Miłość nie zna granic wieku: opowieść bez czasu.

newskey24.com 1 dzień temu

Gdy wiele lat temu do naszego prowincjonalnego Puław przybyła wysoka, pełna gracji, niesamowicie piękna kobieta z Gdańska, całe podwórko zamarło. Nazywała się Jadwiga Bogumiłówna i wydawała się przybyć z innej planety – szlachetna postawa, subtelny uśmiech, spojrzenie, od którego mężczyźni tracili głowę, a kobiety… cóż, jedne zazdrościły, inne podziwiały. Przyjechała po studiach, skierowana tu do pracy, a nam, miejscowym, wydawało się, iż na naszą ulicę wkroczyła prawdziwa obca.

Jadwiga nigdy nie potrzebowała butików. Wystarczył jej kawałek materiału, szpulka nici, igła – i po dwóch dniach wychodziła na ulicę w płaszczu, który mógłby zdobić okładkę magazynu mody. Sama szyła, haftowała, robiła na drutach, a delikatne wzory na jej ubraniach wzbudzały szepty i zazdrość. My, dzieci, biegaliśmy do niej, bawiąc się jej kolorowymi parasolami – miała ich całą kolekcję! A ona, śmiejąc się, uczyła nas „defilady” i pozwalała udawać modeli na wybiegu.

Mimo uwielbienia mężczyzn, Jadwiga długo nie wychodziła za mąż. Może przerażała ich jej niezależność, uroda, a przede wszystkim – duma. Wszystko zmieniło się, gdy miała blisko czterdziestkę. Pracowała wtedy jako ekonomistka w fabryce mebli i zaczęła burzliwy romans z dyrektorem. Mężczyzna był żonaty, więc plotek nie brakowało. Zwłaszcza gdy na świat przyszedł syn – Kamil, łudząco podobny do ojca. Po podwórku rozniosły się szepty, osądy, jadowite uwagi. Ale Jadwiga trzymała się dumnie. Zwolniła się z pracy, ale nie została w biedzie. Jej wybraniec postąpił godnie: zapewnił jej byt, kupił mieszkanie, a meble w nim – cóż, nietrudno zgadnąć – były z tej samej fabryki.

Dorastałam razem z Kamilem – nasze zabawy w piaskownicy, święta. Jadwiga żyła w zgodzie z wszystkimi sąsiadkami, pomagała, szyła, zawsze witała z uśmiechem. Jej mieszkanie było jak oaza – otwarte drzwi, zapach ciasta, ciepłe spojrzenie. Ale przed szkołą moją rodzinę przenieśli do innej dzielnicy i kontakt się urwał.

Minęły lata. Po studiach, podczas służbowej podróży do Poznania, nagle zauważyłam znajomy chód. Kobieta wsiadała do samochodu, pomagał jej mężczyzna, w którego rysach rozpoznałam dorosłego Kamila. Podeszłam, gdy nagle otworzyły się drzwi:

— Kinga! Poznałaś mnie? A ja ciebie od razu! — to była ona, Jadwiga Bogumiłówna, niezmienna, elegancka, pełna życia.

Pojechaliśmy razem, gadając. Nagle powiedziała coś, co sprawiło, iż przeszły mnie ciarki:

— Wyobraź sobie, zakochałam się… W moim wieku! Poznałam Jacka na wczasach, początkowo był to tylko wakacyjny romans, ale później – prawdziwa miłość. Pięć lat razem… A teraz jego dorosłe, bogate dzieci boją się, iż „zabiorę” im dom. Zaczęły się pretensje, presja… On ochłódł i się rozstaliśmy.

W jej głosie była smutek, ale oczy nie straciły blasku. Pożegnaliśmy się przed hotelem. Odjechała z synem, a ja wróciłam do pokoju i długo nie mogłam zasnąć.

Minęło kilka lat. Zupełnym przypadkiem spotkałam Kamila w kawiarni. Siedzieliśmy, wspominając dzieciństwo, i opowiedział mi dalszy ciąg:

— Mama nie wytrzymała. Pojechała do niego. Sama, bez słowa. W drodze dostała wylewu. Zadzwonili ze szpitala, rzuciłem się tam. Lekarze nie dawali szans… A ona przeżyła. Wyobrażasz? Wróciła do domu po miesiącu.

Byłam w szoku. Kobieta, która miała już ponad siedemdziesiąt lat, rzuciła się w podróż – dla miłości. Nie dla pieniędzy, nie dla korzyści – tylko dlatego, iż nie mogła bez niego żyć. Zapytałam:

— Jak się teraz miewa?

Kamil uśmiechnął się:

— Ostatnio sprzątałem u niej szafę – znalazłem torbę. Paszport, kosmetyczka, sukienka, bilety… Znowu się pakuje! Mówię: „Mamo, dopiero co doszłaś do siebie!” A ona: „Trzeba żyć, Kamilek. Dopóki serce bije – trzeba kochać.”

Siedziałam, nie wiedząc, co powiedzieć. Przed oczami znów stanęła ta Jadwiga z dzieciństwa – błyszcząca, wolna, niepodporządkowana niczyim zasadom. Nie zmieniła się. Tylko stała się jeszcze silniejsza.

I wtedy zrozumiałam: miłość nie zna wieku. Nie da się jej zamknąć w ramy. Przychodzi, gdy serce jest otwarte – choćby jeżeli masz ponad siedemdziesiąt lat. Najważniejsze, by mieć odwagę ją przyjąć.

Idź do oryginalnego materiału