Garść czarnych porzeczek
Halina specjalnie nie przygotowywała się do Sylwestra. Córka powiedziała, iż wyjedzie do przyjaciół na działkę. A samej Halinie ile trzeba? Upiekłaby ciasta, zrobiła sałatkę jarzynową. Pooglądałaby trochę telewizję i poszła spać. A potem córka wróci.
Kiedy żył Wojciech, spotykali się w dużej kompanii. Posiedzieli przy stole, wypili, przekąsili, obejrzeli koncert noworoczny, a potem wychodzili na zewnątrz z petardami i zimnymi ogniami. Wodzili korowód wokół choinki na rynku, śpiewali kolędy, a jeżeli zebrało się dużo ludzi, organizowali proste konkursy. choćby młodzież zarażali swoją radością.
Halina otarła łzę. Minęły już prawie trzy lata, odkąd odszedł Wojciech, a ona wciąż nie może się przyzwyczaić. I pewnie nigdy nie pogodzi się z tą stratą.
Zdjęcie męża w ramce zdjęła z półki. Zmrużone oczy, lekki uśmiech na ustach. Uwielbiała to zdObejrzała je przez chwilę, po czym z uśmiechem westchnęła: „Może w końcu nadszedł czas, by znów zacząć żyć”.