Krystyna Nowak siedziała przy kuchennym stole, przeglądając zdjęcia w telefonie. Czterdzieści lat – okrągła rocznica. Chciała urządzić prawdziwą imprezę, zaprosić przyjaciół, kolegów z pracy, może choćby zamówić tort w cukierni. Po raz pierwszy od dawna miała ochotę świętować urodziny na całego.
– Krysiu, ty zupełnie zwariowałaś? – głos Elżbiety Kowalskiej przeciął ciszę mieszkania jak nóż. Teściowa stanęła w drzwiach kuchni, trzymając w rękach swój nieodłączny bukiet zerwany w ogródku.
– Dzień dobry, pani Elżbieto – Krystyna nie podniosła wzroku znad telefonu. – Proszę wejść, herbata stoi na kuchence.
– Jaka herbata! Wytłumacz mi lepiej, jakie bzdury nagadałaś Darkowi o tych urodzinach? Czterdziestka to zła wróżba!
Krystyna powoli odłożyła telefon i spojrzała na teściową. Elżbieta Kowalska stała w swoim ulubionym szarym swetrze, który nosiła od dziesięciu lat, i patrzyła na synową, jakby ta proponowała tańczenie nago na Rynku Głównym.
– To moje urodziny i ja decyduję, jak je spędzę – spokojnie odparła Krystyna.
– Ty decydujesz! – Elżbieta załamała ręce. – Czterdziestki się nie świętuje! To pech, wszyscy to wiedzą. Moja babcia mawiała: jak obśpiewasz czterdziestkę, to nieszczęście za tobą pójdzie.
Krystyna uśmiechnęła się lekko:
– Pani babcia pewnie wiele rzeczy mawiała. Ale czasy się zmieniły.
– Czasy, czasy… – Elżbieta podeszła do kuchenki, nalała sobie herbatę do ulubionego kubka – tego samego, którego Krystyna nie cierpiała, bo teściowa przyniosła go z domu i wstawiła do ich szafki bez pytania. – A wiesz, iż sąsiadka Grażyna rok temu obchodziła czterdziestkę? Miesiąc później mąż jej umarł.
– Pani Elżbieto – Krystyna wstała i podeszła do okna – Grażyna straciła męża, bo pił jak świnia od dwudziestu lat. A nie dlatego, iż świętowała urodziny.
– Zawsze musisz być mądrzejsza! – głos teściowej stał się piskliwy. – Nie po to syna wychowałam, żeby trafił na taką… na taką nowoczesną.
Słowo „nowoczesna” zabrzmiało jak najgorsza obelga.
Krystyna odwróciła się do niej:
– A co niby złego w tym, iż jestem nowoczesna? Pracuję, zarabiam, dbam o dom…
– Dbasz o dom! – prychnęła teściowa. – Wczoraj przyszłam – kurz na półkach, koszula Darka nie wyprasowana wisi, a ty siedzisz przy komputerze i coś tam stukasz.
– Pracowałam. Zdalnie. To się nazywa kariera.
– Kariera… – Elżbieta wypiła łyk herbaty. – A rodzina? A dom? A gdzie wnuki?
To pytanie o wnuki powracało za każdym razem, gdy teściowa przychodziła w gości. A przychodziła często – prawie codziennie. Miała swój klucz do ich mieszkania, który Darek wręczył jej „na wszelki wypadek” już w pierwszym roku małżeństwa. Wypadek, jak się okazało, stał się stanem permanentnym.
– Pani Elżbieto, z Darkiem próbujemy – Krystyna usiadła z powrotem przy stole. – Ale na razie nam tak dobrze.
– Dobrze! W twoim wieku już czas pomyśleć. Czterdziestka za pasem, a ty się tylko bawisz.
– Właśnie dlatego chcę uczcić te urodziny. Elegancko, z przyjaciółmi, z dobrym jedzeniem.
Elżbieta postawiła kubek z taką siłą, iż herbata rozchlapKrystyna wreszcie odetchnęła pełną piersią, czując, iż po latach uległości w końcu odnalazła swój głos i odwagę, by żyć tak, jak chce.