Model skończony. Wybaczcie za jakość zdjęć, ale ostatnio nie mogę dogadać się z aparatem ani oświetleniem. Jak będzie chwila luzu to pojadę do biura i może tam się uda zrobić lepsze zdjęcia.
Jak na pierwszy w życiu „żaglowiec” jestem zadowolony z efektu. Na pewno obdarowany do którego model trafi też będzie zadowolony - i to jest najważniejsze

Maszt i reję wykonałem z dedykowanych patyczków od Wydawnictwa. Obrabiane manualnie pilniczkiem i pomalowane rozrzedzoną brązową farbką - tą samą której używałem do retuszu.
Sznurki, to totalny eksperyment. Trochę nitek kupiłem, trochę wziąłem od mamy z domu rodzinnego. Dobierałem pod kątem najmniejszego owłosienia. Wiązania to totalna abstrakcja. Nie ma tutaj żadnych prawilnych marynistycznych węzłów. Ogólnie z supełków to jestem noga, dobrze iż w przedszkolu nauczyli mnie wiązać buty


Wiosełka, wymodelowane i druknięte w żywicy przez kolegę.
Pomalowane tą samą farbką co robiłem retusz.
Żagiel, akcesorium od Wydawcy. Fajna sprawa. Zabarwiony w herbatce. Trochę mały format i brakowało mi materiału na docięcie pasków/wzmocnień i musiałem brać troszkę materiału od szkuty. Aż się prosi aby to była pełnoprawna formatka A4 materiału. Łączenia brytów, szkoda iż nadrukowane na materiale. Na przyszłość bym się zastanowił czy nie lepiej kupić trochę batystu i na liniach łączących nakleić sznurek lub poprosić mamę, babcie, sąsiadkę o przeszycie ich cieniutką nicią. Usztywnianie żagla… jak zacząłem o tym czytać na Kodze to się złapałem za głowę... Jakieś krochmalenie itp… z najprostszych rozwiązań jakie znalazłam było potraktowanie żagla lakierem do włosów. Lekko wyprofilowałem, prysnąłem i jako tako się trzyma. Aaaa sprawny obserwator zobaczy iż reflinki mają tylko supełek z jednej strony żagla. Trochę sterczą w różne strony bo po potraktowaniem ich woskiem pszczelim zrobiły się sztywne.
Co do samej wycinanki. Elegancko zaprojektowany model, sama przyjemność przy klejeniu kartonowych elementów. Krótka klarowna instrukcja. Mimo, iż model mały i niepozorny mega cieszy oko.
Z minusów to na pewno jakość papieru i wydruku która moim zdaniem jest kiepska. No ale rozumiem, iż Wak to nie Hal i to bardziej budżetowe modele. Największym brakiem/minusem jest po macoszemu potraktowane olinowania w instrukcji. Ja wiem, iż autor modelu skleiłby to zamkniętymi oczami… ale jeżeli weźmie to na warsztat osoba która totalnie nie zna się na żeglarstwie i nomenklaturze marynistycznej (taka jak ja) to będzie to dla niego fizyka kwantowa. Gdyby nie fotki gotowych modeli na necie, bardzo ciężko byłoby mi go ukończyć. Brakuje takich kolorowych schematów (rzut i widok) linek, to by już dużo szczurom lądowym pomogło. Przydatne też by było orientacyjne rozpisanie grubości linek. Ale jak widać, model sklejalny


Oto galeria






























