Co ty? Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat! Jaka kochanka? Mi ciebie wystarcza!
Ewa nie potrafiła zapanować nad sobą. Czuła to niemal fizycznie mąż ją zdradza. Niepewność gryzła ją od środka. Pewnego dnia odważyła się zapytać wprost.
Spytała, czy to prawda, ale on tylko pokręcił głową:
Co ty? Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat! Jaka kochanka? Mi ciebie wystarcza!
Wyglądało na to, iż Piotr mówi szczerze. Nie dostrzegła fałszu w jego uśmiechu, słowach ani spojrzeniu, a jednak coś wciąż jej nie dawało spokoju.
Ewa nie należała do kobiet, które wierzą losowi. Postanowiła więc dotrzeć do prawdy, ale jak?
Po lekturze porad w internecie, zaczęła od przeszukania telefonu męża. Nic szczególnego tylko kilka niewinnych rozmów z dawnymi koleżankami z klasy. To ją choćby nie zaniepokoiło. Co to za problem?
Telefon Piotra nigdy nie miał hasła. “Nie mam nic do ukrycia” mawiał. Żadnych tajnych rozmów, żadnych ukrytych wiadomości. Anioł w ludzkiej skórze.
Czasem Ewa myślała, iż wszystko sobie wymyśliła. Ale za każdym razem, gdy mąż spóźniał się z pracy, czuła ten sam niepokój.
Przyjaciółka powtarzała:
To tylko twoje wymysły! Piotr cię kocha i nigdy nie spojrzy w stronę innej kobiety! Tymi podejrzeniami tylko niszczysz wasz związek!
Ale Ewa jej nie słuchała. Instynkt podpowiadał jej coś innego, a dzielić się mężem z kimkolwiek nie zamierzała.
Pewnego dnia posunęła się choćby do śledzenia go przybiegła do jego biura, by sprawdzić, czy naprawdę tam jest. Gdy ją zobaczył, wpadł w furię. “Zawstydzasz mnie przed kolegami!” krzyczał. Potem długo musiała przepraszać, ale Piotr gwałtownie wybaczał.
Wydawałoby się, iż wszystko w ich życiu jest idealne. Dom pełna miska. Dwoje dzieci rośnie. Żyj i ciesz się, a nie Ewa uparcie szukała problemów tam, gdzie ich nie było.
Jak to mówią kto szuka, ten znajdzie! Tyle iż ona wciąż nie mogła trafić na dowód.
W środku wrzeła, choć na zewnątrz zachowywała spokój. Nic w zachowaniu Piotra nie wskazywało na zdradę ani ślad szminki na koszuli, ani obce perfumy, ani nagła zmiana stylu życia. A jednak czuła, iż coś jest nie tak.
Gdyby nie przypadek, pewnie nigdy nie odkryłaby prawdy. Wymyślonej czy prawdziwej? Czas pokaże.
Gdy młodszy syn poszedł do pierwszej klasy, Ewa postanowiła nauczyć się jeździć samochodem. Chodziła na kurs wieczorami. Po trzech miesiącach zdała egzamin i dostała prawo jazdy.
Piotr był z niej tak dumny, iż kupił jej małe auto idealne dla jej drobnej sylwetki. Choć nie przyznał się, zrobił to głównie po to, by nie musiała prosić go o jego Audi. Uważał, iż na takim aucie jeszcze nie powinna jeździć.
Pewnego weekendu Ewa obudziła się wcześniej niż zwykle. Postanowiła zrobić domownikom przyjemność i upiec ich ulubione ciasto z bakłażanem i kurczakiem. Wzięła się do roboty, ale zabrakło mąki.
Na dworze mróz, śnieg po kolana, ale Ewa już oswoiła się z zimową jazdą. Postanowiła gwałtownie skoczyć do sklepu. Wyszła do swojego auta, ale nie chciało zapalić. Wróciła do domu wszyscy jeszcze spali.
Nie chciało jej się iść piechotą w mrozie, więc postanowiła “pożyczyć” auto męża bez pytania. Przecież to tylko dwa kilometry choćby się nie zorientuje.
Wzięła kluczyki, wyszła i zaczęła rozgrzewać samochód. Chcąc przetrzeć szyby, sięgnęła do schowka po ściereczki. Nagle coś wypadło na podłogę.
Podniosła telefon. Ale czyj?
Piotra? Nie, jego znała na pamięć. To był inny model. Najpierw pomyślała, iż mógł go przypadkiem zabrać z pracy, ale palce same nacisnęły przycisk.
Pierwsze, co zobaczyła, to wiadomość od jakiejś Anny:
Kochanie, tak za tobą tęsknię! Przyjeżdżaj szybko! Czekam!
Ewa zamrugała ze zdumienia. Hasła nie było, więc zaczęła czytać całą korespondencję. Auto wciąż się grzało, a ona pochłaniała kolejne wiadomości.
Okazało się, iż Piotr codziennie kończył pracę o piątej, ale do domu wracał dopiero o siódmej. Ewa nigdy choćby nie przyszło do głowy sprawdzić, o której naprawdę wychodzi.
Prawie każdego dnia wpadał na godzinę do swojej “Anusi”, a potem wracał do domu, jak gdyby nigdy nic. Pisał do niej słowa, których Ewa nigdy od niego nie słyszała.
Na zdjęciach była starsza kobieta, pewnie koło czterdziestki. I po co mu taka?
Ewa wściekła się nie na żarty.
Właśnie chciała wyjść z auta, gdy zobaczyła Piotra wychodzącego z klatki. W domu zostawiła karteczkę, iż pojechała do sklepu. On pewnie postanowił wykorzystać okazję i wysłać kolejną wiadomość do swojej kochanki.
Teraz dopiero zaczęła sobie przypominać, iż mąż często wieczorami “wychodził do auta”. To portfel zapomniał, to coś jeszcze. Prawie codziennie znikał na chwilę, ale wracał szybko, więc choćby się nie zorientowała.
Piotr zauważył żonę za kierownicą i ruszył w jej stronę.
Kto ci pozwolił?! Nie tak się umawialiśmy!
Ewa spojrzała na niego i wściekła się jeszcze bardziej.
Zapięła pas, wrzuciła wsteczny i gwałtownie nacisnęła gaz. Auto z piskiem opon uderzyło w płot. Poczuła ulgę.
Wyszła z samochodu, patrząc na zszokowanego męża.
No to idź do swojej! Zobaczymy, czy będzie cię chciała bez domu i bez auta! Wynoś się! Żebym cię więcej na oczy nie widziała!
Dla pewności rzuciła kluczyki od jego Audi w wysoką zaspę i wróciła do domu.
Chłopcy już się obudzili, ale nie rozumieli, co się stało. Po chwili pod drzwiami stanął Piotr, ale Ewa zatrzasnęła je przed jego nosem.
Idź do swojej! Zapomnij tu drogę! krzyknęła na cały dom.
Piotrowi nie pozostało nic innego, jak pójść. W kapciach, szlafroku i kurtce wyruszył w stronę swojej “Anusi”. Myślał, iż go przytuli, pocieszy Ale nic z tego.
Drzwi otworzyła,