Złamane serca i tajemne czary
Kinga wróciła do domu po zebraniu rodzicielskim w małym miasteczku pod Poznaniem. Ledwo przekroczyła próg, od razu poszła do pokoju syna i zaczęła wychowawczą rozmowę.
— Mamo, daj już spokój, mam dość twoich kazań! — nie wytrzymał Tomek.
— Jak to daj spokój? Dopiero zaczęłam! Pani Helena jest tobą bardzo niezadowolona — Kinga spojrzała na syna z wyrzutem.
— Robię, co chcę, tak jak tata! Teraz wiem, dlaczego ma inną kobietę — pewnie go tak męczyłaś, jak mnie teraz! — wybuchnął Tomek.
— Jaką inną kobietę? O czym ty mówisz? — Kinga zastygła, a jej głos zadrżał ze zdumienia.
Wracała ze szkoły, gdzie nauczycielka znów narzekała na Tomka: nie odrabia lekcji, nie uważa na zajęciach, bywa opryskliwy. Co się dzieje z chłopcem? Stał się roztargniony, zamknął się w sobie, nic nie opowiada. Trzeba porozmawiać z mężem, niech ojciec się tym zajmie.
Nagle zauważyła samochód męża zaparkowany przy chodniku. Czyżby po nią przyjechał? Jaki z niego bohater! Przyspieszyła kroku, ale nagle się zatrzymała. Z auta wyszedł jej mąż, Krzysztof, z bukietem kwiatów, ale skierował się nie do niej, tylko do nieznajomej. Kobieta go objęła, wzięła kwiaty i odjechali razem.
Kinga stała jak sparaliżowana. Kim była ta kobieta? Wysoka, z długimi rudymi włosami, w obcisłej sukience — zupełne przeciwieństwo Kingi, niskiej, z krótkimi ciemnymi loczkami. Krzysztof mówił, iż zostanie w pracy, bo mają istotny projekt z kolegami. Czyżby ta kobieta była jego współpracownicą? Przez piętnaście lat małżeństwa Kinga nigdy nie wątpiła w jego wierność.
Pobrali się z miłości tuż po studiach. Rodzice Krzysztofa, zamożni ludzie, podarowali im mieszkanie w centrum Poznania. Teściowie uwielbiali Kingę, a ich później urodzona córka była oczkiem w głowie całej rodziny. Krzysztof przejął stanowisko ojca w rodzinnej firmie, gdy ten odszedł ze względów zdrowotnych. Początkowo było ciężko, ale dał radę, a podwładni go szanowali. Zarabiał dobrze — kupili domek za miastem, jeździli tam z przyjaciółmi i rodziną, wypoczywali za granicą. Krzysztof proponował Kindze, żeby rzuciła pracę pielęgniarki i zajęła się domem, ale ona kochała swoją pracę, pomaganie ludziom było jej powołaniem.
I co teraz? jeżeli ma inną, znaczy, iż przestał ją kochać. niedługo odejdzie… Łzy popłynęły jej po policzkach. Jak boli, jak niesprawiedliwe! Czego mu brakowało? Byli nie tylko małżeństwem, ale i prawdziwymi przyjaciółmi, dzielili się wszystkim, ich relacja nigdy nie miała problemów. Jak mógł ją tak zdradzić? Krzysztof nigdy nie patrzył na inne kobiety, choć był przystojnym mężczyzną.
W domu Kinga zaczęła rozmowę z synem.
— Mamo, daj spokój, już mnie męczą twoje wykłady! — odciął się Tomek.
— Jak to daj spokój? Pani Helena mówi, iż kompletnie się rozpuściłeś!
— Robię, co chcę, tak jak tata! Teraz rozumiem, dlaczego ma inną — ty go zmęczyłaś, tak jak mnie!
— Jaką inną? O czym ty mówisz? — głos Kingi się załamał.
— Widziałem tatę w kawiarni z jakąś laską. Szedłem obok, nie zauważył mnie. Co na to powiesz?
Kinga runęła na kanapę, zakrywając twarz rękami. Łzy polały się strumieniem.
— Mamo, nie płacz… — Tomek, zawsze przejmujący się matką, zupełnie się pogubił.
— Ot, synku… Żyliśmy, kochaliśmy się, a on znalazł sobie inną…
— Mamo, różnie bywa. Ja też go kocham, ale jeżeli tak cię traktuje, niech idzie. Damy radę. Mam już trzynaście lat, nie jestem mały… Ale jest mi smutno, przykro. Ojciec postąpił podle.
Tomek podał matce chusteczkę. Kinga otarła łzy i przytuliła syna.
— Porozmawiam z nim. Niech powie wszystko wprost.
Po kilku godzinach Krzysztof wrócił do domu. Wyglądał przygnębiony.
— Kinga, jadłem z kolegami, idę pod prysznic i spać. Jestem zmęczony.
— Krzysztof, widziałam cię… Dawałeś jej kwiaty, potem odjechaliście. Szłam ze szkoły…
Krzysztof zastygł, twarz mu zbladła.
— Widziałaś? Tak… Mam romans z nową asystentką, Karoliną. Nie wiem, jak to się stało.
— I co dalej? Odejdziesz od rodziny?
— Kinga, nie chcę odchodzić… Ale ciągnie mnie do niej jak magnes. Kocham cię, ale to jak obsesja. To ona pierwsza się do mnie zbliżyła, zaprosiła do siebie, żeby pomóc z dokumentami. Poznałem jej matkę, zjedliśmy kolację. Potem jeszcze kilka razy, trudno było odmówić. I… zakochałem się. Spotykaliśmy się w naszym domku. Wybacz…
— W naszym domku?! W naszym domu?! Krzysztof, jak mogłeś! — Kinga łapała powietrze, tak bardzo bolało.
— Wybacz. Powinniśmy się rozwieść. Nie potrafię udawać, iż nic się nie stało. Tomka nie porzucę, będę pomagał. Mieszkanie zostawiam wam, zabiorę auto i domek.
— Już wszystko postanowiłeś… Ona jest młoda, pobawi się i cię rzuci. Myśl głową!
Następnego dnia Krzysztof spakował rzeczy i wyjechał, gdy Kingi i Tomka nie było w domu. Synowi zostawił list, w którym próbował wytłumaczyć swój krok. Kinga patrzyła na puste półki w szafie, a serce pękało z tęsknoty. Kochała go całym sercem, zawsze. Pieniądze nigdy nie były dla niej najważniejsze — liczyła się rodzina, zdrowi i szczęśliwi bliscy. Rozwód? Niech sam składa pozew, jeżeli chce. Ona i Tomek sobie poradzą.
Teściowa zadzwoniła zapłakana:
— Kinga, Krzysztof mi wszystko powiedział. Jak to możliwe? Przecież było tak dobrze! Kryzys w średnim wieku? Co teraz? Po co mu ta dziewczyna? Masz syna, byłaś taką dobrą żoną…
— Pani Danuto, sama jestem w szoku. Tomek jest zły, nie chce rozmawiać z ojcem.
— Ojej, tragedia… Trzymaj się, Kinga. Kochamy was, nie zostawimy was samych.
— Dziękuję. My też was kochamy.
Po dwóch tygodniach KrzysztoKrzysztof nagle zadzwonił, błagając o spotkanie, bo coś dziwnego zaczęło się z nim dziać — czuł, jakby ktoś manipulował jego myślami.