Mieszkańcy bloków muszą przygotować się na niezapowiedziane kontrole budowlane. Choć Główny Urząd Nadzoru Budowlanego zapewnia, iż nie planuje masowych akcji, przepisy obowiązujące w Polsce od lat pozwalają inspektorom wejść do mieszkania bez nakazu i ostrzeżenia. Wystarczy jeden donos sąsiada – i kontrola może rozpocząć się w każdej chwili.

Fot. Warszawa w Pigułce
Prawo działa – choćby jeżeli urząd zaprzecza
GUNB wydał komunikat, w którym zdementował informacje o rzekomych ogólnopolskich kontrolach mieszkań. Jednak sama ustawa Prawo budowlane daje inspektorom szerokie uprawnienia.
Zgodnie z artykułem 81c, urzędnik może wejść do prywatnego lokalu, jeżeli ma uzasadnione podejrzenie, iż prowadzone są tam prace wymagające zgłoszenia lub pozwolenia.
Nie potrzebuje przy tym nakazu sądu ani wcześniejszej zgody właściciela.
W praktyce – każde zgłoszenie o „podejrzanym remoncie” może skończyć się wizytą inspektora.
Sąsiedzi najczęściej uruchamiają kontrole
Jak wynika z danych urzędów nadzoru budowlanego, większość kontroli rozpoczyna się po zgłoszeniu od sąsiadów.
Powody bywają banalne: głośny remont, wiercenie w ścianach, zapach farby czy plotka o „nielegalnej przeróbce”.
Wystarczy jeden telefon do urzędu lub wspólnoty mieszkaniowej, by uruchomić całą procedurę kontrolną.
Inspektorzy mają obowiązek zweryfikować każde zgłoszenie, choćby jeżeli jest oparte wyłącznie na przypuszczeniach.
Co grozi za niezgłoszone prace?
Większość właścicieli nie zdaje sobie sprawy, iż wiele pozornie drobnych prac w mieszkaniu wymaga formalnego zgłoszenia.
Na liście znajdują się m.in.:
- przesuwanie lub burzenie ścian działowych,
- zmiana lokalizacji instalacji wodnych, gazowych i elektrycznych,
- powiększanie otworów drzwiowych lub okiennych,
- montaż zabudowy, która ingeruje w konstrukcję budynku.
Jeśli inspektor uzna, iż właściciel prowadził tzw. samowolę budowlaną, kara może wynieść od 5 do 50 tysięcy złotych, a w skrajnych przypadkach choćby kilkaset tysięcy.
Legalizacja wykonanych już prac to dodatkowy koszt – dokumentacja techniczna, ekspertyzy i opłaty urzędowe mogą łącznie sięgnąć 15 tysięcy złotych.
Inspektor może wejść bez zaproszenia – ale musi się wylegitymować
Mieszkańcy mają jednak swoje prawa. Każdy urzędnik nadzoru budowlanego musi:
- okazać legitymację służbową,
- podać powód wizyty,
- przedstawić upoważnienie do przeprowadzenia kontroli,
- sporządzić protokół z czynności.
Właściciel ma prawo być obecny podczas kontroli i dodać swoje uwagi do protokołu.
Jeśli ma wątpliwości co do zasadności działań, może wezwać świadka – np. sąsiada, prawnika lub członka rodziny.
Te prace mogą sprowadzić kontrolę
Najczęściej urzędnicy sprawdzają:
- hałaśliwe remonty w godzinach nocnych,
- przeróbki ścian lub sufitów podwieszanych,
- podłączenia urządzeń gazowych,
- zabudowę balkonów lub loggii bez zgody wspólnoty.
Warto pamiętać, iż choćby instalacja nowej kuchni gazowej lub przeniesienie umywalki może wymagać zgłoszenia.
Jeśli zmiany zostaną wykryte po fakcie, właściciel odpowiada administracyjnie – choćby jeżeli prace wykonał poprzedni właściciel mieszkania.
Kiedy możesz odmówić wejścia?
Nie każdy ma prawo wejść do twojego mieszkania.
Odmówić możesz przedstawicielom:
- firm energetycznych i wodociągowych (chyba iż chodzi o awarię),
- kontrolerów abonamentu RTV,
- pracowników spółdzielni lub wspólnoty bez formalnego upoważnienia.
Bez nakazu nie może też wejść policja – chyba iż chodzi o pościg, ratowanie życia lub bezpośrednie zagrożenie bezpieczeństwa.
Jak się zabezpieczyć przed kłopotami?
- Dokumentuj każdy remont – rób zdjęcia, zachowuj faktury i potwierdzenia zgłoszeń.
- Zgłaszaj większe prace do administracji lub nadzoru budowlanego.
- Nie lekceważ zawiadomień o wszczęciu postępowania.
- Zachowuj spokój podczas kontroli – uprzejmość i kooperacja często pomagają uniknąć eskalacji.
- Rozważ ubezpieczenie OC – w razie szkody wyrządzonej sąsiadom polisa pokryje koszty.
Co to oznacza dla ciebie?
Każdy mieszkaniec bloku musi liczyć się z możliwością kontroli – choćby jeżeli nie zrobił nic złego.
Prawo pozwala inspektorom wejść do twojego mieszkania bez zapowiedzi, jeżeli sąsiedzi zgłoszą podejrzenie nielegalnego remontu.
Drobna przeróbka może więc skończyć się mandatem, kontrolą techniczną i wielotysięcznymi kosztami.
Dlatego zanim przesuniesz ścianę, zmienisz rurę czy zabudujesz balkon – sprawdź, czy nie potrzebujesz zgody.
W czasach, gdy donosy sąsiedzkie stają się coraz częstsze, ostrożność i dobra dokumentacja to najlepsza ochrona przed nieprzyjemnościami.














