele, ale musiała czymś zająć myśli. Wtedy zadzwonili do drzwi.

Otworzyła i stanęła w osłupieniu. Na progu stała Wanda Zdzisławowa — jej teściowa.

„Czyżby miałWanda Zdzisławowa wyciągnęła do niej rękę i powiedziała: „Dziecko, nie jesteś sama, zabieram was obie do siebie”.

Idź do oryginalnego materiału