Rozbite serca i sekretny urok
Magda wróciła do domu po zebraniu rodzicielskim w małym miasteczku pod Poznaniem. Ledwo przekroczyła próg, skierowała się do pokoju syna i rozpoczęła rozmowę wychowawczą.
— Mamo, daj już spokój, znów te twoje kazania! — nie wytrzymał Kacper.
— Jak to daj spokój? Dopiero zaczęłam! Pani Bronisława jest tobą bardzo niezadowolona — Magda spojrzała na syna z wyrzutem.
— Robię, co chcę, tak jak tata! Teraz rozumiem, czemu ma inną kobietę — pewnie i jego wkurzałaś tak jak mnie! — wyrzucił z siebie Kacper.
— Jaką inną kobietę? O czym ty mówisz? — Magda zamarła, a jej głos zadrżał ze zdumienia.
Magda wracała ze szkoły, gdzie nauczycielka znów narzekała na Kacpra: zadania domowe niedokończone, na lekcjach rozkojarzony, ciągle się wymądrza. Co się stało z chłopcem? Stał się roztargniony, zamknięty w sobie, nic nie opowiada. Trzeba porozmawiać z mężem, niech ojciec się tym zajmie.
Nagle zauważyła samochód męża zaparkowany przy chodniku. Czyżby po nią przyjechał? Ależ z niego romantyk, wpadł na taki pomysł! Przyspieszyła kroku, ale nagle się zatrzymała. Z auta wysiadł jej mąż, Marek, z bukietem kwiatów, jednak nie skierował się w jej stronę, tylko do nieznajomej kobiety. Ta go objęła, zabrała kwiaty i odjechali.
Magda stała jak sparaliżowana. Kim była ta kobieta? Wysoka, długie rude włosy, obcisła sukienka — zupełne przeciwieństwo niskiej Magdy z krótkimi, ciemnymi loczkami. Marek mówił, iż zostanie w pracy, iż mają istotny projekt z kolegami. Czyżby ta kobieta była jego koleżanką? Przez piętnaście lat małżeństwa Magda nigdy nie wątpiła w jego wierność.
Pobrali się z miłości zaraz po studiach. Rodzice Marka, zamożni ludzie, podarowali im mieszkanie w centrum Poznania. Teściowie uwielbiali Magdę, a w ich córce, która urodziła się później, przepadali. Marek przejął firmę po ojcu, gdy ten przeszedł na emeryturę. Z początku było ciężko, ale dał radę, a pracownicy go szanowali. Pensja starczała na wszystko: kupili dom letniskowy nad jeziorem, jeździli tam z przyjaciółmi i rodziną, wypoczywali za granicą. Marek proponował Magdzie, by rzuciła pielęgniarstwo i zajęła się domem, ale ona kochała swoją pracę — pomaganie ludziom było jej powołaniem.
A teraz co? jeżeli ma inną, to znaczy, iż przestał ją kochać. niedługo odejdzie… Łzy sparzyły jej policzki. Jak to boli, jakie to niesprawiedliwe! Czego mu brakowało? Byli nie tylko małżeństwem, ale i przyjaciółmi, dzielili się wszystkim, choćby w łóżku nie mieli problemów. Jak mógł ją tak zdradzić? Marek nigdy nie patrzył na inne kobiety, choć był przystojnym mężczyzną.
W domu Magda znów zaczęła rozmowę z synem.
— Mamo, daj spokój, znów swoje! — warknął Kacper.
— Jak to daj spokój? Pani Bronisława mówi, iż kompletnie się rozpuściłeś!
— Robię, co chcę, tak jak tata! Teraz wiem, czemu ma inną — ty go wkurzałaś tak jak mnie!
— Jaką inną? O co ci chodzi? — głos Magdy się załamał.
— Widziałem go w kawiarni z jakąś laską. Szedłem obok, nie zauważył mnie. No i co na to powiesz?
Magda opadła na kanapę, zakrywając twarz dłońmi. Łzy płynęły strumieniem.
— Mamo, no nie płacz… — Kacper, zawsze wrażliwy na jej smutek, zaniemówił.
— No tak, synku… Żyliśmy, kochaliśmy się, a on sobie kogoś znalazł…
— Mamo, różnie bywa. Ja też go kocham, ale jeżeli tak ci robi, to niech idzie. Damy radę. Mam już trzynaście lat, nie jestem dzieckiem… Ale jest mi smutno. Ojciec postąpił podle.
Kacper podał matce chusteczkę. Magda otarła łzy i przytuliła syna.
— Porozmawiam z nim. Niech powie wszystko wprost.
Po kilku godzinach Marek wrócił do domu. Wyglądał na przygnębionego.
— Madziu, jadłem z kolegami, idę pod prysznic i spać. Jestem zmęczony.
— Marku, widziałam cię… Dawałeś jej kwiaty, potem odjechaliście. Szłam ze szkoły…
Marek zbladł.
— Widziałaś? Tak… Spotykam się z nową asystentką, Kamilą. Sam nie wiem, jak to się stało.
— I co dalej? Odejdziesz?
— Madziu, nie chcę odchodzić… Ale ciągnie mnie do niej jak magnes. Kocham cię, ale to jak obłęd. To ona zaczęła, poprosiła, żebym pomógł jej z dokumentami w domu. Poznałem jej matkę, zjedliśmy kolację. Potem jeszcze kilka razy mnie zapraszała, trudno było odmówić. I… zakochałem się. Spotykaliśmy się w naszym domku nad jeziorem. Wybacz…
— W naszym domku? W naszym domu?! Marku, jak mogłeś! — Magdzie zabrakło tchu z bólu.
— Wybacz. Lepiej się rozstać. Nie mogę udawać, iż nic się nie stało. Syna nie zostawię, będę pomagał. Mieszkanie zostawiam wam, zabiorę auto i domek.
— Już wszystko rozplanował… Ona jest młoda, pobawi się i cię rzuci. Myśl głową!
Następnego dnia Marek spakował rzeczy i wyjechał, gdy Magdy i Kacpra nie było w domu. Synowi zostawił list, w którym próbował wyjaśnić swój postępek. Magda patrzyła na puste półki w szafie, a serce rozpadało się z tęsknoty. Kochała go całym sercem, zawsze. Pieniądze nigdy nie były dla niej ważne — liczyła się rodzina, bliscy żywi i zdrowi. Rozwód? Niech sam składa papiery, jeżeli chce. Z synem sobie poradzą.
Teściowa zadzwoniła zapłakana:
— Madziu, Marek mi wszystko powiedział. Jak to możliwe? Przecież było tak dobrze! Kryzys wieku średniego? Co teraz? Po co mu ta dziewczyna? Masz syna, byłaś taką dobrą żoną…
— Danuto, ja też jestem w szoku. Kacper jest wściekły, nie chce z ojcem rozmawiać.
— Ojej, tragedia… Trzymaj się, skarbie. My was kochamy, nie zostawimy was samych.
— Dziękuję. My też was kochamy.
Dwa tygodnie później Marek przyjechał po resztę rzeczy.
— Madziu, cześć. Mogę coś jeszcze zabrać?
— Wejdź, bierz. — Magda zdMagda spojrzała na niego z mieszanką nadziei i niepewności, gdy powoli wkraczali w nowy rozdział życia.