Złamane serca i ukryty urok

newsempire24.com 2 dni temu

**Złamane serca i tajemny urok**

Wróciłam dziś ze szkolnego zebrania w małym miasteczku pod Poznaniem. Ledwo przekroczyłam próg, od razu poszłam do pokoju syna, by porozmawiać.

— Mamo, daj już spokój, mam dość twoich kazań! — wybuchnął Artur.
— Jak to daj spokój? Dopiero zaczęłam! Pani Jadwiga jest tobą bardzo niezadowolona — spojrzałam na niego z wyrzutem.
— Robię, co chcę, tak jak tata! Teraz wiem, dlaczego ma inną kobietę — pewnie i ty go męczysz, tak jak mnie! — rzucił bez zastanowienia.
— Jaką inną kobietę? O czym ty mówisz? — zamarłam, mój głos zadrżał ze zdumienia.

Wracałam ze szkoły, gdzie wychowawczyni ciągle narzekała na Artura: nie odrabia lekcji, nie uważa, bywa opryskliwy. Co się z nim dzieje? Stał się rozkojarzony, zamknięty w sobie. Muszę pogadać z mężem, niech ojciec się tym zajmie.

Nagle zauważyłam jego samochód zaparkowany przy chodniku. Czy przyjechał po mnie? Jaki mądry! Przyspieszyłam kroku, ale nagle stanęłam jak wryta. Mój mąż, Przemek, wysiadł z kwiatami w ręku, ale podszedł nie do mnie, tylko do obcej kobiety. Wzięła bukiet, uścisnęli się i odjechali.

Stałam sparaliżowana. Kim ona była? Wysoka, rudowłosa, w obcisłej sukience — zupełne przeciwieństwo mnie, drobnej brunetce z krótkimi włosami. Przemek mówił, iż zostaje w pracy, iż omawiają nowy projekt. Ta kobieta to jego koleżanka? Po piętnastu latach małżeństwa nigdy nie wątpiłam w jego wierność.

Pobraliśmy się z miłości, zaraz po studiach. Jego rodzice, ludzie zamożni, dali nam mieszkanie w centrum Poznania. Teściowie uwielbiali mnie, a naszą córeczkę, która urodziła się później, rozpieszczali. Przemek przejął firmę ojca, gdy ten odszedł ze względu na zdrowie. Na początku było ciężko, ale sobie poradził, zyskał szacunek pracowników. Zarabialiśmy dobrze: kupiliśmy dom letniskowy nad jeziorem, jeździliśmy tam z przyjaciółmi i rodziną, odpoczywaliśmy za granicą. Przemek proponował, żebym rzuciła pracę pielęgniarki, ale kochałam to, co robię — pomagać ludziom to moje powołanie.

A teraz co? jeżeli ma inną, znaczy, iż przestał mnie kochać. niedługo odejdzie… Łzy paliły moje policzki. Jak boli! Dlaczego? Byliśmy nie tylko małżeństwem, ale i przyjaciółmi, dzieliliśmy się wszystkim, nasza bliskość była pełna. Jak mógł mnie tak zdradzić? Przemek nigdy nie patrzył na inne kobiety, choć był przystojnym mężczyzną.

W domu zaczęłam rozmowę z synem.
— Mamo, skończ już, mam dość tych twoich tyrad! — warknął Artur.
— Jak to skończ? Pani Jadwiga mówi, iż zupełnie się rozpuściłeś!
— Robię, co chcę, tak jak tata! Teraz wiem, dlaczego ma inną — ty go pewnie doprowadziłaś, tak jak mnie!
— Jaką inną? O czym mówisz? — mój głos załamał się.
— Widziałem tatę w kawiarni z jakąś laską. Szedłem obok, nie zauważył mnie. No i co?

Upadłam na kanapę, zasłaniając twarz dłońmi. Łzy polały się strumieniem.
— Mamo, no nie płacz… — Artur, zawsze wrażliwy na moje łzy, zmieszał się.
— Tak to jest, synku… Żyliśmy, kochaliśmy się, a on znalazł sobie inną…
— Mamo, różnie bywa. Ja też go kocham, ale jeżeli cię tak traktuje, niech sobie idzie. Poradzimy sobie. Mam już trzynaście lat, nie jestem małym dzieckiem… Ale jest mi smutno. Ojciec postąpił podle.

Artur podał mi chusteczkę. Otarłam łzy i przytuliłam go.
— Porozmawiam z nim. Niech powie wszystko wprost.

Po kilku godzinach Przemek wrócił do domu. Wyglądał przygnębiony.
— Aniu, jadłem z kolegami, idę pod prysznic i spać. Jestem zmęczony.
— Przemku, widziałam cię… Dawałeś jej kwiaty, potem odjechaliście. Szłam ze szkoły…

Zamarł, jego twarz zbladła.
— Widziałaś? Tak… Mam romans z nową asystentką, Kasią. Nie wiem, jak to się stało.
— I co teraz? Odejdziesz od nas?
— Aniu, nie chcę odchodzić… Ale do niej mnie ciągnie, jak magnes. Kocham cię, ale to jak obłęd. To ona zaczęła, zaprosiła mnie do siebie, żeby pomóc z papierami. Poznałem jej matkę, zjedliśmy kolację. Potem zapraszała mnie znowu, trudno było odmówić. I… zakochałem się. Spotykaliśmy się w naszym domku. Przepraszam…
— W naszym domku? W naszym domu?! Przemek, jak mogłeś! — łkałam z bólu.
— Wybacz. Powinniśmy się rozwieść. Nie udźwignę tego. Syna nie porzucę, będę pomagał. Mieszkanie zostawiam wam, wezmę samochód i domek.
— Już wszystko postanowiłeś… Ona jest młoda, pobawi się i cię rzuci. Myśl rozsądnie!

Następnego dnia Przemek spakował rzeczy i wyjechał, gdy nas nie było. Zostawił list do Artura, próbując wytłumaczyć swój krok. Patrzyłam na puste półki w szafie, a serce pękało z żalu. Kochałam go całym sercem. Pieniądze nigdy nie były dla mnie ważne — liczyła się rodzina, zdrowie bliskich. Rozwód? Niech sam go wniesie, skoro chce. Poradzimy sobie.

Teściowa zadzwoniła zapłakana:
— Aniu, Przemek mi wszystko wyznał. Jak to możliwe? Przecież było tak dobrze! Kryzys wieku średniego? Po co mu ta dziewczyna? Masz syna, byłaś idealną żoną…
— Krystyno, ja sama jestem w szoku. Artur jest zraniony, nie chce z nim rozmawiać.
— O Boże… Trzymaj się, Aniu. Kochamy was, nie opuścimy.
— Dziękuję. My też was kochamy.

Po dwóch tygodniach Przemek wrócił po resztę rzeczy.
— Aniu, cześć. Mogę jeszcze coś zabrać?
— Wejdź, bierz. — Zdziwił mnie jego wygląd: wychudł, wyglądał na chorego.
— Artur nie odbiera telefonów. Rozumiem, iż jest zły. Może z czasem…
— Może. Wyglądasz okropnie. Młoda wysysa z ciebie życie? — zażartowałam gorzko.
— Coś ze mną nie tak. Słabość, apatia, nic mi się nie chce. Kasia mnie irytuje, ale nie pot— Ale nie potrafię odejść, jakbym był pod jakimś urokiem.

Idź do oryginalnego materiału