Idealny mąż. Ale nie dla mnie

polregion.pl 22 godzin temu

Dawno temu w naszej dzielnicy mieszkała Marianna Nowak, sąsiadka Waleria Pawłowska.
Marianno, spójrz tylko na niego! szeptała Waleria, wskazując przez płot działkę naprzeciwko. Oto mąż jak się patrzy! Kupuje żonie kwiaty co tydzień, samochód umył świtem, by odwieźć Jadzię do pracy. A gdzie twój?

Marianna mechanicznie mieszała bigos, nie odrywając wzroku od garnka. Za oknem istotnie widać było Anatola Michałowskiego z domu siódmego, który troskliwie sadził pomidorki, a na ławce obok leżał bukit szkarłatnych róż.

Waleriu, daj spokój odparła zmęczona Marianna. Każdy ma swoje życie.

Jakie swoje? oburzyła się sąsiadka, siadając przy kuchennym stole. Przyjrzyj mu się uważnie! Działka jak z obrazka, żonę ubóstwia, wnuki wozi na rowerze co weekend. A Jadzia taka szczęśliwa chodzi! Wczoraj spotkałam ją koło sklepu, pół godziny opowiadała, jak Anatol wieczorami masuje jej stopy.

Marianna skrzywiła się. Anatol Michałowski rzeczywiście był wzorcowym mężem. Szeptały o tym wszystkie sąsiadeczki, wiedziała o tym cała ulica. To on pierwszy odgarniał śnieg nie tylko z własnej posesji, ale i starszym sąsiadom. Naprawiał płoty, pożyczał narzędzia, nigdy nie podniósł głosu na żonę.

A mnie co z tego? Marianna wyłączyła palnik i odwróciła się do sąsiadki. Mój Włodzimierz też dobry człowiek.

Waleria Pawłowska prychnęła.

Dobry! Wczoraj o jedenastej wieczorem muzykę puścił na cały regulator, moja wnuczka obudziła się i płakała do rana. A przedwczoraj jego samochód całej uliczki zablokował, Stasiek ledwie przecisnął się.

Zwyczajnie miał zły humor broniła się Marianna, choć wiedziała, iż tłumaczenie brzmi słabo.

Włodzimierz nie był w istocie ideałem. Potrafił zapomnieć o urodzinach, zostawić brudne naczynia w zlewie na tydzień, wydać połowę pensji na wędkarski sprzęt. ale Marianna kochała go takim, jaki był. Kochała jego niezdarne próby przygotowania śniadania, gdy chorowała. Kochała jego chrapanie we śnie. Kochała choćby nawyk rzucania skarpetek po całej sypialni.

Po odejściu Walerii Marianna wyszła podlewać ogórki. Przez płot dobiegała cicha rozmowa Anatola z żoną.

Jadziu, może wyniosę ci stołeczek? Nie klęcz, plecy sobie nadszarpniesz.

Nie trzeba, Anatolu, gwałtownie sprawdzę tylko poziomki.

To ja tymczasem herbatę nastawię. Z cytryną czy z konfiturami?

Z konfiturami, skarbie.

Marianna niechcący zestawiła tę rozmowę z własnym porankiem męża.

Włodku, śniadanie gotowe!

Zaraz! krzyknął z łazienki, po czym dodał: A kawa jest?

Rozpuszczalna w słoiku, sam znajdziesz.

Gdzież ona tam…

Włodzimierz wyszedł do pracy, wypiwszy tylko herbatę, bo szukanie kawy było zbyt wielkim wysiłkiem, a Marianna cały dzień wyrzucała sobie, iż nie postawiła mu wcześniej filiżanki na stole.

Wieczorem, układając do snu wnuczkę Marzenkę, która gościła na wakacjach, Marianna usłyszała westchnienie dziecka.

Co się stało, słoneczko?

Babciu, a dlaczego dziadek Anatol z domu siódmego każdego dnia cioci Jadzi kwiaty daje? A mój dziadek Włodek tobie nigdy nie daje.

Marianna przysiadła na skraju łóżeczka, poprawiła kocyk Marzence.

A chciałabyś, żeby dziadek mi kwiaty przynosił?

Chciałabym! Ty przecież taka dobra jesteś, czytasz mi bajki i pierogi pieczesz. Dlaczego on tobie nic nie daje?

Dziecięca prawda zabolała szczególnie. Marianna nie wiedziała, co odpowiedzieć wnuczce, więc tylko pocałowała ją w czoło i szepnęła: „Śpij, moja śliczna”.

Nazajutrz, spotkawszy w sklepie Jadwigę Michałowską, Marianna przyglądała się jej mimowolnie. Jadwiga wyglądała rzeczywiście na szczęśliwą niewiastę. Zadbaną, w pięknej sukience, z elegancką fryzurą.

Marianno, dzień dobry! Jak się masz? uśmiechnęła się Jadwiga, wybierając pomidory.

Zwyczajnie, a ty?

Znakomicie! Anatol postanowił dziś bigos ugotować. Mówi, daj, żono, odpocząć. Wyobrażasz sobie? Jadwiga się roześmiała. Tyle iż i tak będę obok stać, bo niechby sól z cukrem pomylił.

Dobrze ci z mężem powiedziała Marianna, a w głosie jej zadźwięczała nuta zawistności.

Dobrze zgodziła się Jadwiga, ale jej oblicze stało się zamyślone. A twój Włodzimierz? Słyszałam, iż wędkę nową kupił?

Kupił. Teraz każdego weekendu nad Wisłę rusza.

Rozeszły się, a Marianna przez całą drogę do domu rozmyślała, jak to byłoby pięknie, gdyby Włodzimierz czasem zaproponował jej odpoczynek lub obiad przygotował. ale w domu czekał zwyczaj widoku: mąż przed telewizorem z puszką piwa, na podłodze jego robocze buty, a w kuchennym zlewie brudny talerz po jajecznicy.

Marianno, a co na
domu czekała na nią ta sama codzienna scena: mąż przed telewizorem z piwem, buty rozrzucone na podłodze, a w zlewie talerz po jajecznicy, ale Marianna zamiast smutku poczuła dziwny spokój, bo teraz wiedziała, iż jej Włodek, choć niebłyszczący jak sąsiedzi, był właśnie tym mężem, którego naprawdę kochała i rozumiała.

Idź do oryginalnego materiału