**10 maja 2023**
Mama wrzeszczała: Zdradziłeś mnie!, podczas gdy tata znikał bez słowa.
Kinga spała twardo, gdy telefon rozdarł ciszę nocy. Chwyciła słuchawkę, serce walące jak młot w klatce piersiowej.
Kinga! głos matki drżał od rozpaczy. Przyjeżdżaj! Natychmiast!
Mamo, co się stało? ocknęła się nagle, próbując opanować lęk. Znowu kłótnia z tatą? Całe życie tak żyjecie, radźcie sobie sami!
Nie ma już z kim się kłócić! krzyknęła matka, łamiącym się głosem. Twój ojciec przestał istnieć!
Mamo Tata nie żyje? Kinga zdrętwiała, krew ścięła się w żyłach.
Przyjedź, zobaczysz na własne oczy! rzuciła matka. Nie da się o tym mówić przez telefon!
Zobaczyć co? prawie wrzasnęła z dezorientacji.
Przyjeżdżaj! matka rozłączyła się.
Drżąca, Kinga zaczęła się ubierać. Pognała do rodzinnego domu na obrzeżach Krakowa, nie mogąc sobie wyobrazić, co ją czeka.
Kinga! Chodź tu! głos matki brzmiał jak dzwon pogrzebowy.
Co jeszcze? mruknęła, przecierając senne oczy.
Co jeszcze?! Stoję nad przepaścią, a ona pyta co jeszcze! matka była bliska płaczu.
Mamo, jest siódma rano, sobota próbowała rozsądnie argumentować, choć niepokój rósł. Mam plany, dzieci, męża. Wytłumacz, bo nie przyjadę.
Nie przyjedziesz?! matka zdławiła się oburzeniem. Nic już nie znaczę! Masz mój ból gdzieś!
Mamo, wy z tatą kłóciliście się całe życie przerwała Kinga. Mam dość bycia waszą rozjemczynią.
Twój ojciec odszedł! wrzasnęła matka, zanim linia się urwała.
Co się dzieje? burknął jej mąż, Marek, przewracając się w łóżku.
Coś poważnego, najwyraźniej odparła cicho, wciąż w szoku. Muszę jechać.
Są nie do zniesienia! wybuchnął Marek. Twoja matka nie rozumie, iż masz własną rodzinę?
Marek, nie zaczynaj. Rodziny się nie wybiera westchnęła. Muszę jechać. Przepraszam, zajmiesz się dziećmi sam.
Jakby to był pierwszy raz zamruczał. Powiedz matce: jeżeli jeszcze raz tak zadzwoni, żądam rozwodu.
Kinga uniosła brew:
Na serio?
Nie, oczywiście uśmiechnął się kwaśno. Ale niech się przestraszy. Może zrozumie.
Nie zrozumie pokręciła głową, pakując rzeczy.
Całe życie ich rodzinny dom był polem bitwy. Matka, Halina, wrzeszczała bez przerwy, podczas gdy ojciec, Stanisław, milczał, zaciśnięty w sobie. Na zewnątrz ignorował jej wybuchy, ale Kinga wiedziała: w środku kipiał.
Kłótnie zaczęły się, gdy była nastolatką. Najpierw rzadkie, potem codzienne. Matka, z głosem jędzy, urządzała sceny, które budziły całą kamienicę. choćby staruszkowie z ławki pod blokiem kiwali głowami: Jak on z nią wytrzymuje? Biedny człowiek.
Nikt nie pytał, jak Kinga przetrwała ten koszmar. Z zewnątrz rodzina wydawała się idealna: ojciec kierował laboratorium na uniwersytecie, zarabiał dobrze, matka nie pracowała, zajmując się domem i córką. Ale zajmowanie się to za dużo powiedziane. Halina rządziła wszystkim: mężem, Kingą, choćby sprzątaczką, którą ojciec zatrudnił, by jej pomóc. Na próżno.
Kłótnie trwały, publiczne, okrutne. Kinga była tylko kolejnym meblem jej uczucia się nie liczyły. Marzyła o ucieczce. I uciekła. Wyjechała studiować do Krakowa, rzadko wracając. Ale każda wizyta zatruwały ich krzyki.
Pewnego dnia ojciec, wkurzony, warknął: Czego ty ode mnie chcesz, Halina? Księżyca? Matka, zaskoczona, iż się odzywa, wybuchnęła śmiechem, po czym na chwilę zamilkła.
Na ich ślubie matka przeszła samą siebie. Ciągnęła ojca, krytykowała wszystko, a gdy prowadzący zaproponował Stanisławowi toast, poderwała się: Ja to zrobię! Nie można mu powierzyć nic ważnego! Goście wymienili spojrzenia, Kinga płonęła ze wstydu.
Po ślubie ojciec potajemnie kupił jej mieszkanie w Krakowie, nakazując milczenie przed matką. Zachowała sekret, dzieląc się nim tylko z Markiem. Niespodzianka! zdziwił się. Mam nadzieję, iż nie będziemy mieli takich tajemnic. Nigdy uśmiechnęła się. Odziedziczyłam po tacie: nie znoszę konfliktów.
Wspomnienia zalały ją w drodze. Spodziewała się zwykłych narzekań, zmęczonego spojrzenia ojca. Ale rzeczywistość okazała się gorsza.
Matka otworzyła drzwi, zawodząc: Dałam mu wszystko młodość, życie! A on śmie!
Mamo, gdzie tata? Kinga chwyciła ją za ramiona.
Twój ojciec uciekł tej nocy! wybuchnęła matka, łzy lejąc się strumieniem.
Uciekł? Ziemia zawirowała pod nogami.
Wyszedł, gdy spałam! Spakował rzeczy i zniknął!
Dzwoniłaś do niego?
Oczywiście! Nie odbiera! Spróbuj ty, on już ze mną nie gada!
Kinga wykręciła numer. Ojciec odezwał się natychmiast, spokojnie: Wiem, dlaczego dzwonisz. Zasłużyłem, by nie widzieć twojej matki. Jestem u przyjaciela. jeżeli czegoś potrzebujesz, jestem. Dla ciebie.
Tato, gdzie jesteś? spytała, czując palące spojrzenie matki.
Na wsi. Na razie. Zobaczymy. Dobrze?
Dobrze szepnęła.
Co mu obiecałaś? wrzasnęła matka. Temu zdrajcy!
Mamo, dość! Tata nie jest zdrajcą. Ma dość twoich dramatów.
Tak ci powiedział?
Nie, ja. Jest u znajomego. Wróci, nie martw się.
Nigdy nie wrócił. Matka odkryła adres, pojechała tam. Pukała, krzyczała nikt nie otworzył. Dzwoniła bez końca cisza. Podejrzewała kochankę. Nie znalazłszy jej, wściekłość ją pochłonęła: Jak śmie odejść bez powodu? Jestem niczym? szlochała.
Pewnego dnia Kinga straciła cierpli